Wójt gminy Radymno ujawnił, że otrzymuje groźby karalne, a jego rodzina jest zastraszana za to, że wydał zgodę na protest polskich przewoźników w Korczowej. Współorganizator protestu, Rafał Mekler, trafił na „czarną listę” organizacji Myrotworec, tropiącej „wrogów Ukrainy” i mającej nieoficjalne powiązania z ukraińskimi służbami.

We wtorek podczas swojego wystąpienia w Sejmie poseł Andrzej Zapałowski (Konfederacja) zwrócił uwagę, że Bogdan Szylar, wójt gminy Radymno, na terenie której trwa protest polskich przewoźników, publicznie poinformował o groźbach karalnych, kierowanych w jego stronę. Groźby te wychodzą ze środowisk ukraińskich. Powodem jest to, że wydał transportowcom pozwolenie na protest w Korczowej.

– Poinformował, że jego rodzina jest zastraszana – powiedział Zapałowski. Dodał, że osobiście kilka dni temu spotkał się z podobnym przypadkiem, gdy w Korczowej rozmawiał z przewoźnikami ze Słowacji, którzy wspierają Polaków, a u siebie przeprowadzili już strajk ostrzegawczy na granicy z Ukrainą.

Przeczytaj: Słowaccy przewoźnicy grożą zablokowaniem od piątku granicy z Ukrainą

– Poinformowali Polaków, że po kilku godzinach musieli zaprzestać protest, ponieważ do ich rodzin przyszli jacyś Ukraińcy, grożąc wprost śmiercią – zaznaczył poseł.

– Czy pozwolimy, ażeby ukraińskie mafie, które być może osłaniają oligarchiczny transport przez Polskę, zastraszały polskich samorządowców. Czy pozwolimy na to, żeby polskie służby nic w tej kwestii nie robiły? – pytał. – Nie może być takiej sytuacji, gdy ktokolwiek z administracji państwowej czy samorządowej jest zastraszany. Pozwalamy na sytuację, z którą mieliśmy do czynienia w latach 90., kiedy przez prawie 10 lat nasze służby miały do czynienia z tzw. afgańcami.

W swoim przemówieniu poseł Zapałowski powiedział również, że ukraińska organizacja Myrotworec, współpracująca ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy i ukraińskim resortem spraw wewnętrznych, umieściła współorganizatora strajku przewoźników, Rafała Meklera, na swojej liście „wrogów Ukrainy”. Zaznaczył, że ta lista na Ukrainie traktowana jest jako spis osób „przeznaczonych do likwidacji”.

PRZECZYTAJ: Poseł Zapałowski (Konfederacja): polscy kierowcy czekają na Ukrainie dwa razy dłużej niż Ukraińcy w Polsce

Nazwisko Rafała Meklera rzeczywiście figuruje na „czarnej liście” serwisu Myrotworec. Wpisano go tam 23 listopada br. Zamieszczono tam m.in. część jego danych kontaktowych. Jako uzasadnienie dla uznania go za „wroga Ukrainy” podano „udział w aktach agresji humanitarnej przeciw Ukrainie w czasie wojny rosyjsko-ukraińskiej”. Co więcej, zarzucono mu też „prawdopodobną współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi (…) w ujawnianiu i blokowaniu ładunków wojskowych celem osiągnięcia osobistych korzyści finansowych”. Są też tam wzmianki dotyczące członkostwa Meklera w Konfederacji i Ruchu Narodowym, który Ukraińcy uważają za partie prorosyjskie.

Kontrowersyjny portal

O Myrotworcu zrobiło się głośno wiosną 2015 roku, gdy wyszło na jaw, że na swojej liście wrogów Ukrainy opublikowano tam szczegółowe dane znanego opozycyjnego dziennikarza Ołesia Buzyny, a także polityka byłej Partii Regionów i krytyka EuroMajdanu, Olega Kałasznikowa. Obaj zostali zamordowani wkrótce po tym, jak ich zdjęcia, numery telefonów i adresy pojawiły się w sieci.

W maju 2016 roku Myrotworec opublikował dane ponad 4 tys. dziennikarzy z całego świata, którzy otrzymali akredytacje nieuznawanej Donieckiej Republiki Ludowej. Dziennikarzy takich stacji i agencji jak CNN, BBC, TASS, Reuters czy Al-Jazeera oskarżono o „współpracę z terrorystami”. Akcja ta wywołała skandal i oburzenie w środowisku dziennikarskim.

Później na „czarną listę” portalu trafili m.in. szef Ukraińskiego Komitetu Żydowskiego Eduard Dolinski, premier Węgier Viktor Orban, szef MSZ Węgier Peter Szijjarto oraz działacze mniejszości węgierskiej z Zakarpacia, a także Henry Kissinger czy polski duchowny, ks. Wiesław Pęski.

W 2018 roku do bazy “Myrotworca” trafiła nawet białoruska noblistka Swietłana Aleksijewicz, ponieważ portal uznał, że sieje ona “propagandę ukierunkowaną na rozniecanie waśni narodowościowych”. Chodziło o wypowiedź noblistki z czerwca 2016 roku na spotkaniu z czytelnikami w Nowym Jorku, w której uznała ona Ukraińców za jedynych sprawców Holokaustu na ziemiach białoruskich. Wciągnięcie Aleksijewicz na “czarną listę” skutkowało odwołaniem imprezy z jej udziałem w Odessie, pod wpływem pogróżek ukraińskich nacjonalistów. Po wybuchu skandalu “Myrotworec” usunął dane Aleksijewicz ze swojej bazy.

Przeczytaj: Węgierskie MSZ: na Ukrainie sporządza się „listy śmierci” Węgrów

Portal został założony przez grupę wolontariuszy na czele z Heorhijem Tuką, późniejszym gubernatorem obwodu ługańskiego, a także wiceministrem w rządzie Wołodymyra Hrojsmana ds. okupowanych terytoriów Donbasu. Myrotworec był od początku szczególnie aktywnie wspierany przez doradcę szefa ukraińskiego MSW Antona Heraszczenkę, a także Borysa Fiłatowa i Jurija Butuzowa. Z jego pomocy miały aktywnie korzystać m.in. ukraińskie służby specjalne (w tym wywiad, SBU czy służby graniczne).

W grudniu 2021 roku pisaliśmy, że ukraińska policja zajęła się kontrowersyjnym portalem “Myrotworec” po ponad 7 latach jego nieskrępowanej działalności, wszczynając dochodzenie.

Ukraińskie media oskarżają protestujących polskich przewoźników o związki z Rosją. W blokowanie granic Ukrainy mogą być zaangażowane rosyjskie służby wywiadowcze – twierdzi ukraiński portal „Guildhall”. W propagandowym tonie zarzucał związki z Rosją jednemu z organizatorów protestu przewoźników, politykom Konfederacji oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Twierdzenia te powtórzyły następnie różne media z Ukrainy.

Strona ukraińska sugerowała, że na skutek blokady na Ukrainę nie mogą wjechać ciężarówki z pomocą humanitarną i wojskową. “Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy” – twierdził mer Lwowa Andrij Sadowy.

Polscy przewoźnicy dementowali te twierdzenia, podkreślają, że pojazdy z tego typu sprzętem są przepuszczane. Dementowały je także polskie organizacje pomocowe. Również platforma X (dawniej Twitter) dodała adnotację do wpisów Sadowego: “Pomoc humanitarna nie jest blokowana na polskiej granicy. 1/3 nie dociera jednak do wojska przez korupcję na Ukrainie”.

Zwracaliśmy uwagę, że także w polskich mediach trwa akcja dyskredytacji protestu przewoźników. Część dziennikarzy, analogicznie jak ich koledzy z Ukrainy, atakuje organizatorów protestu i wspierających strajk polityków Konfederacji.

Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply