Setki firm przewozowych z Białorusi i Rosji rejestrują się w Polsce, omijając sankcje i odbierając pracę Polakom, przy bierności strony polskiej – pisze WP.pl. Polscy przewoźnicy od wtorku blokują przejście graniczne z Białorusią, protestując przeciw nieudolności polskich służb

Jak pisaliśmy, w lutym br., w związku z wprowadzonymi przez białoruskie władze ograniczeniami wobec polskich przewoźników dotyczącymi możliwości przekroczenia granicy na białorusko-litewskich oraz białorusko-łotewskich przejściach granicznych, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński podjął decyzję o ograniczeniu ruchu dla białoruskich pojazdów towarowych na przejściu granicznym Kukuryki-Kozłowicze. Wcześniej MSZ Białorusi przekazało, że podejmie „działania odwetowe” z powodu zamknięcia przejścia granicznego w Bobrownikach, m.in. wprowadzając obostrzenia dla polskich przewoźników. Kamiński zagroził wówczas, że Polska odpowie analogicznie.

Czytaj także: “Idiotyczna” – Łukaszenko o decyzji Polski. Twierdzi, że Polacy “zmiotą” rząd

W środę „Wirtualna Polska” opisała w tym kontekście działalność Haliny Bylinowicz (Bylinovich), biznesmenki z Białorusi. W lutym, w wynajętym lokalu w Białej Podlaskiej, zaczęła rejestrować firmy przewozowe. W ten sposób zdołała obejść rządowe restrykcje, gdyż dotyczyły one firm białoruskich. Okazało się, że rejestrując firmę w Polsce, można ominąć zakaz.

Ponadto, w jej ślad poszło ponad 60 innych białoruskich przewoźników, którzy według WP.pl wynajęli pokoje w lokalnej bazie PKS. „W ten sposób w Białej Podlaskiej mamy istne zagłębie zarejestrowanych firm przewozowych dysponujących według szacunków około 2 tys. samochodów ciężarowych” – pisze portal. Jego dziennikarze ustalili też, że takich przypadków jest dużo więcej. W Warszawie pod dwoma adresami zarejestrowało się po 80-90 przewoźników. Również w Siedlcach i Białymstoku powstały dziesiątki białoruskich i rosyjskich firm, udających polskie.

Co więcej, gdy o sprawie poinformowano Straż Graniczną i administrację skarbową, te w oficjalnych komunikatach oświadczyły, nikt nie będzie przeszkadzał białoruskim przewoźnikom, udającym Polaków. SG już wcześniej poinformowała, że „ograniczenia w zakresie odprawy pojazdów ciężarowych nie będą dotyczyły pojazdów zarejestrowanych w Rzeczypospolitej Polskiej oraz w państwach członkowskich Unii Europejskiej”.

Jak pisze WP.pl, „polscy przewoźnicy przecierali oczy ze zdumienia”. W tej sytuacji zaczęli protestować i 9 maja zablokowali przejście graniczne w Kukurykach. Zaznaczają, że sankcje miały uderzyć w firmy z Białorusi, podczas gdy to Białorusini „ograli naszych urzędników”.

W rozmowie z Wirtualną Polską Kamil Ambroziak, jeden z organizatorów blokady terminalu w Koroszczynie w woj. lubelskim (odprawiane są tam ciężarówki jadące na przejście w Kukurykach) podkreślił, że firmy białoruskie i rosyjskie zawłaszczają polski rynek transportu. Wyjaśnił, że proponują one bardzo niskie stawki przewozów, przy których polskie firmy musiałyby dopłacać, z uwagi na płacone w Polsce podatki i droższe paliwo.

Protestujący przewoźnicy domagają się zakazu wjazdu do Polski naczep z rejestracjami białoruskimi i rosyjskimi, a także wstrzymania działalności białoruskich i rosyjskich firm pod polską przykrywką.

Blokada przejścia ma potrwać dwa tygodnie. Protestujący mają przepuszczać jedno auto na godzinę, ale zapowiadają, że jeśli to nie poskutkuje, to zablokują kolejne przejście.

Dodajmy, że w związku z unijnymi sankcjami od jesieni 2022 roku białoruskim i rosyjskim autom ciężarowym nie wolno wjeżdżać na teren Unii Europejskiej.

WP.pl pisze o Janie Buczku ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przedsiębiorców Drogowych, który już w lutym br. powiadomił o procederze m.in. Straż Graniczną, Główną Inspekcję Transportu Drogowego, Inspekcję Pracy oraz ZUS, a także dwa urzędy skarbowe. Podkreślał, że nie jest w stanie konkurować z taką „mafijną strukturą”. W piśmie twierdził m.in., że Białorusini unikają wykazywania zysków i płacenia podatków, a zarejestrowane w Polsce białoruskie firmy mogą rozliczać lewe faktury za rzekome naprawy wykonane w Białorusi.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

W kwietniu przewoźnicy przedstawili urzędnikom Ministerstwa Infrastruktury szczegóły dotyczące procederu. Wynikało z niego, że w „Ewidencji przedsiębiorców transportu drogowego”, prowadzonej przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego, są setki zarejestrowanych firm białoruskich i rosyjskich. Według relacji ze spotkania, ministerstwo poprosiło o czas do 20 kwietnia na zastanowienie się, ale ostatecznie nic nie zrobiono.

Jeden z przewoźników powiedział WP.pl, że ostatnio współpracownicy ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka zaczęli obwiniać Unię Europejską, twierdząc, że w Brukseli źle opracowano sankcje. Osoba ta przekonuje jednak, że minister może na mocy rozporządzenia ograniczyć liczbę wydawanych licencji na międzynarodowy transport drogowy.

Jak informowaliśmy, niedawno przedstawiciele polskich przewoźników rozpoczęli kolejny protest i zablokowali przejście graniczne w Dorohusku. Żądają się m.in. przywrócenia zezwoleń dla firm z Ukrainy. Domagają się od rządu, by przestał ignorować problem dyskryminowania polskich firm transportowych nie tylko na rynku unijnym, ale też krajowym, na korzyść przewoźników z Ukrainy. Oczekują traktowania na równi z swoimi ukraińskimi konkurentami.

Zobacz też: Ukraina krytykuje protest polskich przewoźników: „Świadomie czy nie – ale pomagają Rosji”

Czytaj również: Ukraina zawiesza obowiązek zezwoleń dla polskich przewoźników

wp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply