Ukraiński politolog: Saakaszwiliego nie ma, problemy pozostały

Zdaniem ukraińskiego politologa Witalija Kułyka, usunięcie Micheila Saakaszwiliego wcale nie doprowadzi do uspokojenia nastrojów społecznych, na co miał liczyć prezydent Poroszenko. Uważa, że może to wręcz doprowadzić do intensyfikacji i dalszej radykalizacji protestów

W komentarzu dla ukraińskiej agencji Unian opublikowanym w poniedziałek, politolog Witalij Kułyk, dyrektor Centrum Badań Problemów Społeczeństwa Obywatelskiego w Kijowie omawia skutki deportacji Micheila Saakaszwiliego z Ukrainy do Polski. Jego zdaniem, z jednej strony był to „akt humanizmu” ze strony ukraińskich władz, które wolały odesłać go do Unii Europejskiej, gdzie mógłby na stałe osiedlić się np. w Holandii, wraz z rodziną, niż deportować go do Gruzji, gdzie trafiłby do więzienia. Jednocześnie zaznacza, że obecność Saakaszwiliego na terytorium Polski nie jest dla władz w Warszawie powodem do radości, a może wręcz jeszcze bardziej zaostrzyć relacje z Ukrainą. Przypomnijmy, że w środę były prezydent Gruzji i lider ukraińskiego Ruchu Nowych Sił opuścił Polskę i odleciał do Holandii.

Przeczytaj: Saakaszwili pozywa ukraińskie władze. Twierdzi, że nielegalnie odesłały go do Polski

Zdaniem Kułyka, logika jaką kierowała się administracja prezydenta Petra Poroszenki „może być zrozumiała”.  – Micheil został zaproszony do wykonania konkretnej pracy, ale zamiast tego, zaczął budować swój „własny polityczny image” (ukraińskie elity od czasów Kuczmy nie przepadają za tym) i dla ukraińskich władz zmienił się w denerwującego trolla – uważa politolog. Zaznacza, że w związku z faktem pozbawieniem go ukraińskiego obywatelstwa, Saakaszwili nie ma prawa angażować się w ukraińską politykę, a tym bardziej nie ma żadnego prawa do organizowania masowych wieców za odwołaniem Poroszenki.

Kułyk uważa jednak, że wydalenie byłego gubernatora obwodu odeskiego wcale nie przyniesie ekipie Poroszenki oczekiwanego przez nią spokoju. Jego zdaniem, antyprezydenckie protesty na Ukrainie nie tylko nie ustaną, ale wręcz się zradykalizują. Zaznacza, że „liderzy protestów już ustawiają się w kolejce, by odegrać swoją rolę”, a większość socjologów twierdzi, że społeczne zapotrzebowanie na protesty już się uformowało.

– Tłumienie tej publicznej pogardy tylko pogłębi kryzys – twierdzi Kułyk. – Teraz to będzie, powiedzmy, Julia Tymoszenko lub jakieś mroczne postacie z „Drużyn Narodowych” [paramilitarna organizacja w formie milicji utworzona przez skrajnie nacjonalistyczne środowisko związane z pułkiem „Azow” – red.] czy odpychający deputowany Semen Semenczenko, którzy mogą wyprowadzić ludzi na ulice ukraińskich miast – uważa politolog.

Przeczytaj: Dowódca „Azowa”: władza na Ukrainie jest tak słaba, że może upaść w każdej chwili

Dyrektor Centrum Badań Problemów Społeczeństwa Obywatelskiego w Kijowie dodaje, że w marcu należy spodziewać się fali demonstracji, inicjowanych przez Batkiwszczynę Julii Tymoszenko, która domaga się ustąpienia Poroszenki i rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych.

– Nowi przywódcy i projekty polityczne również stają się coraz głośniejsze. Nie wyklucza, że radykalne skrzydło eurooptymistów, Ruch Wyzwoleńczy, wspólnie z Ruchem Nowych Sił Saakaszwiliego, spróbują znów ożywić Marsze Saakaszwiliego.

Kułyk zaznacza, że do tej pory wielu ludzi właśnie z powodu byłego prezydenta Gruzji nie decydowało się na przyłączenie do wieców i demonstracji. M.in. ci bardziej ostrożni, którzy nie identyfikowali się z hasłami Saakaszwiliego. – Teraz ta nisza jest wolna – pisze politolog. – W nowym sezonie politycznym pojawi się kilkanaście wpływowych grup finansowych i przemysłowych, które mogą rozpocząć swoją ryzykowną grę, która doprowadzi do podbicia stawki. Wybory są bliższe niż się wydaje – podsumowuje politolog.

Unian / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply