Celtyckie Kresy

W specjalnym wywiadzie dla portalu Kresy.pl dr Przemysław Dulęba, archeolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalista w zakresie archeologii Celtów, prezentuje wyniki dotychczasowych badań osady celtyckiej z Samborowic na Górnym Śląsku i mówi o czasach, gdy Celtowie żyli na ziemiach polskich.

Marek Trojan (Kresy.pl): Projekt nosi nazwę Celtyckie Kresy. Portal Kresy.pl pyta: dlaczego?

Dr Przemysław Dulęba (archeolog, Uniwersytet Wrocławski): Dlatego, że osadnictwo celtyckie na ziemiach polskich znajduje się w ich południowej części i stanowiło de facto północno-wschodni kres całego osadnictwa kultury lateńskiej, która jest wiązana przez badaczy z ludnością określaną jako Celtowie, Gallowie, Galaci. Ten obszar rzeczywiście jest najdalej na północy-wschód wysuniętą rubieżą tego osadnictwa.

Gdzie na obszarze dzisiejszej Polski mieszkali Celtowie?

Celtowie zasiedlali na terenie Polski cztery odrębne enklawy. Jak spojrzymy na mapę tego osadnictwa i znalezisk to zobaczymy, że one bardzo wyraźnie się wydzielają na cztery grupy. Pierwsze znajduje się na Dolnym Śląsku, między Odrą a Górą Ślężą, w dolinach rzek Bystrzycy, Ślęzy i Oławy. Drugie, czyli to, które obecnie badamy, znajduje się na obszarze Górnego Śląska, na Płaskowyżu Głubczyckim, w Kotlinie Raciborskiej. Są to północne przedpola Bramy Morawskiej, która w starożytności stanowiła najbardziej dogodne przejście między Karpatami a Sudetami, co powodowało, że ten punkt był bardzo istotny z perspektywy starożytnej geopolityki. Umożliwiał on kontrolę nad tym szlakiem, biegnącym z południa na północ. Dodatkowo, tereny te są dość żyzne. Dotyczy to zresztą wszystkich obszarów zajętych przez osadnictwo celtyckie. Tam, gdzie się ono pojawia, są najlepsze ziemie.

Rzeczywiście, interesujący wybór miejsca. A te dwa pozostałe miejsca, w których żyli?

Trzecią enklawą jest skupisko odkryte przez archeologów w zachodniej Małopolsce, w okolicach dzisiejszego Krakowa, Bochni, Wieliczki, także na północ od Wisły, na obszarze tzw. wyżyny lessowej, aż po Nidę. Stamtąd także znane są znaleziska z tego okresu, gdy Celtowie mieszkali na ziemiach polskich. Czwartym, najmniej rozpoznanym skupiskiem, które jest cały czas badane i które jest nieco odrębne od trzech pozostałych, jest skupisko na obszarze wschodniej Małopolski, na terenie woj. podkarpackiego, w górnym i środkowym biegu Sanu, w okolicach dzisiejszego Przemyśla, Jarosławia. Tam znajdują się na razie słabo rozpoznane, ale ewidentne ślady osadnictwa celtyckiego.

Skąd Celtowie wzięli się w Polsce?

W przypadku Celtów, którzy przybyli na obszar Górnego Śląska i Zachodniej Małopolski, jesteśmy niemal pewni, że byli oni spokrewnieni z ludnością, która zasiedlała Morawy i Górną Austrię. Odnośnie osadnictwa na Dolnym Śląsku, to tego tak na pewno nie wiemy. Natomiast wydaje się, że były tam silne wpływy zarówno z obszaru Moraw, jak i Kotliny Czeskiej. Być może początkowo ludność przybyła tam z obszaru Moraw, ale utrzymywała dość silne kontakty z obszarem wschodnich Czech, poprzez przełęcze w Sudetach, w okolicach dzisiejszego Nahodu.

Z ludnością ze wschodniej części Małopolski było podobnie?

Cóż, tego do końca nie wiemy, ale ewidentnie jest ona spokrewniona z ówczesnymi mieszkańcami Kotliny Karpackiej, z obszaru wschodniej Słowacji, wschodnich Węgier, Siedmiogrodu. Były też kontakty wzdłuż łuku Karpat, ze względów geograficznych. Tutaj prymat geografii nad pewnymi poczynaniami ludzkimi cały czas jest od starożytności obserwowany. Taki „determinizm geograficzny” to nie wymysł XIX-wiecznej polityki. Ludzie już wcześniej dostrzegali zalety zajmowania poszczególnych obszarów w tamtych czasach.

Co do przejścia przez Bramę Morawską, czy zajęcie tego obszaru było efektem zadziałania jakiegoś centrum decyzyjnego kultury lateńskiej, czy był to wynik innych procesów, ruchów tamtejszej ludności?

Wydaje się, że jest to związane z wielką migracją plemion celtyckich. Jesteśmy w stanie z pewnym prawdopodobieństwem powiązać to z największą i najlepiej rozpoznaną, bo naświetloną w źródłach starożytnych, migracją, która miała miejsce na przełomie V/IV w. przed Chrystusem. Zaowocowała ona wielkim najazdem na Italię i zniszczeniem Rzymu w 390 r. przed Ch. Wiemy też o innych migracjach, które trudno umiejscowić w czasie, choć można odnosić je do tego okresu. Jest m.in. taka wzmianka u Tytusa Liwiusza o Ambigacie, królu Biturygów, który wysłał dwóch swoich bratanków, Belovesa i Segovesa, jednego do Italii, a drugiego na wschód, na obszar tzw. Lasu Hercyńskiego. Wyprawy te łączy się ogólnie z obszarem Środkowej Europy. Wydaje się więc, że w ramach tej migracji jeden impuls poszedł w stronę Italii, która była bardzo łakomym kąskiem dla tych barbarzyńskich społeczności. Druga grupa zasiedliła obszary na Wschodzie. Przybycie Celtów na tereny Śląska, które zostały zasiedlone jako pierwsze, przed Małopolską, było zapewne odpryskiem tej dużej, historycznej migracji Celtów. Co ciekawe, z perspektywy ponad 100 lat badań nad osadnictwem celtyckim w Środkowej Europie wydaje się, że populacja Celtów, która przybyła na tereny obecnej Polski była niewielka. Stąd, nie zasiedlili oni całego obszaru, ale pewne punkty węzłowe. Wydaje się nam, że było to najprawdopodobniej związane z tym, że te niewielkie społeczności miały świadomość, że nie utrzymają tak wielkiego terenu, więc wybrali optymalne miejsca, poprzez które można kontrolować handel, wymianę, przepływ ludności. Z punktu widzenia ludzi starożytnych było to bardzo istotne.

A co z tłem społeczno-kulturowym? Ci ludzie raczej nie przyszli na tereny zupełnie puste, tylko takie, gdzie już żyli ludzie, jacyś autochtoni. Jak oni odnosili się do siebie nawzajem i jak ich obecność wpływała na nich nawzajem?

Archeologia nie zarejestrowała śladów związanych z jakimś gwałtownym najazdem, w przeciwieństwie np. do sytuacji wcześniejszej o sto lat, gdy w połowie VI w. przed Chr. nastąpiła seria najazdów na tereny zasiedlone przez społeczności kultury łużyckiej. Część wzniesionych przez nich umocnionych grodzisk została zniszczona przez ludność wiązaną z koczownikami, ze Scytami lub, co bardziej prawdopodobne, przez ludność, która posługiwała się takim modelem kultury koczowniczej, ale mieszkała w Kotlinie Karpackiej. Te najazdy miały gwałtowny przebieg, po nich nastąpił kryzys osadniczy. Natomiast w okresie lateńskim niczego takiego nie notujemy. Co więcej, wydaje się, że tereny te w momencie przybycia Celtów były już w dużym stopniu wyludnione. Miejscowa ludność, wiązana z kulturą łużycką, której nie możemy pewnie identyfikować z żadną znaną grupą językową czy etniczną, była już słabo obecna. W północnych częściach tej rubieży celtyckiej żyła ludność kultury pomorskiej, specyficzna jednostka kulturowa, co do której spierają się archeolodzy. Była to jednak też taka społeczność czasów kryzysu, szczególnie odnośnie jej południowej części. Na północy to była duża populacja, ale im dalej na południe, tym ta populacja kult. pomorskiej jest coraz słabiej rozpoznawalna. Wydaje się zatem, że tereny te były słabo zasiedlone.

Celtowie mieli kontakty z miejscową ludnością?

Na pewno. Notujemy importy z tej najstarszej fazy osadnictwa celtyckiego, która nie jest reprezentowana na ziemiach polskich. To wcześniejsze o ok. 50-60 lat osadnictwo Celtów funkcjonowało na obszarze dorzecza środkowego Dunaju, na obszarze Górnej i Dolnej Austrii, na terenie Kotliny Czeskiej i na Morawach. W Polsce wówczas mieszkała jeszcze tylko ludność autochtoniczna. Myślę, że ten teren został raczej szybko zasiedlony, a ta ludność została jakoś pokojowo wchłonięta przez Celtów. Albo nastąpiła jakaś migracja – to jest prawdopodobne w przypadku kult. pomorskiej, bo widzimy, że wraz z pojawieniem się Celtów na Śląsku, ludność pomorska przestaje istnieć na dużych obszarach, od ziemi lubuskiej przez Wielkopolskę, aż do Centralnej Polski, a pojawiają się nowe skupiska za Wisła. Zresztą, najważniejsze znaleziska kult. pomorskiej pochodzą właśnie ze wschodu, w tym z naszych Kresów. Stamtąd znamy najstarsze importy celtyckie. Nieliczne pochodzą z obszaru obecnej Ukrainy, także z Białorusi. Jest zresztą ciekawy pochówek z Zalesia, niedaleko obecnego Czarnobyla, z materiałami kult. lateńskiej. To zapewne pochówek Celta, ze względu na obrządek (grób ciałopalny z popielnicą i zapinką), odkryty jeszcze w czasach międzywojennych. Być może pojedyncze osoby, przedmioty docierały tak daleko, ale poza tymi wspomnianymi enklawami nie było niczego podobnego na obszarze Polski.

Te enklawy, jak rozumiem, przeżywały swoje okresy rozwoju. Czy w czasie, gdy przeżywały one swoje apogeum, na obszarze enklawy górnośląskiej, zaznaczyło się to jakoś wyjątkowo?

Celtowie byli społecznością bardzo zaawansowaną pod względem kulturowym, dużo bardziej, niż inne społeczności, które żyły wówczas w dorzeczy Odry i Wisły. Wraz z ich przybyciem obraz kultury materialnej tych społeczności znacząco się zmienia. Widać, że następują pierwsze kontakty. Zaczynają pojawiać się przedmioty w nowym stylu, charakterystycznym dla rzemiosła Celtów oraz, stopniowo, pewne zdobycze cywilizacyjne, których wcześniej nie było. Możemy ten okres funkcjonowania kultury lateńskiej, jak mówią archeolodzy, czyli z Celtami, podzielić na trzy części: okres wczesnolateński, okres środkowolateński i okres późnolateński. Na obszarach ziem polskich, na Śląsku jest osadnictwo wczesnolateńskie i środkowolateńskie. Natomiast na obszarze Małopolski osadnictwo zaczyna się na przełomie wczesnego i środkowego okresu lateńskiego. Z kolei w okresie późnolateńskim, Celtów na obszarze ziem Polski nie ma, za wyjątkiem niewielkiej enklawy, tzw. grupy tynieckiej, której najstarszych znalezisk dokonano w trakcie prac archeologicznych na terenie klasztoru benedyktynów w Tyńcu. To pewna ciekawa społeczność multietniczna, w której funkcjonowali germańscy przedstawiciele kultury przeworskiej oraz jakaś ludność zza Karpat. Byli to Celtowie, którzy ulegli jakimś wpływom ludności miejscowej, ale także dackiej. Trudno tu rozdzielić, czy poza Germanami i Celtami była tam też jakaś ludność z Kotliny Karpackiej, bo w tym czasie, w I w. przed Chr. wpływy cywilizacji dackiej są bardzo duże.

Czyli – mamy tu ogólny podział na trzy fazy…

Dokładnie, a ciekawą kwestią, wokół czego ogniskują się moje badania, to ta różnica, ten „boom” osadniczy, kulturowy i cywilizacyjny, notowany na początku okresu środkowolateńskiego. Wtedy następuje jakaś duża zmiana gospodarki, kultury materialnej samych Celtów.

Na czym ten „boom” polegał?

Wszystkie przyniesione przez Celtów wynalazki znajdowały masę odbiorców. To np. umiejętność wykonywania naczyń na kole garncarskim – powstały pierwsze piece garncarskie. Choć wcześniej w grobach deponowano taką „zastawę stołową”, to na osadach takiej ceramiki jest niewiele. Te warsztaty działały na mniejszą skalę. Natomiast na początku okresu środkowolateńskiego, ok. 250-120 przed Ch., nagle nastąpił bardzo duży rozwój tej produkcji garncarskiej. Dotyczy to też olbrzymiej ilości naczyń wykonanej z wykorzystaniem grafitu – bardzo charakterystycznego dla ceramiki celtyckiej i uodparniającego ją na działanie temperatury, a także kwasów czy ługów. Od tego okresu, Celtowie zaczynają produkować bardzo różnorodne i efektowne ozdoby ze szkła – bransolety szklane noszone przez kobiety. Masowo upowszechnia się żelazo, żelaznymi drutami naprawiano nawet uszkodzone naczynia. Jedna z naszych koleżanek znalazła nagranie, na którym taką samą metodą posługuje się współczesny garncarz z chińskiej wsi! Widać, że bardzo szanowali swoje wytwory.

Jest też inna, tajemnicza i bardzo ciekawa tematyka, dotycząca celtyckich monet.

Właśnie. U schyłku wczesnego okresu lateńskiego i na początku okresu środkowolateńskiego pojawia się mennictwo celtyckie. Celtowie mieli styczność z cywilizacjami antycznymi i stamtąd bierze się idea pieniądza. Wielu wojowników celtyckich było najemnikami w armiach świata hellenistycznego. Mieli sławę świetnych, odważnych – aż do przesady. Według numizmatyków twierdzi, że ponieważ za służbę celtyccy najemnicy byli opłacani, to wraz z nimi przyszła idea pieniądza. Początkowo kopiowano monety greckie i grecki system metryczny, później też rzymskie, a jednocześnie zaczęto wybijać własne wzory, charakterystyczne dla Celtów. Z czasem pojawiają się też napisy w języku greckim i łacińskim, identyfikowane z konkretnymi wodzami, którzy je emitowali. To głównie monety złote i srebrne, niektóre bardzo małe, 3-4 mm średnicy. Natomiast trudno stwierdzić, czy rzeczywiście miały one wartość rzeczywistego nominału pieniądza, czy był ekwiwalentem określonej siły nabywczej gwarantowanej przez plemię lub wodza. W przypadku Celtów raczej tak nie było. Oni byli mocno rozdrobnieni, co było zresztą przyczyną ich upadku. Pieniądze emitować mógł każdy większy „wódz powiatowy”, były one zapewne gratyfikacją w celu utrzymania pewnego systemu wasalnego. W okresie późnolateńskim sytuacja zapewne była już inna. Wówczas np. w Galii pojawia się bardziej rozwinięty system menniczy i tam możemy już mieć do czynienia z pieniądzem rzeczywistym, będącym ekwiwalentem wymiany. W przypadku obszaru obecnej Polski raczej nie można o tym mówić.

Mówiliśmy, że Celtowie pojawiają się dość nagle, po czym w okresie późnolateńskim, poza enklawą tyniecką, oni znikają. Co się stało?

Cóż, w archeologii takie rzeczy zawsze są trudne do wytłumaczenia. Nie mamy źródeł pisanych, które by to naświetliły. Natomiast tutaj zanik osadnictwa celtyckiego możemy wiązać z migracją, jaka miała miejsce w tym okresie. Synchronicznie, ten materiał archeologiczny możemy łączyć z tzw. wędrówką Cymbrów i Teutonów, opisaną przez autorów antycznych.

Kim byli ci ludzie?

Cymbrowie najprawdopodobniej byli pochodzenia germańskiego, szli z Półwyspu Jutlandzkiego z taką falą, związaną zapewne z jakimiś katastrofami ekologicznymi, powodziami, które doprowadziły do przesunięć ludności z północy na południe. Dla Cymbrów zapewne zabrakło już miejsca, więc postanowili udać się w wielką, historyczną podróż. Po drodze spotkali plemię Teutonów. To trochę mylna nazwa, bo Teutnowie kojarzą się z Niemcami, ale jest to nazwa typowo celtycka. Teuta oznacza „plemię”, „lód”.

Kojarzy się to z celtyckim bogiem Teutatesem, jak w komiksach o Asteriksie i Obeliksie.

Imię tego bóstwa, Teutatesa, tłumaczy się jako „pan ludu”. To zresztą bardzo ciekawe: ta fala migracji spowodowała, że przyłączyli się do niej Celtowie, przez których ziemie przechodzili Cymbrowie. Była to zapewne taka mieszana, germańsko-celtycka społeczność. Ale: wszystkie imiona królów cymbryjskich są w 100% celtyckie! Jeden z nich nazywał się nawet Bojorix, czyli „król Bojów”, a wiemy, że w Środkowej Europie, na Morawach i zapewne tez na Górnym Śląsku i Małopolski żyli ludzie posługujący się monetami bojskimi. Byli to więc prawdopodobnie Bojowie. Imiona wodzów takie jak Lugius, Gesorix to także imiona typowo celtyckie. Wydaje się więc, że ludzie widząc napór plemion z północy postanowili szukać szczęścia na południu.

Co do samego projektu badań. Jakie są jeszcze plany dotyczące Samborowic?

Dotyczą nie tylko Górnego, ale i Dolnego Śląska. Projekt zakłada przede wszystkim studia nad gospodarką, bo mało wiemy na ten temat. Dysponujemy licznymi, interesującymi znaleziskami z grobów, bo od wielu lat właśnie na tym koncentrowali się badacze. To na cmentarzyskach można odkryć wspaniałe uzbrojenie, ozdoby itd. Natomiast wciąż bardzo mało wiemy o ich podstawach gospodarczych. Głównym pytaniem naszego projektu jest to, czy rzeczywiście były to „celtyckie kresy”, czyli, czy był to obszar na uboczu, może nawet marginalny. Moim zdaniem tak nie było, a obszar ten był kluczowy i został zajęty w wyniku świadomej ekspansji, spowodowanej próbami opanowania tego terenu, a przynajmniej lokalnego handlu. Wiadomo, że obszar Bramy Morawskiej wiąże się ze szlakiem bursztynowym. Co ciekawe, podczas naszych badań w Samborowiach znaleźliśmy dość dużo ozdób z bursztynu, a nawet w pozostałościach jednego z domostw znajdował się warsztat takiego rzemieślnika obrabiającego bursztyn. Wydaje się, że chęć opanowania tego obszaru handlowego była bardzo istotna i temu poświęcamy również nasze prace. Głównie koncentrujemy się jednak na gospodarce – na analizie kości zwierzęcych z osady, żeby móc powiedzieć coś o funkcjonującym modelu gospodarczym. Mało o tym wiemy. Archeologia epoki żelaza koncentrowała się na badaniu cmentarzysk, a osady w sumie badane są od niedawna, dzięki dużym badaniom autostradowym. Musimy też posługiwać się tzw. metodami nieinwazyjnymi, żeby zidentyfikować obiekty celtyckie ginące w morzu reliktów innych kultur, bardzo licznych na tym terenie. W naszym zespole mamy koleżankę – archeozoologa, która określa zwierzęce szczątki kostne, określając np. ile było zwierząt dzikich. To mówi nam też o ówczesnym krajobrazie, roli myślistwa… ta była zapewne niewielka. Raczej koncentrowano się na hodowli. To ciekawe: Celtowie kojarzeni są z dzikiem, z dziczyzną, świnią i one rzeczywiście są obecne np. jako dary grobowe, ale istotniejsze było bydło. Widać też pewną specjalizację: tam, gdzie pojawia się rzemiosło, w centrach rzemieślniczo-handlowych jak w Nowej Cerekwi i na osadach, gdzie funkcjonują jakieś warsztaty i nie ma tylko rolników, to widać, że ci ludzie nie mieli czasu na wypasanie bydła. Hodowano świnie, owce, kozy, a bydła było znacznie mniej. Ci ludzie nie mieli na to ani miejsca, ani czasu – zajęci byli rzemiosłem i zadowalali się świnią, której hodowla przynosi szybki efekt. Z późnych źródeł pisanych wiemy zresztą, że bydło było ważne – płacono nim np. daniny czy kary. Ogólnie jednak koncertowano się na rolnictwie – mamy wiele szczątków roślin uprawnych, których analizą zajmuje się kolejna koleżanka z zespołu. Dotyczy to zarówno roślin uprawnych, jak i dzikich. Te ostatnie pozwalają zrekonstruować ówczesną szatę roślinną. Co prawda okolice Samborowic już w młodszej epoce kamienia, w neolicie, zostały mocno odlesione i kości dzikich zwierząt jest stosunkowo niewiele. Żeby zapolować na grubego zwierza trzeba było iść daleko stąd, prawdopodobnie za Odrę. Pewnie jakieś połacie lasu w miejscach nieatrakcyjnych rolniczo istniały, ale było ich niewiele. Koncentrowano się więc na hodowli, dającej więcej korzyści.

Co w czasie przyszłych badań wasz zespół chce jeszcze rozwikłać?

Pomysłem na przyszłość jest np. zagadnienie surowcowe. Znajdujemy olbrzymią ilość przedmiotów metalowych, co świadczy o funkcjonowaniu tu hutnictwa, a także dużo śladów obróbki kowalskiej. Jednak śladów tych pracowni hutniczych, pieców dymarkowych, dobrze znanych z późniejszych czasów, w przypadku Celtów nie ma. To wielka zagadka. Zresztą, takich stanowisk jest mało nawet na terenach, które były gęściej zasiedlone przez Celtów. Chcielibyśmy więc znaleźć pierwsze stanowisko na Śląsku, które mogłoby być związane z działalnością hutniczą. Jest taka ciekawa, niewielka osada w okolicach Strzelina, gdzie zaczynamy wykopaliska. Natomiast inną kwestią jest też pochodzenie grafitu. Używano go w dużych ilościach do wyrobu naczyń. Czasem nawet 40% wszystkich naczyń w pozostałościach obiektów na osadach to ceramika grafitowa. Grafit musiał być transportowany w wielkich ilościach.

Celtowie importowali grafit?

Istnieje możliwość, że sprowadzano go z Moraw czy Dolnej Austrii, są dość dziś eksploatowane źródła na południu Czech. Jest jednak możliwość, że ten grafit brano skądś bliżej. Jest takie miejsce np. w Jesenikach, na Płaskowyżu Głubczyckim też są niewielkie wychodnie grafitu. Będziemy to badać i porównywać z tym, którego używali Celtowie.

A inne plany?

Chcielibyśmy też znaleźć więcej reliktów osadnictwa z okresu wczesnolateńskiego. Dużym sukcesem naszego projektu było znalezienie pierwszych, dobrze zachowanych obiektów osadniczych z tego okresu. Widać po nich różnicę w rozwoju, w porównaniu z okresami późniejszymi. Życzylibyśmy sobie więc więcej śladów tego najstarszego osadnictwa. Niedawno miała miejsce paradoksalna sytuacja na Górnym Śląsku: wszystkie cmentarzyska celtyckie znane były z okresu wczesnolateńskiego, a osady – z środkowolateńskiego. Więc porównywanie kultury materialnej z obu okresów było dość karkołomne. Również badanie cmentarzysk Celtów dostarcza bardzo ciekawych znalezisk. Tu na pewno przydałoby się włączyć w takie badania rozwinięte nauki biologiczne, np. badania genetyczne dla populacji kultury lateńskiej. Przydałoby się odnaleźć choć kilka grobów szkieletowych i je przebadać. Najlepiej byłoby badać konkretne kompleksy osadnicze: osady z cmentarzyskami, żeby móc rekonstruować krajobraz, w którym Celtowie żyli. To jest najciekawsze, jak wyobrażamy sobie świat tych ludzi. To jest fascynujące i życzyłbym sobie jak najwięcej takich odkryć, które by nam to umożliwiły.

Zatem – tego życzymy! Bardzo dziękuję za rozmowę.

Bóg zapłać!

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz