Urzędnik MSZ w rozmowie z dziennikarzami Radia ZET powiedział o kulisach korupcjogennego systemu wydawania polskich wiz. Jak mówi, w jednym z krajów afrykańskich przed polską ambasadą „stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty”. Opowiada też o naciskach politycznych z różnych stron, by ułatwiać masowe ściąganie gastarbeiterów do Polski.

Przypomnijmy, że Piotr Wawrzyk został odwołany z funkcji wiceministra spraw zagranicznych przez premiera Mateusza Morawieckiego w czwartek 31 sierpnia br. Oficjalnie, powodem był „brak satysfakcjonującej współpracy”, jednak według ustaleń dziennikarzy, powodem dymisji było to, że to on stał za kontrowersyjnym projektem rozporządzenia w sprawie ułatwienia wjazdu do Polski imigrantom z ponad 20 krajów. Po ujawnieniu sprawy przez media rząd PiS wycofał się z tego projektu.

Jak pisaliśmy, sprawa dymisji wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka ma mieć związek „z intensywnym śledztwem” prowadzonym przez CBA. Pisała o tym m.in. „Rzeczpospolita”. Chodzi o aferę z „korupcjogennym systemem” wydawania wiz do Polski. Wiceminister stracił stanowisko z końcem sierpnia – kilka godzin po tym, jak do MSZ weszli funkcjonariusze CBA.

Dziennikarze Radia Zet i RadioZET.pl podają, że „wychodzą na jaw szczegóły dotyczące ułatwień w napływie kilkuset tysięcy migrantów do Polski, pochodzących między innymi z krajów muzułmańskich” w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

„W sprawie chodzi o handel polskimi wizami i podejrzenie korupcji, które może dotyczyć nawet 350 tysięcy wydanych wiz” – czytamy w serwisie internetowym stacji. Powołują się na ustalenia posłów Koalicji Obywatelskiej, którzy w środę przeprowadzili kontrolę poselską w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

W rozmowie z dziennikarzami Radia Zet „jeden z wysoko postawionych urzędników MSZ” wytłumaczył, na czym polegał proceder dotyczący wydawania wiz. Uważa, że do nieprawidłowości dochodziło już w konsulatach. Opisał przypadek jednego z krajów afrykańskich, którego obywatele starali się o uzyskanie wiz do Polski.

„Przed naszą ambasadą stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko. Wysłaliśmy tam kontrolę i zdecydowaliśmy o wstrzymaniu wydawania wiz” – twierdzi źródło stacji. Po pewnym czasie MSZ miało jednak zmienić decyzję i wizy w tym kraju ponownie zaczęły być wydawane. Z jego słów wynika, że nastąpiło to po presji ze strony „lokalnych oficjeli” tego państwa w Afryce, a nawet jego ambasadora w Warszawie. „W końcu musieliśmy ustąpić” – podsumował.

Według ustaleń „Rzeczpospolitej”, chodziło o system „wiza-konsul”, który za pieniądze można było „obejść”, zaś MSZ faktycznie utraciło nad tym kontrolę. Głównie dlatego, że całą techniczną obsługę prowadzenia tego systemu powierzono firmie zewnętrznej. Część specjalnych firm opanowała umiejętność błyskawicznego rezerwowania wolnego miejsca w kolejce i omijania czasochłonnych procedur. Cudzoziemcy, którzy potrzebowali polskiej wizy np. do pracy w Polsce, według ustaleń mediów płacili za to 4-5 tys. dolarów, a czasem nawet więcej. System ułatwień wizowych de facto ułatwiał taki proceder, szczególnie firmom, które szukały imigrantów zarobkowych.

„Departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, by zwiększyły ilość wydawanych wiz” – pisała „Rzeczpospolita”. Według jej źródła, tłumaczono to tym, że „biznes potrzebuje więcej ludzi do pracy”. Jednocześnie, gazeta pisze, iż „rzeczywiste zapotrzebowanie rynku nie było wcale aż tak duże”.

Urzędnik MSZ powiedział dziennikarzom Radia ZET, że ocena ryzyka imigracyjnego należy do konsula. „Jeśli firmy miały problem z szybkim załatwieniem wiz w konsulacie, przychodziły do centrali i mówiły: „jeśli nam nie pomożecie, to cena owoców będzie 2-3 razy wyższa, bo bez pracowników z zagranicy ich nie zbierzemy”. Każda firma przychodziła z politykiem, przychodzili ze wszystkich stron sceny politycznej… Znaleźliśmy się pod presją” – powiedział urzędnik.

Osoba ta twierdzi też, że sygnały o nieprawidłowościach przy wystawianiu wiz w konsulatach dochodziły do polskiego MSZ już dwa lata temu, przy czyn przynajmniej w jednym przypadku sprawę przekazano służbom. Odnosząc się do dymisji wiceministra Wawrzyka powiedział, że mógł on paść ofiarą „różnych grup interesów”, względnie wytypowano go jako „kozła ofiarnego za rozporządzenie, z którego musiał wycofać się PiS”.

Serwis Radia Zet przytacza unijne dane, z których jasno wynika, że Polska jest w UE liderem, jeśli chodzi o przyznawanie cudzoziemcom zezwoleń na tak zwany pierwszy pobyt, czyli „first residence permit”. Według Eurostatu, nasz kraj w 2022 roku wydał ponad 700 tys. takich pozwoleń cudzoziemcom ze 148 krajów. Na drugim miejscu są Niemcy (niecałe 540 tys. pozwoleń), a dalej Hiszpania (ponad 450 tys.) i Włochy (niemal 340 tysięcy dokumentów).

Przypomnijmy, że „Rzeczpospolita” poinformowała w czerwcu, że MSZ chce ułatwić imigrację do Polski obywatelom ponad 20 państw, głównie z Azji. Ministerstwo chciało umożliwić im ubieganie się o wizę bezpośrednio w polskim MSZ, a nie w konsulacie. Przyjęto, że będzie to „nie mniej niż 400 tys. osób rocznie”. Za projektem rozporządzenia w tej sprawie stał właśnie Piotr Wawrzyk. Dodajmy, że odpowiadał też za przygotowanie wyborów parlamentarnych za granicą.

Sprawa została wówczas nagłośniona. Odniósł się do niej publicznie nawet lider Platformy Obywatelskiej, były premier Donald Tusk, który skrytykował PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Mówił, że Kaczyński jednocześnie szczuje na migrantów i chce ich wpuścić setki tysięcy. W związku z licznymi głosami krytyki, krótko po tym PiS jednak wycofał się z tego pomysłu. Rzecznik rządu Piotr Müller oświadczył, że „rozporządzenie nie będzie procedowane, aby nie wywoływać emocji”.

Projekt zakładał rozszerzenie o 20 grupy państw, których obywatele mogliby ubiegać się o wizy nie przez konsulów, lecz przez urzędników MSZ. Wymieniono w nim takie państwa jak: Pakistan, Arabia Saudyjska, Azerbejdżan, Filipiny, Indie, Kuwejt czy Turcja.

Twórcy projektu wskazywali, że „rosnące zainteresowanie uzyskaniem wizy, potrzeby polskiego rynku pracy, a jednocześnie brak zwiększenia zatrudnienia w urzędach konsularnych i tym samym zapewnienia sprawnej obsługi wizowej wymusił poszukiwanie innych rozwiązań”.

Złożenie wniosku o wydanie wizy do szefa MSZ miałoby być możliwe, gdy w danym kraju działają „usługodawcy zewnętrzni”. Chodzi o firmy, które zajmują się sprowadzaniem cudzoziemców na polski rynek pracy (przyjmują dokumenty i przekazują je do MSZ), zgodnie z zapotrzebowaniem zgłoszonym przez pracodawców.

Przypomnijmy, że w kwietniu br. zwracaliśmy uwagę, że MSZ chce przyspieszyć też procedury związane z zatrudnianiem w Polsce pracowników sezonowych z Azji i z Afryki. Ma temu służyć stworzenie polskiego konsulatu w Bangladeszu i więcej pracowników w konsulacie w Indiach.

Czytaj także: Tu my, Polacy, jesteśmy gospodarzami i mamy pierwszeństwo – twierdzi Morawiecki

radiozet.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply