Zaledwie 17 Polaków z województwa podkarpackiego jest oficjalnymi właścicielami 12,5 tys. samochodów jeżdżących po Ukrainie.

Skalę rejestracji samochodów w Polsce na potrzeby mieszkańców Ukrainy opisuje lokalny portal nowiny24.pl na podstawie reportażu TVN Turbo. Obywatele Polski rejestrują na siebie dziesiątki i setki samochodów, których współwłaścicielami zostają mieszkańcy Ukrainy. Ci ostatni mogą dzięki temu uniknąć płacenia swojemu państwu wysokich ceł odd wwozy zakupionych za granicą samochodów. Cła takie mogą dochodzić do kwoty 2 tys. dolarów.

“Przepisy polskie na to pozwalają, więc jeśli strona czy klient się do nas zwróci do rejestracji i posiada wszystkie potrzebne przepisami prawa dokumenty, to musimy zarejestrować, nie możemy tak po prostu odmówić” – powiedział urzędnik z Wydziału Komunikacji, Transportu i Dróg w Przemyślu, Wiesław Jurkiewicz. To właśnie w okolicach Przemyśla mieszkają 17 Polaków, którzy są formalnymi współwłaścicielami 12,5 tys. jeżdżących po Ukrainie samochodów.

Rzecz jasna Polacy ci nie pomagają Ukraińcom za darmo. Według portalu każdy obywatel Polski zgadzający się na rejestrację pojazdu, którego współwłaścicielem i faktycznym dysponentem zostaje Ukrainiec, otrzymuje za swoją “przysługę” 100-500 zł. Jaką skalę przybrał ten proceder niech świadczy fakt, że “w ciągu godziny na przejściu w Korczowej odprawianych jest 80 pojazdów, z czego 60 – zarejestrowane na współwłaściciela polsko-ukraińskiego” jak powiedziała funkcjonariuszka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej Elżbieta Pikor.

Czytaj także: Masowa rejestracja aut w Polsce przez Ukraińców tworzy sztuczny tłok na granicach

nowiny24.pl/kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. KazimierzS
    KazimierzS :

    Podejrzewam, że Ukraińcy rejestrują też na “polskie blachy”, bo łatwiej takowymi poruszać się do pracy na Zachód. Pracuję w Niemczech i występuje tutaj OLBRZYMIA nadreprezentacja samochodów z Polski z numerami typu “RJA” – często są to busy pełne pracowników ubranych w najtańsze ubrania robocze lub wręcz dżinsy (z wyraźnymi “oznakami pobytu” na budowie). Polacy tutaj się już baaardzo rzadko tak ubierają.