Rzeczpospolita: podwodna broń osłoni Wybrzeże

Uczestnicy debaty nt. okrętów podwodnych zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” twierdzą, że Bałtyk pozwala doskonale wykorzystać atuty broni podwodnej, a nowe okręty wyposażone w rakietową broń precyzyjnego rażenia zmienią strategiczną sytuację w regionie. Zaznaczają jednak, że rola okrętów podwodnych może być szersza.

– Wyposażenie Marynarki Wojennej w trzy nowe okręty podwodne uzbrojone w dalekosiężne pociski manewrujące to jedno z najważniejszych wyzwań modernizacji armiiczytamy na stronach „Rzeczpospolitej”, która zorganizowała debatę z udziałem przedstawicieli rządu i ekspertów ws. programu „Orka”, wartego 10 mld zł. Zaznacza, że pojawienie się w polskim arsenale nowych okrętów podwodnych wyposażonych w rakietową broń precyzyjnego rażenia zmieni strategiczną sytuację nie tylko na Bałtyku, ale również w całym regionie. Przypomina przy tym, że polskie stocznie nie mają żadnych doświadczeń technologicznych i produkcyjnych w tej dziedzinie.

Podczas debaty „Strategiczna inwestycja w okręty podwodne. Szanse dla polskiego przemysłu. Dylematy, które należy rozstrzygnąć” w redakcji „Rzeczpospolitej” Bartosz Kownacki, wiceminister obrony potwierdził, że rząd jest już w zaawansowanej fazie przygotowań do zamówienia okrętów podwodnych. Przyznał również, że zdaje sobie sprawę z ogromu przedsięwzięcia, w tym z konieczności stworzenia warunków do technologicznej współpracy przyszłego dostawcy-producenta podwodnej broni i polskich stoczni. Potwierdził zarazem, że Polska zamówi jednostki w pełni operacyjne, uzbrojone w broń ofensywną w postaci rakiet manewrujących o zasięgu co najmniej tysiąca kilometrów. Ma ona pełnić rolę odstraszającą.

Kownacki zwrócił również uwagę, że nowe okręty podwodną trafią na stan polskiej armii nie wcześniej niż za 8 lat. Do tego czasu konieczne będą tzw. rozwiązania pomostowe, z uwagi na to, że „obecnie eksploatowane okręty są u kresu sprawności technicznej”.Nie wykluczył, że w tej kwestii Polska może współpracować z Norwegią. Podkreślił także, że obecny polski rząd jest zdeterminowany, aby przy okazji wielkich zakupów wojskowych tworzyć miejsca pracy w kraju, a ponadto jest zainteresowany wymianą technologii.

Głos zabrał również biorący udział w debacie Morten Tiller, dyrektor generalny i ds. uzbrojenia w norweskim Ministerstwie Obrony. Jego zdaniem, koordynacja programu z Polakami lub Holendrami ws. zakupu 7 okrętów jest możliwai może ona przynieść szereg korzyści, m.in. w postaci oszczędności przy szkoleniu załóg, logistyki czy dostaw części zamiennych. Norwegowie rozważają zakup okrętów francuskich lub niemieckich, a decyzja w tej sprawie ma zapaść w 2017 roku. Nie rozważają jednak budowy ich u siebie, ale wykorzystania w nich produkowanego przez siebie sprzętu, jak np. sonary. Tiller zaznaczył też, że Norwegia ma inne oczekiwania niż Polska. M.in. obecnie nie planują pozyskiwania pocisków manewrujących. Chcą jednak, by ich nowe jednostki w przyszłości, w razie potrzeby, mogły zostać w nie wyposażone.

Z kolei były dowódca okrętu podwodnego, szef szkolenia Marynarki Wojenne, a obecnie analityk, kontradmirał w stanie spoczynku Stanisław Kania radził, by poza inwestycjami przemysłowymi skoncentrować się także na jakości zamawianej broni.

– Z 25 lat mojej praktyki wynika, że Bałtyk, jak żaden inny akwen, pozwala wykorzystać wszystkie walory broni podwodnej. Koniecznie należałoby je wzmocnić przez wyposażenie nowych okrętów w broń rakietową – pociski manewrujące i najnowsze systemy napędowe działające bez dostępu powietrza– przekonywał kontradmirał Kania. Uważa, że optymalnym rozwiązaniem byłoby zapewnienie polskim firmom technologii i kompetencji do remontowania i serwisowania okrętów w polskich stoczniach.

Komandor rezerwy Krzysztof Marciniak, wykładowca Akademii Marynarki Wojennej zwracał uwagę, że polscy decydenci powinni jednoznacznie przesądzić, czy przyszła broń podwodna ma mieć zastosowanie ofensywne czy raczej obronne.Jego zdaniem w procesie wyposażania sił morskich w okręty podwodne nie można uzależniać zakupów strategicznej broni, wzmacniającej zdolności bojowe polskiej floty na Bałtyku, od wyposażenia jednostek w rakiety manewrujące. Przekonywał, że nawet bez nich „możliwości oddziaływania sił podwodnych nawet na cele nabrzeżne są nie do przecenienia”.

– Podoba mi się w tym względzie podejście Norwegów, którzy nie uzależniają nabycia nowych okrętów od rezultatu skomplikowanych, politycznych negocjacji w sprawie dostaw skrzydlatych pocisków z rządami we Francji czy USA, czyli w krajach potencjalnych producentów i dostawców, ale zawczasu chcą przygotować nowe jednostki do przenoszenia rakiet. My powinniśmy zrobić to samo– powiedział komandor Marciniak.

Głos zabrał także dr Jacek Bartosiak, który przekonywał, że kluczowe dla przyszłości podwodnej floty będzie stworzenie przemyślanej strategii jej użycia, gdyż nie są one wyłącznie platformami do przenoszenia dalekosiężnych, strategicznych pocisków.Podkreślił, że obecnie okręty podwodne mogą być wykorzystywane również jako doskonały środek rozpoznania i wywiadu elektronicznego, minowania ofensywnego czy jako mobilne centrum zarządzania flotą podwodnych robotów.

– Właśnie ten tradycyjny wydawałoby się sposób paraliżowania ruchów wroga na morzu w specyficznych warunkach Bałtyku może być nadzwyczaj skuteczny– podkreślił dr Bartosiak.

Przeczytaj więcej:

Norweski okręt podwodny typu 210 Ula trafi do Polski?

Polska chce kupić okręty podwodne – Szwedzi przebiją Francuzów?

Rp.pl/ Kresy.pl

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jerzy_a_j
    jerzy_a_j :

    Ścisła współpraca wojskowa z państwami skandynawskimi powinna być naszym priorytetem. W obrębie Bałtyku mamy wspólne interesy. Najoptymalniejsze rozwiazanie to stworzenie wspólnego koncernu zbrojeniowego szwedzko-polskiego na bazie aktywów Saaba i PGZ. Zakup saabowskich łodzi podwodnych mógłby być pierwszym krokiem w tym celu. Uważam, iż w naszym interesie jest rozkręcenie wyścigu zbrojeń na Bałtyku. Pytanie czy mamy aktywa, aby to zrobić.

    • krok
      krok :

      Aktywa się znajdą, można jeszcze bardziej się zadłużyć, dodatkowo opodatkować firmy, ludzi, zabrać rencistom, czy chorym, bo głównie najuboższym rządy PO i PIS zabierają. Ja tylko się zastanawiam, ale ekspertem nie jestem, że w tak płytkim i małym morzu, można kogokolwiek straszyć okrętami podwodnymi. W dobie satelit, rakiet międzykontynentalnych, dronów.

      • zan
        zan :

        Jerzy bredzi. Poza tym używa słowa “Najoptymalniejsze” – a to oznacza, że nie wie, że optymalny to już stopień najwyższy. To po prostu idiota. Tylko idiota przy rosnącym długu i braku własnej zbrojeniówki może proponować wyścig zbrojeń.

  2. jazmig
    jazmig :

    Bałtyk jest płytkim morzem i nie ma problemu w wykryciu w nim okrętów podwodnych nie tylko z samolotów, ale również z satelitów. Jedna torpeda rozwiązuje problem, inna metoda, to podwodny wybuch nuklearny, który w promieniu kilkudziesięciu kilometrów zgniecie jak puszki po konserwach, wszystkie okręty podwodne. Takie okręty mają sens w oceanach lub na dużych i głębokich morzach, ale nie na większym jeziorku, jakim jest Bałtyk.

  3. zan
    zan :

    Okręty podwodne, zwłaszcza z pociskami samosterującymi to broń ofensywna. Trzeba być pomyleńcem aby pisać o nich jako broniących wybrzeża, w dodatku takiej kałuży jak Bałtyk. Takie okręty to – po rakietach JASM – kolejny zakup OFENSYWNY. III RP jest szykowana do ATAKU a nie do obrony. Struktura jej armii i uzbrojenia przewiduje wyłącznie atak.