Prezydent Bułgarii Rumen Radew został w niedzielę ponownie wybrany na drugą kadencję po zdobyciu 66,7% oddanych głosów – poinformował portal Balkan Insight.
Jak poinformował portal Balkan Insight, prezydent Bułgarii Rumen Radew został w niedzielę ponownie wybrany na drugą kadencję po zdobyciu 66,7% oddanych głosów. Jego centroprawicowy rywal Anastas Gerdżikow był daleko w tyle z 31,9 procentami w niepełnych jeszcze wynikach. Jednak na znak powszechnej apatii politycznej frekwencja była na najniższym w historii poziomie zaledwie 34,1 procent.
Była to druga tura wyborów prezydenckich. W pierwszej z 14 listopada, prezydent Radew zdobył 49,42 proc. oddanych głosów.
Podobnie jak ostatnim razem w 2016 roku, Radew startował jako kandydat niezależny, choć wspierany przez Bułgarską Partię Socjalistyczną, a rektor Uniwersytetu Sofijskiego Gerdżikow startował również jako kandydat niezależny, ale wspierany przez byłą rządzącą partię GERB.
„Fakt, że jeden [kandydat] wygrał, a drugi przegrał, wydaje się nieistotny, gdy 80 procent społeczeństwa czuje się niereprezentowane” – powiedział Gerdżikow mediom w niedzielę wieczorem, odnosząc się do słabej frekwencji i dodając, że być może nie w pełni przekonał wyborców, że był naprawdę niezależny.
„Status quo próbowało wrócić na białym koniu, ale nie powiodło się” – powiedział Radev w swoich pierwszych komentarzach, odnosząc się do wsparcia GERB dla swojego rywala.
Jak informowaliśmy, Rumen Radew powiedział, że uważa Krym za rosyjskie terytorium, a sankcje nałożone na Rosję za nieskuteczne. Słowa padły podczas debaty z jego rywalem do prezydenckiego fotela Anastasem Gerdżikowem.
Podczas debaty kandydatów poróżniła sprawa Krymu. Gerdżikow nazwał Krym terytorium ukraińskim i opowiedział się za utrzymywaniem sankcji wobec Rosji, dopóki sprawa Krymu i kwestia praw człowieka w Rosji nie zostaną rozwiązane.
Z kolei Radew powiedział, że sankcje wobec Rosji są nieskuteczne. „Niezwykle ważny jest pragmatyzm w polityce zagranicznej. Sankcje wobec Rosji wydają się nieskuteczne. Potrzebujemy pragmatycznej polityki wobec Moskwy. Wreszcie nie możemy zapominać, że Rosja pełni ważną rolę w walce z globalnym terroryzmem” – mówił prezydent Bułgarii.
Zapytany przez Gerdżikowa, czyj jest Krym, Radew odpowiedział: „Teraz jest rosyjski”. Radew wskazał, że Rosja nie może być “modelem rozwoju” dla Bułgarii, ale nie może też być jej wrogiem i opowiedział się za poszukiwaniem dialogu z Moskwą. Gerdżikow zauważył, że stosunki z Rosją powinny być pragmatyczne, ukierunkowane na wymianę inwestycji i wspólne inicjatywy gospodarcze.
Ukraina wezwała w piątek ambasadora Bułgarii Kostadina Kodżabaszewa do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Kijowie, aby wyrazić zaniepokojenie wypowiedziami bułgarskiego prezydenta Rumena Radewa, że uważa Krym za rosyjskie terytorium.
„Słowa obecnego prezydenta Bułgarii nie przyczyniają się do rozwoju dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą a Bułgarią i są ostro sprzeczne z oficjalnym stanowiskiem Sofii w sprawie wspierania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy w jej uznanych międzynarodowo granicach” – oświadczyło ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych.
Kresy.pl/Balkan Insight
Pomarzyć zawsze można – gdyby Duduś był cokolwiek niezależny i cokolwiek myślący. Gdyby tak nie chwalił żołnierzy przeklętych, gdyby …