Jak dowiedział się portal Kresy.pl, niedzielne spotkanie przedstawicieli polskiego Sejmu z działaczami organizacji polskich na Wileńszczyźnie miało niecodzienny finał. Stanowisko zaprezentowane przez posła Roberta Winnickiego, prezesa Ruchu Narodowego, zostało zaatakowane przez Czesława Okińczyca. Finałem tej polemiki miała stać się groźba: „Proszę uważać panie pośle. Proszę pamiętać, że jest pan na Litwie!”. W tle całej sprawy rozgrywa się dramat Polaków na Litwie, od 26 lat, poddawanych lituanizacji. Kresy.pl zebrały obszerne relacje, ukazujące przebieg i kulisy spotkania.

Poprzedni weekend obfitował w wydarzenia wśród Polaków na Wileńszczyźnie. W sobotę w stolicy miał miejsce wykład senatora RP, prof. Jana Żaryna, tego dnia swoją wizytę na Litwie rozpoczęła sejmowa Komisja ds. Łączności z Polakami za Granicą. W niedzielę w Solecznikach, jednym z dwóch rejonów Litwy zarządzanych przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, odbywały się uroczystości dożynkowe. Na imprezę zjechało się wiele delegacji oraz gości z Polski. Wśród nich posłowie oraz senatorowie RP – zarówno w delegacjach jak i indywidualnie. Jednym z nich był Robert Winnicki.

– Wybrałem się na Wileńszczyznę z dwóch powodów. Po pierwsze – od dawna mam bardzo żywe kontakty z tamtejszą społecznością polską. W lipcu na przykład dwóch młodych działaczy, którzy wcześniej zorganizowali akcję pisania na facebooku nazwisk po polsku, było moimi stażystami w Sejmie RP. Zapraszano mnie do kolejnego odwiedzenia Wileńszczyzny już wielokrotnie. Drugim powodem była wizyta Komisji Łączności; chciałem na miejscu przyjrzeć się jej pracy – mówi nam Winnicki.

Oprócz uroczystości dożynkowych w niedzielę odbyło się również spotkanie przedstawicieli Sejmu z reprezentantami organizacji społecznych Polaków na Litwie. Przybyło kilkadziesiąt osób, szczelnie wypełniając salę Domu Polskiego w Wilnie. Wśród nich najważniejsze organizacje zajmujące się oświatą, takie jak Macierz Szkolna czy Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, przedstawiciele polskich mediów, Związku Polaków na Litwie, Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej, przedsiębiorców, naukowców i wielu innych.

Oprócz przedstawicieli Sejmu RP w spotkaniu brała udział nowa ambasador RP na Litwie, Urszula Doroszewska. Nieobecni byli polscy samorządowcy Wileńszczyzny, posłowie na sejm Republiki Litewskiej oraz lider AWPL Waldemar Tomaszewski – rozmowę z nimi delegacja sejmowa zaplanowała na poniedziałek. Przebieg spotkania zrelacjonowali nam uczestnicy – pragnący zachować anonimowość działacze społeczności polskiej na Litwie.

– Zaczęło się standardowo – od prośby pani poseł [Anna Schmidt – Rodziewicz, przewodnicząca Komisji Łączności z Polakami – red.] o przedstawienie problemów ale i pozytywnych przejawów naszej polskiej aktywności na Litwie. Najpierw oczywiście od oświaty, bo Litwini cały czas dążą do ograniczenia i zniszczenia naszego szkolnictwa. M.in. dlatego słynna szkoła im. Joachima Lelewela w wileńskiej dzielnicy Antokol została faktycznie zlikwidowana – dzieci zostały przeniesione do budynku w innej dzielnicy. Temu tematowi poświęcony był początek spotkania. Było narzekanie i prośby z naszej strony, były pytania, rady i obietnice ze strony delegacji z Warszawy – czyli to co zawsze dzieje się w tego typu sytuacjach – relacjonuje Polak z Wileńszczyzny.

– Od początku lat 90. Litwini coraz to w nas uderzają. Rozpędzili samorządy, od 7 lat nie ma ustawy o mniejszościach narodowych a od 2011 obowiązuje ustawa oświatowa nastawiona na likwidację naszego szkolnictwa. Idzie cios za ciosem. Delegacje z Polski przyjeżdżają, wzruszają się na Rossie, tańczą poloneza, składają kwiaty, modlą się w Ostrej Bramie, obiecują wsparcie a potem… mówią publicznie o dobrych relacjach polsko-litewskich i wyjeżdżają. Przysyłają nam książki i tornistry zamiast zawiesić relacje z Republiką zanim ta nas zgnębi do reszty. A Litwini robią swoje bo Warszawa nie stawia sprawy twardo. My jesteśmy w tych „dobrych relacjach” tylko zbędnym balastem.

– Dlatego – jak mówi jeden z Wilniuków – spodziewaliśmy się, że i to spotkanie będzie takim odprawieniem rytuału. My nie możemy przecież podskakiwać, bo Warszawa daje pieniądze m.in. na szkoły a poza tym tylko rząd Polski może coś wymusić na Litwinach. Więc jak zwykle zagryzaliśmy zęby. Ale pół godziny po rozpoczęciu zjawił się poseł Winnicki. Po jakimś czasie zabrał głos i powiedział to, co my tutaj myślimy na temat podejścia kolejnych rządów do praw Polaków na Litwie.

Co takiego padło i dlaczego wywołało taką sensację wśród działaczy polskich na Litwie? Pytamy o to Roberta Winnickiego. – Nie powiedziałem nic szczególnego. Od dwóch lat w Sejmie staram się uświadomić komu tylko można, że detaliczne rozmowy z Litwą o problemach naszych rodaków mają sens tylko wtedy, gdy zmieni się priorytet polskiej polityki zagranicznej. To znaczy kiedy jasno – będziemy komunikować – żadnych polskich samolotów, żadnych porozumień energetycznych, żadnej współpracy politycznej z Litwą bez rozwiązania problemów naszej mniejszości, bez zaprzestania presji lituanizacyjnej. Tymczasem będąc na dożynkach w Solecznikach słyszałem m.in. z ust obecnej pani ambasador na Litwie wyłącznie zaklinanie rzeczywistości, czyli powtarzanie mantry o „dobrych relacjach” czy nawet absurdalnego hasła „za wolność naszą i waszą”. Obecność w Solecznikach przewodniczącego litewskiego parlamentu została w dużej mierze zmarnowana. Ja wykorzystałem rozmowę w wąskim gronie i powiedziałem mu wprost, że Litwa powinna móc liczyć na tyle życzliwości i dobrej współpracy ze strony Polski co Polacy na Litwie w realizacji swoich praw ze strony tamtejszych władz. Powtórzyłem to stanowisko podczas spotkania parlamentarzystów z Warszawy z działaczami polskimi Wileńszczyzny. Mówiąc wprost – żaden polski polityk nie ma prawa zająknąć się o „dobrych relacjach” bez twardego żądania zaprzestania lituanizacji i spełnienia naszych oczekiwań. A my chcemy bardzo niewiele – tylko tyle by Polacy na Litwie mieli te same prawa co Litwini i inne mniejszości w Polsce. Do czego zresztą Litwa zobowiązana jest umowami międzynarodowymi, które notorycznie łamie. Co więcej – my jako państwo mamy w ręku argumenty do tego, by Litwie takie wymagania przyzwoitości stawiać.

– Winnicki zebrał burzę braw od zgromadzonych bo powiedział to, co my wiemy od dawnatłumaczy działacz mniejszości polskiej na Litwie – tylko twarde stanowisko Warszawy może nam pomóc. Bo Litwini mają cel nasze dzieci zlituanizować, a polskie rządy mają cel – dobre relacje. No to kto jest ofiarą tej „przyjaźni”? – pyta retorycznie – Poseł Winnicki ośmielił zresztą naszych ludzi, którzy zaczęli kolejne swoje wystąpienia rozpoczynać od przyznania mu racji i w tym właśnie duchu się wypowiadać.

Okazuje się jednak, że nie wszyscy obecni na sali przedstawiciele społeczności polskiej Wileńszczyzny byli tego samego zdania. Stanowisko zaprezentowane przez posła Roberta Winnickiego, a  podtrzymywane później przez kolejnych uczestników, zostało zaatakowane przez Czesława Okińczyca. Okińczyc jest znanym w Wilnie właścicielem radia „Znad Wilii”, doradcą rządów litewskich ds. mniejszości narodowych. Nosi tytuł Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Ambasadora Republiki Litewskiej nadany mu przez prezydenta Adamkusa. W środowisku wileńskich Polaków reprezentuje wąską ale wpływową grupę liberałów – zwolenników asymilacji. Przeciwstawia się polityce organizacji takich jak Związek Polaków na Litwie, Macierz Szkolna, Forum Rodziców Szkół Polskich, czy Akcja Wyborcza Polaków na Litwie.

Okińczyc mówił długo, dookoła i to co zawsze – że nie można kwestii naszych praw „mieszać” ze stosunkami pomiędzy Polską a Litwą. Oczywiście tu w Wilnie każdy wie, dlaczego on tak się wypowiada; po pierwsze dlatego, że od początku lat 90. związany jest z rządową stroną litewską. Po drugie; bo ma swoje prywatne biznesy związane z „dobrymi relacjami” – opowiada kolejny Polak z Wilna. – Zresztą nie on jeden tego dnia pokazał o co mu chodzi. Na sali był również drugi orędownik litewskich interesów, Aleksander Radczenko.

– Tak to prawda, doszło do wymiany zdań pomiędzy mną a tymi panami – relacjonuje Robert Winnicki – Radczenko opowiadał swoje standardowe bzdury o zrusyfikowanej mniejszości i o tym, że Litwini w Polsce też się asymilują. Przerwałem mu bo jak w ogóle można porównywać dobrowolną asymilację, jaka zachodzi wśród różnych mniejszości w Polsce, które mają zagwarantowane prawa, a wymuszaną przez władze lituanizacją! W sumie dobrze, że obaj ci dżentelmeni aż tak się obnażyli na tym spotkaniu – podkreśla Winnicki – Jeżdżąc od lat na Wileńszczyznę nieustannie słyszę o Okińczycu i Radczence jako tych, którzy robią za rzeczników litewskiego interesu wśród mniejszości polskiej. Zresztą  – Okińczyc jest ambasadorem Republiki Litewskiej a Radczenko od lat pełni dobrze płatne funkcje przy kolejnych, litewskich rządach. Nie wiem na jakiej zasadzie ci reprezentanci litewskich władz, choć polskojęzyczni, biorą udział w takich spotkaniach jako ludzie z organizacji polskich na Wileńszczyźnie. Ci panowie reprezentują głównie siebie i swoje prywatne interesy, a przede wszystkim – stanowisko kolejnych litewskich rządów.

– Winnicki wyłożył kawę na ławę i myśmy przyklasnęli, więc Radczenko i Okińczyc zostali zmuszeni do kontrataku – mówi działacz mniejszości polskiej –  Zresztą, oni tak robią zawsze na tego typu spotkaniach. I potem delegacja z Warszawy notuje: „Polacy na Wileńszczyźnie podzieleni, niektórzy opowiadają się za kontynuowaniem dialogu z Litwą na dotychczasowych zasadach”. A przecież to bzdura. Zresztą, Okińczyc nie wytrzymał ciśnienia – dodaje.

Mowa o końcówce spotkania. Jak relacjonują jego uczestnicy, poseł Winnicki podsumował wystąpienie Okińczyca, odnoszące się do jego wcześniejszej wypowiedzi, jednym zdaniem: „Dziękuję, że wygłosił pan po polsku stanowisko litewskie”. Czesław Okińczyc miał na to zareagować gwałtownie i powiedzieć do Winnickiego by ten „uważał” bo „znajduje się na Litwie”. Uczestnicy polskiej delegacji sejmowej byli zdziwieni a działacze mniejszości polskiej na Litwie wręcz zszokowani tymi słowami, po sali przeszedł pomruk oburzenia i niedowierzania. Przewodnicząca delegacji Sejmu Anna Schmidt-Radziewicz wezwała, by nie prowadzić rozmów w taki sposób. Niedługo potem spotkanie się zakończyło.

– Już po wyjściu z sali Okińczyc do mnie podszedł i powiedział żebym nie traktował jego słów jako groźby. Tłumaczył mi, że nie można stawiać ultimatów Litwie tylko trzeba dialogować. Ja go zapytałem co wyniknęło z dialogowania przez 26 lat. Nie miał odpowiedzi. Powiedziałem, że jedyne co się udało uzyskać, czyli filię Uniwersytetu Białostockiego w Wilnie za pierwszego PiS-u, to tylko dzięki twardej presji ze strony rządu w Warszawie w tej jednej tylko, niestety, sprawie. Okińczyc na to, że to nieprawda, bo on był przy tych negocjacjach. Ja go zapytałem: „po której stronie?” – bo byłem ciekaw kogo reprezentował. Usłyszałem na to „po właściwej” i sobie poszedł. Wymowne, prawda? Tę wymianę zdań słyszało więcej osób – podsumowuje Winnicki.

Kresy.pl

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    To jest przygnębiające, że na 460 posłów i 100 senatorów, znalazł jest tylko jeden, który otwarcie postawił sprawę prześladowań Polaków na Litwie.

    Ja rozumiem, że PO, PiS, PSL i nowoczesna to są jawne sprzedawczyki niemieckie lub amerykańskie, którzy wykonują polecenia swoich mocodawców, ale dlaczego posłowie Kukiz’15 postępują podobnie? Kto im płaci?

  2. jaro7
    jaro7 :

    Niech ten renegat,zdrajca i zaprzaniec Okińczyc vel okurwie.niec nie grozi Polkom bo jemu może przydarzyć się nieszczęście,i lepiej by ten litwin do Polski nie przyjeżdżał.Niech razem z tym debilem Radczenką nie udaja Polaków bo nimi nie są.O durnych polskojęzycznych przedstawicielach naszego MSZ szkoda mówić -dno.

  3. wilenski
    wilenski :

    My tu dobrze wiemy że Okinczyc i Radczenko to siewcy litewskiej propagandy.Ale dobrze że ta wiedza zaczyna docierać do Polski.Atak Okinczyca na posła Sejmu Rzeczpospolitej to wyraz pychy i pogardy, on czuje że ma parasol bezpieczeństwa nad sobą.Bo realizuje litewski scenariusz co potwierdził swoim wybuchem na tym spotkaniu.

  4. JanK
    JanK :

    Może warto by było to zgłosić do MSZ i poruszyć sprawę na najbliższym posiedzeniu Sejmu? Jest przecież kilku naocznych świadków, posłów na Sejm RP, obecnych na tym spotkaniu. A może w Polsce uważają, że można bezkarnie straszyć polskich posłów?