Zaognienie konfliktu z Iranem i znaczne pogorszenie relacji z władzami Iraku powoduje, że Waszyngton zainteresował się irackimi Kurdami.
Iracko-kurdyjski portal Rudaw.net poinformował, że do stolicy Regionu Kurdystanu Irbilu przybył w czwartek asystent sekretarza stanu USA ds. Bliskiego Wschodu David Schenkner. Spotkał się on z prezydentem autonomicznego regionu irackiego Neczirwanem Barzanim oraz jego premierem Nasrurem Barzanim.
Według komunikatu opublikowanego po spotkaniu “USA przyjmują rolę rządu Regionu Kurdystanu jako partnera i występują za pokojem i stabilnością w regionie”. Premier Regionu Kurdystanu napisał natomiast na Tweeterze, że obie strony “zgodziły się co do potrzeby dialogu na rzecz deeskalacji sytuacji”.
Po zaognieniu sytuacji w Iraku przez Amerykanów, gdy ich siły zbrojne zabiły pod Bagdadem ważnego irańskiego generała Ghasema Solejmaniego i irackiego generała Abu Mahdiego al-Muhandisa, iracki parlament przegłosował rezolucję o konieczności wycofania oddziałów amerykańskich z Iraku. Już w czasie debaty nad nią większość kurdyjskich deputowanych irackiej Rady Ustawodawczej zbojkotowała ją i głosowanie.
Władze USA już kilkukrotnie zapowiadały, że ich żołnierze nie opuszczą Iraku chyba, że po wypłaceniu przez Irakijczyków sporych sum pieniężnych. Ostatnio Donald Trump zagroził nawet zamrożeniem irackich aktywów w USA co miałoby katastrofalne skutki dla Iraku.
Władze centralne zareagowały już na działania USA. W sobotę do Irbilu wybrał się premier Iraku Adel Abdul al-Mahdi. On także spotkał się z prezydentem i szefem rządu Regionu Kurdystanu. W czasie swojej wizyty w tym regionie al-Mhdi podkreślił wagę tego by “Irak nie został zmieniony w pole regionalnych i międzynarodowych konfliktów”.
rudaw.net/kresy.pl
Nieco zaskakująca odpowiedź Kurdów, tym bardziej, że w ich oczach wiarygodność Amerykanów powinna być równa niemal zeru. Z drugiej strony Kurdowie może obawiają się ugrupowań szyickich. A Jankesy na nowo próbują pleść swoją sieć na Bliskim Wschodzie. Ale, żeby nie było, w tym tyglu nie tylko Amerykanie gmerają. Robi to każde mocarstwo od wielu stuleci. I chyba nigdy w tym regionie nie będzie spokojnie. Teraz mamy gambit rosyjsko-chińsko-turecko-amerykański. Show must go on.