W ocenie szefa KPRM Michała Dworczyka, jeśli podczas głosowania w Sejmie upadnie projekt ustawy o wyborach prezydenckich w trybie korespondencyjnym, to nie można wykluczyć scenariusza, w którym mają miejsce przyspieszone wybory parlamentarne.

Jak pisaliśmy, we wtorek wieczorem, po burzliwych obradach Senat odrzucił w całości ustawę powalającą na przeprowadzenie wyborów prezydenckich w sposób całkowicie korespondencyjny. Teraz ustawa wróci do Sejmu. Wcześniej zakładano, że posłowie mieliby zająć się nią w czwartek, jednak według informacji PAP może to nastąpić jeszcze dziś po południu.

W środę rano szef kancelarii premiera Michał Dworczyk w Programie Trzecim Polskiego Radia odniósł się do obecnej sytuacji politycznej w obozie Zjednoczonej Prawicy. Przypomnijmy, że przeprowadzaniu wyborów w tym miesiącu sprzeciwia się były wicepremier i lider partii Porozumienie, Jarosław Gowin, wraz z częścią swoich posłów. Aby odrzucić ewentualny sprzeciw lub poprawki Senatu, w Sejmie wymagana jest bezwzględna większość głosów. Klub parlamentarny PiS liczy obecnie 235 posłów. 18 z nich to posłowie Porozumienia. Wczoraj, we wtorek trzech posłów tej partii zaapelowało, by głosować za wyborami korespondencyjnymi w maju, wbrew stanowisku Gowina.

 

Dworczyk podkreślił, że PiS ma nadzieję, iż znajdzie się odpowiednia liczba posłów “nastawionych propaństwowo”, którzy poprą ustawę o głosowaniu korespondencyjnym. Jednocześnie przyznał, że trzeba brać pod uwagę scenariusz, w którym projekt ustawy zostanie odrzucony. Wówczas „możemy mieć do czynienia z bardzo poważną i trudną sytuacją polityczną, można wręcz powiedzieć – poważnym kryzysem politycznym”.

Szef KPRM powiedział, że w takim przypadku nie można wykluczyć żadnych scenariuszy. Dopytany, czy chodzi także o scenariusz podania się rządu do dymisji oraz przyspieszonych wyborów parlamentarnych odpowiedział, że należy “ostrożnie prowadzić takie dywagacje”, ale „nie można wykluczyć scenariusza takiego, w którym mają miejsce przyspieszone wybory”. Przyznał, że w kuluarach słychać takie głosy.

– (…) jest już jakaś umowa, dzięki której niektórzy parlamentarzyści Porozumienia liczą, że znajdą się w nowej większości, która będzie próbowała stworzyć rząd – dodał Dworczyk. Jego zdaniem, wybory prezydenckiej najpewniej nie odbędą się w zakładanym terminie 10 maja br. – Pozostaje nam zrobić wszystko, aby zostały one przeprowadzone w terminie przewidzianym w konstytucji, a ostatnim takim dniem jest 23 maja – zaznaczył.

We wtorek marszałek Sejmu Elżbieta Witek powiedziała skierowała pismo do przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, Sylwestra Marciniaka, czy PKW „jako najwyższy organ wyborczy jest w stanie zorganizować i przeprowadzić wybory w dniu 10 maja”. Jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem szef PKW przesłał jej odpowiedź, pisząc, że „przeprowadzenie wyborów prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 10 maja 2020 r. jest niemożliwe z przyczyn prawnych i organizacyjnych”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Przypomnijmy, że Witek zaznaczała, że termin ten nie jest obligatoryjny „i nie jest terminem jedynym”. Powołała się przy tym na jeden z artykułów polskiej Konstytucji, według którego termin wyborów prezydenckich musi zostać wyznaczony nie krócej, niż na 75 dni przed zakończeniem kadencji urzędującego prezydenta. Dzień ten przypada 23 maja. Ponadto, Marszałek Sejmu zapowiedziała, że w środę rano wystosuje oficjalne zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego, czy gdyby przesunęła termin wyborów prezydenckich, to byłoby to zgodne z Konstytucją.

Jak pisaliśmy, w poniedziałek Krzysztof Sobolewski, szef Komitetu Wykonawczego PIS zapowiedział, że w przypadku gdy posłowie Porozumienia zagłosują przeciwko ustawie ws. wyborów korespondencyjnych, wówczas będą musieli opuścić klub Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczoną Prawicę. W podobnym tonie we wtorek wypowiedział się wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, mówiąc, że ewentualna dymisja rządy zależy od rezultatów głosowania nad projektem ustawy.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jak pisaliśmy wcześniej, portal „Wprost” podał, powołując się na swoje źródła w kręgach politycznych, że kierownictwo PiS jest zdeterminowane by przeprowadzić głosowanie w sprawie zorganizowania 10 maja wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym. Kaczyński jest zdecydowany na doprowadzenie do głosowania w tej sprawie bez względu na zachowanie Gowina. Według wypowiadającego się anonimowo polityka bliskiego Jarosławowi Kaczyńskiemu, lider PiS już postanowił, że do głosowania ws. ustawy i tak dojdzie i „zrobi to specjalnie, żeby winę za przegrane głosowanie i kryzys polityczny zwalić na Jarosława Gowina i Porozumienie”. Przedstawiciele PiS wciąż liczą na to, że uda się przekonać Porozumienie do zagłosowania za projektem. Jednak Kaczyński ma już mieć plan działania na wypadek przegranego głosowania. Wówczas miałby zostać ogłoszony stan klęski żywiołowej przy jednoczesnym podaniu się rządu Mateusza Morawieckiego do dymisji, co oznaczałoby, że w takim przypadku w sierpniu razem z wyborami prezydenckimi odbyłyby się również przedterminowe wybory parlamentarne.

Część informacji wskazuje, że niektórzy posłowie Porozumienia najwyraźniej „wyłamują się” i prawdopodobnie w głosowaniu zagłosują po myśli PiS. W środę rano poseł tej partii Kamil Bortniczuk, mający opinię bliskiego współpracownika Gowina powiedział, że w głosowaniu poprze projekt PiS. Dodał, że w jego ugrupowaniu nie ma dyscypliny głosowania w tej kwestii. Ponadto, w ostatnim czasie pojawiły się doniesienia o tym, że politycy PiS próbowali przekonać posłów innych ugrupowań, w tym PSL-Kukiz’15, a także Konfederacji, do poparcia projektu ws. wyborów korespondencyjnych. Rzekomo mieli przy tym oferować im różne korzyści, co ujawnił m.in. Paweł Kukiz.

Interia.pl / RMF FM / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply