Nielegalne odpady z Niemiec i innych krajów zachodnich zalewają Polskę, zatruwając środowisko naturalne. Interes jest bardzo opłacalny, ryzyko wpadki znikome, a kary niskie – podał dziennik „Berliner Zeitung”.

Jak przekazała niemiecka stołeczna gazeta, “w niezliczonych miejscach w Polsce, na nielegalnych hałdach składowane są setki tysięcy ton odpadów z Niemiec, Anglii, Szwecji, Holandii, Austrii i Włoch”.

„Berliner Zeitung” przytacza opinię Piotra Barczaka, eksperta z Europejskiego Biura Środowiska zrzeszającego ponad 160 organizacji ochrony środowiska, wedle którego “Polska jest śmietnikiem Europy.

Z ustaleń dziennikarzy wynika, że np. we wsi Sarbia w województwie wielkopolskim powstało w 2018 roku nielegalne wysypisko odpadów z Niemiec. W ciągu kilku tygodni w tym miejscu zrzucono z ciężarówek kilka tysięcy ton odpadów. Według Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOS) we wsi znaleziono 8700 ton odpadów, w tym 6500 ton z Niemiec. Urzędnicy zidentyfikowali dwie firmy, z których pochodzą śmieci. Trzecia wykryta została przez niemieckich dziennikarzy – chodzi o ALBĘ – berlińską firmę branży gospodarki odpadami i recyklingu, a dokładniej jej sortownię w Brunszwiku. Odpady pochodzące z tego źródła oznaczone są jako nienadające się do recyklingu. Firma zaprzeczyła jakoby miało dochodzić do wywożenia tego typu odpadów.

Za wysypiskiem w Sarbii ma stać „podejrzana sieć kilku polskich firm”. Teren wysypiska dzierżawił prawdopodobnie bezdomny z Poznania, który w tym samym czasie był dyrektorem dwóch firm budowlanych i nieruchomości w Berlinie, które zostały rozwiązane. Osoba ta zmarła w czerwcu 2021 roku.

Pośrednik, który dostarczył śmieci do Sarbii, ma również swoje własne wysypisko w lokalizacji odległej o 120 km, gdzie także leżą śmieci z Niemiec.

Ogółem w całej okolicy zalega 20 tys. ton odpadów przemysłowych jednej z saksońskich firm. W okolicy Lubina autorzy reportażu odkryli kilkadziesiąt ton odpadów plastikowych i trujących, składowanych nad potokiem pomiędzy dwiema wioskami. Inne składowisko niemieckich śmieci odkryto na południe od Krakowa na nieczynnej stacji benzynowej. Kilka kilometrów dalej niedaleko cmentarza znajdują się góry śmieci pochodzące od jednej firm z południowych Niemiec.

Podobne nielegalne wysypisko powstało w Zgierzu – w 2018 roku doszło tam do ogromnego pożaru, który szalał tam przez dwa dni. w związku z tym wysypiskiem odnaleziono umowy i listy przewozowe 28 niemieckich firm.

„Berliner Zeitung” podkreśla, że polskie Ministerstwo Ochrony Środowiska wezwało w lipcu 2021 roku niemiecką szefową resortu Svenję Schulze do zabrania nielegalnych odpadów, jednak władze w Berlinie nie zareagowały.

Jan Op Gen Oorth z Europolu ocenia, że nielegalne interesy z odpadami są „profesjonalnie zorganizowane i bardzo opłacalne”. Mają w nich uczestniczyć gangi przestępcze, a także “czyste” firmy z branży gospodarki odpadami.

Komisja Europejska szacuje zyski z nielegalnego handlu odpadami na 15,3 mld euro. W razie wpadki osoby odpowiedzialne w Niemczech dostają zwykle karę grzywny w wysokości 200 euro.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jak podał w połowie lipca ub. roku niemiecki serwis RND, pomimo krytyki ze strony Polski pod adresem Niemiec za za nielegalne składowanie odpadów na polskim terytorium przez niemieckie firmy, problem pozostaje. Śmieci wciąż napływają z Niemiec do Polski. Zaznaczono też, że choć Niemcy są w Unii Europejskiej pionierem w dziedzinie segregacji odpadów, to jak dotąd nie podjęły starań, by zmienić tę sytuację.

Według komentatora portalu RND, Jana Emendoerfera, „gdy chodzi o prawo i porządek Niemcy (…) lubią być w czołówce Unii Europejskiej. Ale kiedy pojawiają się problemy, od poczucia porządku często silniejsza staje się biurokracja”.

Emendoerfer zauważył, że „tę sytuację widać teraz w toczącym się od 2015 roku sporze z Polską dotyczącym nielegalnego składowania niemieckich odpadów na polskim terytorium i dalszej odmowy przyjęcia ich z powrotem przez Niemcy”.

W 2015 roku polskie władze odkryły, że przedsiębiorstwo z Saksonii nielegalnie składowało w Polsce żużel cynkowy. Do naszego kraju zwieziono tysiące ton takich odpadów.

Przeczytaj: Kolejne tysiące ton odpadów z Niemiec trafią do Polski

Emendoerfer w swoim komentarzu zauważył, że stronę polską irytuje fakt, że problem jest przeciągany od lat, a w ramach korespondencji Polska była odsyłana od jednego do drugiego urzędu. W 2020 roku niemiecki resort środowiska oświadczył, że ze względu na federalny ustrój państwa, za problem odpowiedzialne są władze krajów związkowych – landów. Tej jednak nie sprowadzają odpadów z powrotem do Niemiec, ponieważ w wielu takich sprawach toczą się wszczęte przez firmy-trucicieli postępowania odwoławcze. Prawnie, blokuje to możliwość sprowadzenia tych odpadów zamiast takich firm, ale na ich koszt.

„Od 2015 roku nic się nie zmieniło; niemieckie odpady, w tym gips, plastik i szkło, nadal trafiają do Polski, a Niemcy – pionier UE w dziedzinie segregacji odpadów – jak dotąd nie podjęły żadnych starań, by to zmienić” – zaznacza niemiecki publicysta. Jego zdaniem, niemiecki sąd federalny mógłby najpierw sprowadzić odpady z Polski na własny koszt, a później domagać się zwrotu kosztów od firm-trucicieli. To miałoby przekonać władze w Warszawie, że Niemcy nie są tu obojętne.

Portal RND podaje przykład firmy z Saksonii, która nielegalnie przewiozła do Polski 45 tys. ton żużla cynkowego. Po interwencji strony polskiej, regionalne władze tego landu zobowiązały się odebrać odpady w zastępstwie producenta i na jego koszt. Firma ta jest w stanie likwidacji, ale odwołała się od tej decyzji. Stąd, władze Saksonii oświadczyły, że do czasu prawomocnego orzeczenia nie będą w stanie podjąć w tej sprawie żadnych działań.

Przeczytaj: Tagesspiegel: Niemiecka „mafia śmieciowa” wywozi odpady do Polski

Czytaj również: KAS zatrzymała nielegalny transport 25 ton odpadów z Niemiec

Kresy.pl / dw.com

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply