Polacy oskarżeni o terroryzm za podpalenie biura organizacji węgierskiej na Zakarpaciu

Zdaniem polskich śledczych, za podpalenie siedziby Towarzystwa Węgierskiej Kultury Zakarpacia w Użhorodzie na Ukrainie w lutym ub. roku odpowiadają trzej Polacy. Zostali za to oskarżeni o terroryzm. Mieli działać na zlecenie, przekazane według śledczych przez niemieckiego dziennikarza. Jeden z oskarżonych miał mówić z kolei, że “kasę” dostali “od Węgrów”.

Jak podał w sobotę portal stacji TVP Info, powołując się na ustalenia śledztwa prowadzonego przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oraz Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, trzej Polacy zostali oskarżeni o terroryzm. Zdaniem śledczych, to oni w lutym 2018 roku podpalili w Użhorodzie siedzibę Towarzystwa Węgierskiej Kultury Zakarpacia na Ukrainie.

PRZECZYTAJ:
„Węgrów na noże” – krzyczą neobanderowcy na Zakarpaciu
Węgierskie MSZ: na Ukrainie sporządza się „listy śmierci” Węgrów

Według TVP.info, w styczniu i w lutym ub. roku 28-letni Michał P., posiadający wyższe wykształcenie jako specjalista ds. bezpieczeństwa, miał wykonać zlecenie polegające na “wywołaniu zakłócenia ustroju Ukrainy i pogłębienia podziałów narodowościowych pomiędzy Ukraińcami i Węgrami”. Miał też sfinansować przestępstwo o charakterze terrorystycznym, przekazując dwóm innym Polakom, Adrianowi M. i Tomaszowi Sz. wynagrodzenie o wysokości 1000 złotych w zamian za podpalenie budynku Towarzystwa Węgierskiej Kultury Zakarpacia w Użhorodzie oraz namalowanie na nim symboli neonazistowskich. Pieniądze, według śledczych, miały zostać przeznaczone na “zakup paliwa do podpalenia budynku”. P. miał też przekazać dwóm mężczyznom “telefony komórkowe, karty sim oraz kurtki i zlecił, aby nagrać zdarzenie”. Cytaty, według portalu TVP Info, pochodzą z dokumentów sprawy.

 

Jak twierdzą autorzy artykułu, Michał P. nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień, chociaż odpowiadał na pytania. Podobną postawę prezentowali pozostali dwaj Polacy.

„W połowie stycznia [2018 r. – red.] P. namówił 22-letniego Adriana M., z zawodu elektryka, na spotkanie(…). Wtedy Michał P. powiedział, że chciałby, aby Adrian namalował na budynku w Użhorodzie swastykę oraz cyfry 88 [w środowiskach neonazistowskich oznacza to „Heil Hitler” – red.]. P. Przekonywał, że akcja ma na celu skompromitowanie ukraińskich banderowców” – czytamy na portalu tvp.info.

Adrian M. i Tomasz Sz. (z wykształcenia tłumacz, który miał całą akcję nagrać), według tvp.info, udali się na Ukrainę 3 lutego 2018 roku (Adrian M. pojechał tam już w styczniu, żeby sprawdzić, czy nie będzie jakiś przeszkód). Jechali trasą przez Słowację. Następnego dnia, około godziny 1:00 w nocy, udali się pod “węgierski dom”. Tam Adrian M. miał namalować swastykę oraz cyfry 88, po czym rzucić w budynek “koktajlem Mołotowa”. Butelka z benzyną odbiła się jednak od ściany i zgasła.

Zostało to nagrane i przesłane Michałowi P., który miał im odpowiedzieć, że “Węgrzy [sic!] nie są zadowoleni” i  że “dobrze by było, gdyby jakaś ściana się mocniej okopciła”. Wówczas, już około godzin. 4:00, obaj poszli na stację paliw (tam zarejestrowały ich kamery), gdzie kupili benzynę. Nasączyli nią kurtkę jednego z nich, po czym umieścili ją w kratach na oknach i podpalili. Całe zdarzenie, według ustaleń śledczych, nagrali telefonem komórkowym. Film i zdjęcia przesłali Michałowi P.

Według ustaleń śledczych, na które powołuje się TVP.info, M. i P. spotkali się jeszcze przed wyjazdem w połowie stycznia 2018 roku. Co ciekawe, Michał P. twierdził wówczas, że odebrał przesyłkę z książkę, w której ukryto 500 euro i, jak miał wyjaśniać, to była „kasa od Węgrów”. Później miał z kolei powiedzieć, że „zleceniodawca jest z Unii Europejskiej”.

Adrian M. został zatrzymany już 22 lutego ub. roku przez ABW. Przyznał się do przeprowadzenia akcji i powiedział, że działał na zlecenie Michała P. Pozostali Polacy zamieszani w sprawę zostali zatrzymani tego samego dnia.

Śledczy chcą ustalić, od kogo Michał P. przyjął zlecenie. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że „jest to niemiecki dziennikarz, działający prawdopodobnie na rzecz rosyjskich służb specjalnych”. Portal tvp.info cytuje też oficera ABW, w którego ocenie akcja ta była prowokacją, mającą na celu pogorszenie stosunków ukraińsko-węgierskich, co zdaniem tego oficera „jest na rękę Rosji”. Funkcjonariusz dodał, że „wynajęcie polskich opryszków było korzystne dla Rosji, bo w razie wpadki wykonawców była możliwość zantagonizowania relacji między Polakami a Ukraińcami, które i tak nie są najlepsze”. TVP Info podaje, że P. miał związki z organizacją Falanga oraz z partią Zmiana.

Przeczytaj: Działaczka z Zakarpacia: Węgrzy na Ukrainie są gnębieni faszystowskimi i komunistycznymi metodami

Czytaj również: Lider Węgrów z Zakarpacia: Ukraina naciska i zastrasza mniejszość węgierską

Przypomnijmy, że tydzień po akcji w Użhorodzie gubernator Zakarpacia Hennadij Moskal mówił, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ustaliła sprawców tego czynu. Moskal nie podał ich personaliów, twierdził jedynie, że byli to „dwaj młodzi ludzie ze skrajnie prawicowej organizacji z jednego z krajów Unii Europejskiej”.

Niedługo później ukraińskie media, powołując się na dokumenty sądowe podały, że sprawcami byli dwaj Polacy, z Krakowa i Bydgoszczy, powiązani z Falangą, niezależną polską radykalną organizacją nacjonalistyczną. Obaj przyjechali na Ukrainę w przeddzień zdarzenia ze Słowacji, po czym tego samego dnia, w którym doszło do ataku, mieli opuścić hotel w Użhorodzie i wyjechać z Ukrainy na Słowację przez pobliskie przejście graniczne.

Lider Falangi: to byłaby samowolka

Według informacji uzyskanych nieoficjalnie przez portal Kresy.pl, rzeczywiście w związku ze sprawą ABW zatrzymała co najmniej jedną z osób wskazywanych przez ukraińskie służby. Dostępne informacje wskazują, że był to jeden z członków redakcji Xportalu.

– Wierzę w ich niewinność, zwłaszcza że zorganizowanie tego typu akcji, narażającej na szwank Państwo Polskie i dobre imię Polaków, byłoby również klasycznym przykładem samowolki i wystąpienia przeciwko dyscyplinie, która jest znakiem rozpoznawczym zarówno Falangi, jak i Xportalu – mówił wówczas portalowi Kresy.pl Bartosz Bekier, lider Falangi i redaktor naczelnym xportal.pl. Zaznaczał też, że pokazanie, iż przynajmniej za niektórymi z ataków na zakarpackich Węgrów stoją polscy spiskowcy, jest Ukraińcom bardzo na rękę. – Jedno jest pewne: cała operacja oraz jej skwapliwe nagłośnienie przez Ukraińców szkodzi przede wszystkim Polsce.

Bekier zaznaczał, że ze wskazanych przez SBU osób dobrze zna tylko jedną, z którą podróżował po Europie i o której wie, że często wyjeżdża za granicę turystycznie. – Na ile go jednak znam, to zupełnie nie mogę go sobie wyobrazić z butelką benzyny wymierzoną w dom mniejszości węgierskiej, a następnie spokojnie wracającego po drugą na lokalną stację paliw – bo przy pierwszej ogień był zbyt mały, jak wynika z kuriozalnego opisu zdarzenia – twierdził lider Falangi.

– Zgodnie z logiką „akcji pod fałszywą flagą”, przeprowadzeniem takiej operacji potencjalnie mogliby być zainteresowani sami Węgrzy, którzy na Zakarpaciu od lat skarżą się na wrogie działania zarówno ze strony ukraińskich władz, jak i neobanderowskich bojówek odmawiających im prawa do uzyskania autonomii. Byłoby to coś w rodzaju rabina malującego w nocy swastykę na elewacji własnej synagogi. Braci Węgrów nie podejrzewałbym jednak o takie metody. Prawdą natomiast jest, że mniejszość węgierska na Zakarpaciu regularnie spotyka się z wrogimi aktami wymierzonymi w ich dziedzictwo kulturowe, a nawet pogróżkami co do ich fizycznej egzystencji. Dość powiedzieć, że nieco ponad rok temu w Ungwarze (Użhorodzie) ukraińscy nacjonaliści, w tym członkowie tzw. pułku Azow wznosili okrzyki „Madziarzy na noże” – mówił Bekier.

Tvp.info / Kresy.pl

 

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jwu
    jwu :

    Banderowcom nieźle popierd..iło się w głowach.Który z Polaków pojedzie na Ukrainę i za 1000zł (słownie tysiąc) podpali budynek mniejszości, mając w podświadomości wieloletnią odsiadkę za taki czyn ( w banderolandzie)? Fałszywa flaga, a w dodatku z tryzubem w tle.Przyznam ,że inteligencją nie grzeszą organizatorzy tej prowokacji,wystarczyło nie oskarżać Polaków ,a wina automatycznie spadłaby na ruskich.Tradycji stało by się za dość.Kończąc ,dodam ,że śmieszy mnie nadgorliwość naszych służb.Powinni sprawę potraktować po ukraińsku i w raporcie napisać :rosyjski ślad.Nie wiem (też) dlaczego TVP info nagłośniło tą sprawę ? Komu to ma służyć ? Ostrzelaniu naszego konsulatu w Łucku ,podpaleniu polskiej szkoły i zniszczeniu autokaru nie poświęcili ani minuty programu.