O ulicy Tuwima w Wilnie

Wileński Sąd Okręgowy wyda dziś orzeczenie w sprawie nadania jednej z wileńskich ulic imienia polskiego poety Juliana Tuwima. Przedstawiciele Samorządu Rejonu Wileńskiego spodziewają się, że dzisiejsza decyzja sądu położy kres trwającemu od sierpnia tego roku sporowi o zgodność z prawem postanowienia władz lokalnych.

Spór o dziewięciokilometrową ulicę, przebiegającą przez pięć wsi w wileńskiej gminie Zujuny, rozgorzał na początku sierpnia tego roku. Decyzją Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego ulicy nadano imię Juliana Tuwima, polskiego poety okresu dwudziestolecia międzywojennego. Jak poinformowali wcześniej przedstawiciele samorządu, z prośbą o nadanie właśnie takiej nazwy wystąpili sami mieszkańcy miejscowości, przez które ulica przebiega.

Decyzja władz lokalnych została jednak zaskarżona przez byłego przedstawiciela litewskiego rządu na okręg wileński Jurgisa Jurkevičiusa. Jego zdaniem decyzja o nadaniu ulicy imienia polskiego poety była niezgodna z obowiązującym ustawodawstwem i musiała zostać cofnięta.

12 grudnia tego roku Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny powrócił do omawiania sprawy administracyjnej dotyczącej nadania ulicy imienia polskiego poety. Przedstawiciele sądu zapoznali się z twórczością i działalnością Juliana Tuwima, i na podstawie zgromadzonych informacji zdecydowali o jego zasługach wobec Litwy, a tym samym o dalszym losie ulicy imiena poety. Dzisiaj poznamy ostateczną decyzję w tej sprawie, która, w opinii przedstawicieli Samorządu Rejonu Wileńskiego, ma położyć kres sporowi o ulicę.

Wilnoteka.lt/Kresy.pl
16 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. combat56
    combat56 :

    “Wielka jest nasza ziemia – a nie ma na niej, jak długa i szeroka, takiego kilometra kwadratowego przestrzeni, na którym ludzie nie opłakiwaliby śmierci ukochanego nauczyciela, swego brata, obrońcy, nauczyciela, prawodawcy sumień – Józefa Stalina”.

    • tutejszy
      tutejszy :

      🙂

      Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
      Jeszcze do Ciebie powrócę,
      Chrystusie…

      Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
      Że przez łzy Ciebie zobaczę,
      Chrystusie…

      I taką wielką żałobą
      Będę się żalił przed Tobą,
      Chrystusie,

      Że duch mój przed Tobą klęknie
      I wtedy – serce mi pęknie,
      Chrystusie…

      też Julian Tuwim

          • combat56
            combat56 :

            Dla mnie artysta jest takim samym człowiekiem jak robotnik budowlany piekarz czy szewc. Można pisać że robotnik który wstąpił do SB i wykorzystywał siłę swoich mięśni do utrwalania ustroju postąpił złe to intelektualista a raczej cała armia intelektualistów którzy utrwalali ustrój swoimi talentami tez postąpiła nie najlepiej. Co nie znaczy że odrzucam cały dorobek tych ludzi ich twórczość tak postępowanie nie.
            Warto pamiętać o tym że żeby w latach 50 należeć do Związku (Zawodowego od 49) Literatów Polskich należało wydać jedną książkę i dwóch kolegów.

          • tutejszy
            tutejszy :

            totez ja go i nie pochwalam, po prostu nie czynię się sędzia, jak mnie pamięć nie myli to gdzieś od końca lat 40-tych z niewielką przerwą Zbigniew Herbert też był członkiem tego związku, to kogo wydał? bo co to łatwo znaleźc 🙂

          • combat56
            combat56 :

            no to tu mnie Pan ma skrzywdziłem wielu tym ostatnim zdaniem. Ale nie uważam żeby artystyczna dusza usprawiedliwiał .Nie podzielam tez tego typu podejścia że jak nie żyliśmy w danych czasach albo nie wiemy jakimi pobudkami się ktoś kierował to nie mamy prawa mieć zdania na ten temat.Ograniczało by to historie to wypisywania suchych liczb i dat.

          • tutejszy
            tutejszy :

            : ) toż i mówię, że nie usprawiedliwiam, również uważam, że każdy ma prawo mieć swoje zdanie (dla jasności jestem zwolennikiem lustracji), tyle, że jak się człowiek w to zagłębia to już w zależności od okresu różnie to wygląda, bo nie zaprzeczy Pan, że czym innym był ten powojenny stalinizm, a czym innym epoka Gierka. I ta ocena moim zdaniem wygląda inaczej, bo co innego iść na współpracę wówczas gdy za odmowę jakaś swołocz z NKWD albo rodzimego, głównie niestety żydowskiego wówczas „NKWD” wypaliła w łeb bez zastanowienia a czym innym jest zapisać się do partii, jak jeden z moich sąsiadów na wsi „bo mi szybciej eternit na stodołę dadzą”. Wydaje się że eternit na stodołę to głupstwo w porównaniu z wydawaniem własnych kolegów, ale dla mnie ten sąsiad to większa świnia.
            Podam Panu przykład (kiedyś się tym interesowałem, a znajomy prowadzi badania na ten temat) – cichociemni, tych 300 chyba najbardziej „ideowych z ideowych” po wojnie z tych co do Polski wrócili przeważająca większość kapowała, tak było, ale czy ja mogę ich osądzać? No niech by spróbowali nie? Owszem poeci to nie cichociemni, ale może i ich odwagi nie mają.
            Oczywiście trzeba mówić o każdej ciemnej stronie zwłaszcza tzw. osób publicznych, bo to kształtuje pogląd nasz o takiej osobie i trudniej wtedy różnym manipulatorom wcisnąć go nam jako „nieomylny autorytet” : )

          • combat56
            combat56 :

            100%prawda
            pewien historyk opowiadał mi kiedyś historie o żołnierzu AK który wstąpił po wojnie do armii Berlinga.Awansował na oficera aż kiedyś oficer informacji wojskowej zaprosił go na rozmowę i przypomniał mu dawna przeszłość.Nie bili go, poprosili tylko o donoszenie na dowódcę Pułku odmówił w odpowiedzi usłyszał tylko że jutro na jego miejscu będzie siedziała jego brzemienna żona, podpisał.Chyba nikt w niego pierwszy kamieniem nie rzuci.Ale byli też tacy co sami szli na współpracę i takich osadzać można bez względu czy cichociemni czy poeci.

          • combat56
            combat56 :

            i co do samego Tuwima
            w roku 45 albo 47 można było mieć jakieś ciepłe uczucia do ZSRR i socjalizmu szczególnie gdy miało sie Żydowskie korzenie ale pisanie pieśni pochwalnych dla Stalina w momencie gdy ujawnił już swój antysemityzm(w tym do kolegów po fachu tworzących w jidysz) wydaje mi się dziwne

          • hetmanski
            hetmanski :

            Panie tutejszy.): Bardzo mnie Pan zaskoczył swoją opinią o tzw ,,Cichociemnych” w dodatku jak Pan pisze ten temat był w kręgu Pańskich zainteresowań nie będę tutaj polemizował ale prosiłbym Pana o dokonanie korekty na podstawie posiadanych wiadomości ilu faktycznie zostało zmuszonych do współpracy czy zmuszonych do podpisania lojalki.A ilu faktycznie współpracowało z UB.Ilu wybrało śmierć odmawiając współpracy.Gwoli ścisłości do Polski skakało 316 cichociemnych w tym 1 kobieta. Osobiście nie napotkałem na informację o kimkolwiek kto z własnej woli poszedł na współpracę z UB.Proszę popatrzyć na stawkę o jaką grali oni i sąsiada od eternitu(dla mnie to bydlę bez żadnych hamulców moralnych). Co do Tuwima to też eternit tyle że utalentowany.

          • tutejszy
            tutejszy :

            Jeśli idzie o dokumentowanie losów cichociemnych oraz żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy wrócili do ojczyzny po wojnie, to zajmuje się tym Stowarzyszenie Ostoja ze Zwierzyńca w osobie Krzyśka A. Tochmana, pracownika IPN w Rzeszowie. W popularny i dostępny w sieci sposób mówił o losach cichociemnych w tym wywiadzie: http://tygodnik.onet.pl/35,0,61106,4,artykul.html
            Po szczegóły odsyłam do jego publikacji, między innymi dwutomowego wielokrotnie wznawianego ‘Słownika Biograficznego Cichociemnych”, niedawno wyszła też jego praca o majorze Wacławie Kopisto, jednym z niezłomnych. W razie potrzeby dysponuję adresem.
            Z ciekawostek, kapował między innymi znany zapewne wszystkim zainteresowanym tematem wołyńskiego ludobójstwa porucznik Michał Fijałka, cichociemny i żołnierz 27, który na Wołyniu zapisał swoją wspaniałą kartę, w 1956 czy 57 poszedł na współpracę, niestety. Mieszkał w Lublinie, a jeździł „spowiadać się” do Warszawy. Ot takie smutne losy. Życzę spokojnych Świąt.

          • hetmanski
            hetmanski :

            Panie tutejszy.)Dziękuję za odpowiedż dla mnie osobiście nie jest w niej zawarta żadna tajemnica znam temat dogłębnie,Jednak dla Pokolenia 30- latków jest on dobrym uzupełnieniem i żródłem informacji szczególnie podany link gdyż brak wiedzy na ten temat u nich jest porażający.,,majorze Wacławie Kopisto, jednym z niezłomnych. W razie potrzeby dysponuję adresem” – proszę o jego przekazanie wiedzy nigdy za dużo. Życzę spokojnych Świąt.

          • tutejszy
            tutejszy :

            Co do publikacji podsyłam skany kilku stron „oferty” Stowarzyszenia, adres poniżej, wklejam też kilka słów o wydawnictwie dotyczącym Żołnierzy PSZ na zachodzie, które kiedyś napisałem. Poniżej adres Stowarzyszenia. I jeszcze książka o majorze Kopisto, zapis biblio. i skan okładki.

            Krzysztof A. Tochman, Major Wacław Kopisto, cichociemny, oficer AK, sybirak, Wydawnictwo Libra Rzeszów 2010

            Obywatelskie Stowarzyszenie Ostoja
            22-470 Zwierzyniec, ul. 1 Maja 31,
            Mail: [email protected]

            Dzieje niechcianych

            Kresy Wschodnie – Ural – Kazachstan – Buzułuk – Iran – Palestyna – Włochy – Francja – Niemcy, albo: II Rzeczypospolita – most w Kutach, lub lesisty łuk Karpat – Rumunia – Węgry – Francja – Anglia – Niemcy. To trasy, które w latach II wojny światowej i po niej przebyły, zwykle nie z własnej woli, dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy naszych rodaków. Część z nich była żołnierzami. Słali swymi trupami skały Monte Cassino i piaszczyste atlantyckie plaże, szli do tej, która jeszcze nie zginęła. Problem tylko w tym, że ona po wojnie nie była już tą sprzed wojny i nie czekała na swych obrońców z otwartymi rękami czy wojskową orkiestrą. Oni dobrze o tym wiedzieli, a mimo to wracali.
            Losy 55-ciu z nich, żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, przedstawia Krzysztof A. Tochman w swej ostatniej książce pt.: „Z ziemi obcej do Polski. Losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy powrócili do kraju po II wojnie światowej”. Jest to drugi tom, pierwszy ukazał się w 2006 roku. Autor jest historykiem pochodzącym ze Szczebrzeszyna, społecznikiem, niestrudzonym dokumentalistą losów cichociemnych (wydał wznawiany kilkakrotnie trzytomowy „Słownik Biograficzny Cichociemnych”, a także liczne ich wspomnienia). Od 1996 roku jest prezesem Obywatelskiego Stowarzyszenia OSTOJA ze Zwierzyńca.
            Wspomniana książka opisuje losy wybranych 55 z ok. 211 tys. żołnierzy PSZ na Zachodzie. Są wśród nich kobiety i mężczyźni, strzelcy i generałowie. To losy tych, którzy świadomie wybrali ojczyznę, rodzinę, bliskich (mimo realnej groźby ze strony ówczesnych władz) porzucając niezbyt może obfity, ale bezpieczny i stabilny „chleb” na emigracji. Skąd wracali? „z różnych zakątków Europy, a nawet świata, głównie z Włoch, Wielkiej Brytanii, Francji, z Niemiec i ze Szwajcarii oraz Szwecji; z I i II Korpusu Polskich Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej, internowania, a nawet niemieckiej niewoli, do której dostali się we Francji (1940f.), w Afryce czy pod Narvikiem lub na polach Normandii (1944r.).” A co ich czekało w odrodzonej ojczyźnie: „druty obozów dla repatriantów, niekiedy powtórne wywózki do Rosji Sowieckiej, komunistyczne kazamaty, procesy a w ich wyniku wieloletnie więzienia bądź nierzadko śmierć w imieniu ‘komunistycznej sprawiedliwości’ i sowieckiego ‘prawa’. Niemal nikt z nich nie uniknął innych form represji, a przede wszystkim ciągłych przesłuchań, inwigilacji, a nawet w niektórych przypadkach do 1990 roku trudności w znalezieniu pracy i zwalnianiu z pracy już podjętej.” Okoliczności łagodzących nie stanowiły tutaj zasługi bojowe (jak choćby ilość zestrzelonych niemieckich samolotów), ba, często były to dodatkowe okoliczności obciążające o czym przekonał się as polskiego lotnictwa generał Stanisław Skalski.
            Dlaczego zatem wracali? Co ich pchało do takiego zda się desperackiego, irracjonalnego czynu?. Niech za odpowiedź posłużą słowa jednego z nich, majora Wacława Kopisto, cichociemnego: „należę do pokolenia, dla którego słowa Polska i Ojczyzna kojarzyły się zawsze z czymś wielkim i wręcz świętym. Miałem świadomość, że jako Polak jestem dłużnikiem tych wszystkich, którzy w powstaniach narodowych złożyli ofiarę życia lub cierpień i poniewierki dla wolności i niepodległości Polski…. Zostając oficerem Wojska Polskiego w Niepodległej Polsce nie wątpiłem w wartość ideałów, z których wyrosła II Rzeczpospolita. Kodeks oficerski w owych czasach wyrażał trzy słowa „Bóg”, „Honor”, „Ojczyzna”. Z nich wyrastała bezwzględna wierność przysiędze żołnierskiej i gotowość do ofiary nawet z własnego życia, jeżeli zajdzie taka potrzeba.”
            Książkę tę szczególnie polecam … młodym. Tym, którzy drogę przebytą przez jej bohaterów odbywają w drugą stronę – na Zachód. By zadali sobie pytanie czy to aby właściwy kierunek i czy naprawdę warto. Niech w odpowiedzi pomogą im słowa majora Kopisto: „Nie oddajecie nigdy swojej duszy narodowej w cudze ręce, jeśli chcecie żyć godnie.”
            Krzysztof Wojciechowski

            Krzysztof A. Tochman, Z ziemi obcej do Polski. Losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy powrócili do kraju po II wojnie światowej, t II, Obywatelskie Stowarzyszenie OSTOJA, Zwierzyniec-Rzeszów-Londyn 2009, s. 512