W reakcji na rozszerzenie przez USA sankcji wobec Rosji, rosyjskie MSZ oświadczyło, że taka forma presji nie zmieni polityki Kremla. Strona rosyjska zaznacza, że restrykcje skonsolidują rosyjskie społeczeństwo i ostrzega, że wpłyną one negatywnie na współpracę w obszarze zwalczania terroryzmu.

W piątek MSZ Rosji wydało komunikat, w którym zapowiedziano, że “Moskwa odpowie stanowczo na nowe amerykańskie sankcje, a żadna forma presji nie zmieni polityki Kremla, przy czym restrykcje skonsolidują tylko rosyjskie społeczeństwo”. Wcześniej Stany Zjednoczone ogłosiły rozszerzenie zakresu sankcji nałożonych na Rosję.

– Nie możecie mówić do nas językiem sankcji – tak rosyjski resort dyplomacji zwrócił się do administracji prezydenta USA Donalda Trumpa. MSZ Rosji ostrzega, że tysiące miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych zależą od losu rosyjskich firm, które zostaną dotknięte sankcjami. Zaznaczono też, że Waszyngton szkodzi amerykańskim wyborcom i własnym interesom ekonomicznym, decydując się na tego rodzaju retorsje. W komunikacie napisano także, że „USA usiłują osiągnąć globalną hegemonię”, zaś amerykańska demokracja „ulega erozji”.

Głos w tej sprawie zabrała także również rosyjska ambasada w Waszyngtonie. Jej przedstawiciele oświadczyli, że rozszerzenie sankcji „to błąd i krok w stronę ograniczenia wolności przedsiębiorczości, konkurencji oraz światowej integracji gospodarczej” Zdaniem rosyjskiej ambasady, celem działań Amerykanów jest wywołanie podziałów w rosyjskim społeczeństwie, co – jak twierdzą – będzie nieskuteczne. – Nasz kraj zawsze jednoczył się wokół przywódcy w czasach nacisku z zewnątrz – oświadczono, zaznaczając, że wcześniej w wyborach prezydenckich większość wyborców poparła Władimira Putina.

Jewgienij Sierebriennikow, wiceszef komisji ds. obrony i bezpieczeństwa Rady Federacji Rosji (wyższej izby rosyjskiego parlamentu) twierdzi z kolei, że nowe amerykańskie sankcje wpłyną negatywnie na współpracę służb bezpieczeństwa USA i Rosji, szczególnie w obszarze zwalczania terroryzmu. Powodem ma być umieszczenie na liście osób objętych sankcjami wysokich funkcjonariuszy rosyjskich służb, m.in. Nikołaja Patruszewa, sekretarza Rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, szefa MSW Władimira Kołokolcewa. Sierebriennikow skrytykował też umieszczenie na liście Rosoboronexportu, zajmującego się sprzedażą rosyjskiego uzbrojenia za granicę. Jego zdaniem, w ten sposób Waszyngton chce nielegalnie walczyć o wpływy na rynku broni.

Wczoraj Departament Skarbu USA poinformował, że objął sankcjami 24 rosyjskich biznesmenów i urzędników oraz 14 rosyjskich podmiotów. Na listę osób objętych sankcjami wpisano m.in. prezesa koncernu gazowego Gazprom Aleksieja Millera, prezesa banku WTB (VTB) Andrieja Kostina, dowódcę Gwardii Narodowej (Rosgwardii) Wiktora Zołotowa, oraz biznesmenów Olega Deripaskę, Kiriła Szamanowa, Wiktora Wekselberga, Sulejmana Kerimowa.

W uzasadnieniu Departament Skarbu stwierdził, że rozszerzenie sankcji wynika z okupowania przez Rosję Krymu, dostarczania broni dla Asada, a także wpływania na wybory w krajach zachodnich. Sekretarz Skarbu Steve Mnuchin nie wymienił przy tym jako przyczyny zamachu na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala.

W piątek Biały Dom podał, że nałożone w piątek sankcje na rosyjskich oficjeli i biznesmenów nie wpłyną na przygotowania do planowanego spotkania prezydentów USA i Rosji, a przedstawiciele USA będą kontynuować prace związane z przygotowywaniem spotkania Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, do którego miałoby dojść za jakiś czas.

– Tak jak powiedział prezydent [Trump], on chce mieć dobre relacje z Rosją, ale to będzie zależało on pewnych działań ze strony Rosjan – powiedziała Sanders podczas konferencji prasowej.

Interia.pl / TASS / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply