Inicjatorzy projektu Migrant! Login:Lublin na specjalnych billboardach dziękują imigrantom, w tym Ukraińcom, za to, że „pomagają polskiej gospodarce”. Eksperci i konkretne przykłady z Czech czy Węgier pokazują jednak co innego.
Migrant! Login:Lublin to inicjatywa lubelskiego Instytutu na rzecz Państwa Prawa, którego prezesem jest dr Tomasz Sieniow, asystent w Katedrze Międzynarodowego i Europejskiego Prawa Prywatnego KUL. W projekt zaangażowani są także pracownicy Instytutu – zarówno Polacy, jak i Ukraińcy – absolwenci KUL. Instytut na rzecz Państwa Prawa to fundacja stworzona w 2002 roku przez polskich i amerykańskich prawników związanych z wydziałem prawa KUL.
Na stronie projektu Login:Lublin czytamy, że jego misją jest „zintegrowanie i wsparcie obcokrajowców mieszkających w Lublinie” i jest jednym z kilku realizowanych w Fundacji Instytut na rzecz Państwa Prawa. „Nasz MIGRANT! LOGIN:LUBLIN ma na celu pomoc cudzoziemcom z różnych środowisk. Pomagamy stawiać cudzoziemcom pierwsze kroki w Lublinie oraz sprawić, aby dobrze się czuli w naszym mieście” – czytamy na stronie projektu.
PRZECZYTAJ: Ukraińskie zagrożenie – źródła i skutki imigracji zarobkowej
W ramach akcji, w różnych miejscach w Lublinie zawieszono billboardy przekonujące, że przyjazd migrantów korzystnie wpływa na polską gospodarkę. Widać na nich mapę świata na niebieskim tle. Na górze zamieszczono wielki napis „Migranci pomagają polskiej gospodarce”, a niżej „dziękujemy” w pięciu językach: po polsku, angielsku, ukraińsku, wietnamsku i chińsku.
Projekt MIGRANT! LOGIN:LUBLIN jest współfinansowany z Programu Krajowego Funduszu Azylu, Migracji i Integracji, budżetu państwa oraz budżetu Miasta Lublin.
Przeczytaj: „Na Wasze miejsce przyjdą Ukraińcy” – pracownicy mieleckiej tłoczni protestują przeciwko niskim płacom
– Chcemy podkreślić, że przyjazd imigrantów do Lublina ma pozytywne znaczenie dla naszej gospodarki i w ten sposób zminimalizować negatywne opinie dotyczące cudzoziemców. Może chociaż takie argumenty przemówią do tych, którzy niechętnie patrzą na wszystkich obcych – mówi „Gazecie Wyborczej” dr Tomasz Sieniow. Jako pozytywny przykład wskazuje na imigrację zarobkową z Ukrainy:
– W sezonie letnim w Polsce pracuje ponad 700 tys. obywateli Ukrainy, którzy zatrudnieni są w transporcie, budownictwie czy w pracach sezonowych. Wszystkich tych miejsc Polacy by nie zapełnili. W te sposób pomagają naszej gospodarce.
Czytaj również: Rzymkowski (Kukiz’15) ujawnia część danych nt. ukraińskiej imigracji. „Skala jest szokująca”
Według danych lubelskiego ratusza, w mieście pracuje prawie 20 tys. migrantów, głównie z Ukrainy. Przedstawiciele lokalnych władz również podkreślają, że „obcokrajowcy w znamienny sposób uzupełniają rynek pracy”.
Czy na pewno?
Wcześniej zwracaliśmy uwagę na opinie ekspertów, którzy wskazywali na negatywne skutki masowej migracji zarobkowej Ukraińców do Polski.
-Polska próbując dogonić inne kraje zachodniej Europy pod względem wynagrodzeń powinna doprowadzić do tego, aby nie zwiększać podaży siły roboczej z imigracji, jak i wtórnie nie napędzać spirali emigracyjnej Polaków. Powinna wręcz wykorzystać zaistniałą sytuację ruchu bezwizowego dla Ukraińców w Unii Europejskiej, aby pracujący w Polsce Ukraińcy stąd wyjechali, a Polacy wrócili do swoich rodzin – mówił Kresom.pl dr Cezary Mech, ekonomista i były wiceminister finansów.
PRZECZYTAJ: Dr Cezary Mech dla Kresów.pl: Ukraińcy obniżają Polakom wynagrodzenia i zmuszają ich do emigracji
– Jest rzeczą niepojętą dlaczego tak trudno jest przyswoić polskim politykom pierwszą lekcję ekonomii, z którą powinni być zaznajomieni już uczniowie podstawówki, że zwiększenie podaży czegokolwiek na rynku zmniejsza jego cenę. I że to dotyczy również wysokości wynagrodzeń w przypadku zwiększenia podaży pracowników w postaci imigrantów z Ukrainy. Jeśli są oni tak niekompetentni z ekonomii, a my nie umiemy wybrać mądrzejszych od siebie, aby nami kierowali, to nie dziwmy się, że żyje nam się źle teraz, a w przyszłości będzie jeszcze gorzej.
-Mówimy, że chcemy doganiać kraje zachodnie. Dlatego powinniśmy dążyć do tego, żeby mieć jak najwyższe wynagrodzenia, a my sztucznie ten proces spowalniamy. Zamiast wykorzystać sytuację do istotnego wzrostu wynagrodzeń, także w celu stworzenia perspektywy dla młodego pokolenia, żeby chciało zostać w kraju nawet przy względnie niskich wynagrodzeniach i po to aby z powrotem sprowadzić naszych emigrantów z powrotem. Bo naszym zadaniem powinno być sprowadzenie tych, którzy wyemigrowali z Polski, a nie inicjowanie kolejnej fali emigracji. Sprowadzanie milionów imigrantów, gdy mamy miliony pracujących za granicą, jest zabójczą polityką – podkreślał dr Mech.
Przypomnijmy, że 72 proc. polskich Urzędów Pracy jest zadania, że głównym powodem zatrudniania w Polsce Ukraińców jest optymalizacja kosztów. Ponad 20 proc. z nich uważa, że mają oni negatywny wpływ na lokalny rynek pracy.
Czytaj więcej: Urzędy Pracy: optymalizacja kosztów jedną z głównych przyczyn zatrudniania Ukraińców
Z kolei Krzysztof Inglot, prezes zarządu Personnel Service, która specjalizuje się w rekrutacji pracowników z Ukrainy i promuje ściąganie Ukraińców do pracy w Polsce potwierdzał, że w Polsce duża podaż pracowników i wysokie bezrobocie długo zaniżało poziom wynagrodzeń szeregowych pracowników. Powodowało to bardzo niską presję płacową, szczególnie widoczną w porównaniu z Czechami czy Węgrami, gdzie na prostych stanowiskach produkcyjnych zarabia się niemal dwa razy więcej.
PRZECZYTAJ: DGP: składki Ukraińców ratują ZUS. Dr Mech: to bardzo mylące informacje
Piotr Michalak z agencji pracy dla Ukraińców Work Glob w rozmowie z portalem Bankier.pl chwalił pracowników z Ukrainy. Mówiąc, że polscy pracodawcy wolą zatrudniać Ukraińców, gdyż chętniej niż Polacy pracują w nadgodzinach, są bardziej dyspozycyjni i mniej roszczeniowi.
Węgry robią inaczej
Jak informowaliśmy wcześniej, pomimo zbliżonego do polskiego poziomu bezrobocia, na Węgrzech wzrost płac w czerwcu wyniósł, rok do roku, po uwzględnieniu inflacji, rekordowe 12,5 proc. Wskazano przy tym, że miał na to wpływ wzrost płacy minimalnej, podwyżki w sektorze publicznym, a także brak imigracji zarobkowej z Ukrainy.
Przeczytaj: Węgry: brakuje rąk do pracy – firmy podnoszą płace
CZYTAJ TAKŻE: Czechy: rząd powstrzymuje napływ tanich pracowników ze Wschodu, aby płace mogły rosnąć
Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce w komentarzu dla „Rzeczpospolitej” stwierdził, że dynamiczny wzrost płac w Polsce hamują Ukraińcy:
–Polska gospodarka jest w takiej fazie cyklu koniunkturalnego, że należy oczekiwać przyspieszenia wzrostu płac. Ale nie spodziewam się takiej ich eksplozji jak w 2008 r., gdy rosły one w tempie kilkunastoprocentowym. To, że na Węgrzech taka dynamika wynagrodzeń jest obecnie możliwa, jest wynikiem m.in. dużych podwyżek płac w sektorze publicznym oraz płacy minimalnej. To jest splot okoliczności, który u nas nie występuje. Za to mamy specyficzny czynnik hamujący wzrost płac: imigrację z Ukrainy. To nie jest wprawdzie niewyczerpane źródło podaży pracy, ale z perspektywy Ukraińców Polska ma pewne atuty, które pozwalają przypuszczać, że ich napływ na nasz rynek pracy szybko nie ustanie. Chodzi o brak bariery językowej i bliskość.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NBP: napływ pracowników z Ukrainy hamuje wzrost wynagrodzeń w Polsce
Wcześniej „Rzeczpospolita” informowała z kolei, że brak rąk do pracy wymusza na pracodawcach wzrost płac. Blisko trzy czwarte polskich firm przyznaje, że ma trudności z pozyskaniem pracowników. Zdaniem ekspertów to m.in. efekt rozwoju gospodarki przy jednoczesnej emigracji Polaków. Według „Rzeczpospolitej”, sytuacja wzmaga presję płacową i skłania przedsiębiorców do podwyżek. Eksperci przyznawali, że niedobór pracowników wynika m.in. z emigracji zarobkowej Polaków.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Ukrainizacja polskiego rynku pracy jest nieunikniona? „Jesteśmy nakierowywani na gospodarczą zapaść”
We wrześniu ub. roku kontrolerzy NIK stwierdzili, że na Podkarpaciu kwitnie patologia na rynku pracy, a cały system zatrudniania obcokrajowców działa na szkodę Polski. Ponad 80 proc. osób z Ukrainy nie podjęło legalnej pracy, wyłudzane są wizy, a polskim pracownikom celowo utrudnia się możliwość zatrudnienia, żeby móc sprowadzić Ukraińców.
Pracodawcy omijali również przepisy dot. zatrudnienia cudzoziemca w kraju strefy Schengen. W ten sposób, że stawiano Polakom wyśrubowane wymagania, które mało kto spełniał, a do tego bardzo niskie wynagrodzenie – za które nikt nie chciał pracować. Do tego pracodawcy nie mieli obowiązku dokumentowania kwalifikacji zawodowych cudzoziemca. A urzędy tego nie weryfikowały.
facebook.com / wyborcza.pl / loginlublin.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!