Zdaniem prof. Andrzeja Zapałowskiego, władze ukraińskie, przy wsparciu Zachodu, zdecydowanie odrzuciły federalizację, więc Putin przeszedł do defragmentacji Ukrainy. „To, co zrobił z republikami separatystycznymi, to pierwszy ruch w tym zakresie. Jeżeli podejmie jakieś działania, to zaraz będzie tworzona „Charkowska Republika Ludowa”, czy „Odeska Republika Ludowa””.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa, skomentował ostatnie wydarzenia w związku kryzysem ukraińsko-rosyjskim, szczególnie w kontekście uznania przez Moskwę niepodległości separatystycznych republik w Donbasie. Podkreślił, że wbrew temu, co powszechnie się twierdzi, od strony faktycznej nie ma większych zmian. Zaszły jednak zmiany w aspekcie prawa międzynarodowego.

– Rosja i tak nieformalnie kontrolowała te separatystyczne republiki, a oddziały rosyjskie, koordynowane i dowodzone przez Rosję, i tak przebywały na ich terenie. W związku z tym, jest to tylko fakt prawno-międzynarodowy, w tym sensie, że Rosja uznała niepodległość tych republik, jak wcześniej Abchazji i Osetii Południowej w Gruzji. Jeśli weźmiemy pod uwagę skutki prawne, międzynarodowe i faktyczne, to widzimy, że po wielkiej awanturze wojny z 2008 roku w Gruzji świat po pewnym czasie przeszedł nad tym do normalności. Nikt już nie mówi o Osetii Południowej czy Abchazji. Tak samo w 2014 roku Rosja zajęła Krym, część terytorium Ukrainy i także, po pewnym czasie, wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego. Dziś nikt za bardzo tego tematu nie porusza – powiedział prof. Zapałowski.

To co się stało na wschodzie Ukrainy, jeśli chodzi o republiki separatystyczne, to de facto na razie niczego nie zmieniło. Poza tym, że Rosja i paru jej sojuszników to uzna, większość świata tego nie zrobi. Rosjanie formalnie tam weszli – i tyle – dodał.

Sytuacja militarna zmieniła się o tyle, że w razie jakiś prowokacji w rejonie linii rozgraniczenia, wojska ukraińskie już nie będą walczyły z domniemanymi separatystami, tylko z armią rosyjską, która może użyć bardzo precyzyjnej broni i bardzo skutecznie neutralizować wszystkie punkty ataku na te republiki, włącznie z lotnictwem. To zmienia zasadniczo teatr wojny w regionie. A to, że wojska rosyjskie są zgromadzone, to były już wcześniej i tu za bardzo nic się nie zmienia. Trzeba na to bardzo chłodno patrzeć – zaznaczył ekspert.

Komentując różne głosy, w tym ze środowisk eksperckich i mediów, że mamy do czynienia ze wstępem do wielkiej inwazji na Ukrainę, podczas gdy jej prezydent nie widzi potrzeby ogłaszania powszechnej mobilizacji, prof. Zapałowski powiedział, że „Ukraińcy oceniają to bardziej realnie niż wiele rządów światowych i mediów międzynarodowych”.

– Zwróćmy uwagę, że zarządzono ograniczoną mobilizację rezerw na Ukrainie. Rosjanie wszystkie działania w zakresie użycia sił zbrojnych w celu zastraszania realizują bez powoływania rezerw, ale tylko w oparciu o normalne stany jednostek. Tu na razie nic się nie dzieje. Moim zdaniem, ze strony rosyjskiej mamy do czynienia z „pełzającą agresją”. Będzie ona rozłożona w czasie i ma na celu pogłębienie problemów społeczno-gospodarczych na Ukrainie i doprowadzenie do tego, żeby przynajmniej po wschodniej części Dniepru większa część mieszkańców powiedziała, że ma już tego wszystkiego dosyć i niech Rosjanie wchodzą, bo oni chcą po prostu bezpiecznie żyć. Myślę, że podstawowym celem Rosji, według zasad wojny nowej generacji, jest prowadzenie tego typu działań. Jeśli okaże się, że to nie zadziała, to wtedy Rosjanie mogą podejmować kolejne kroki.

Czy w grę wchodzi przeprowadzenie przez Rosjan operacji militarnej z pozycji wyjściowych na obszarze republik separatystycznych? – Dla mnie to wysoce mało prawdopodobne. Tam umocnienia armii ukraińskiej są dość dobre, zgromadzono tam zapewne około 100 tys. żołnierzy. W związku z tym, Rosjanie nie będą z tego kierunku wyprowadzać uderzenia. Mają 2,5 tys. km granicy lądowej, rosyjskiej i białoruskiej, gdzie mogą spokojnie wejść na kilkadziesiąt km w głąb terytorium Ukrainy, a Ukraińcy nie są w stanie ilościowo tego zablokować. Rosjanie mogą zatem, na określonych kierunkach i w wielu różnych miejscach, swobodnie wejść, nim Ukraińcy będą w stanie stworzyć jakieś realne rubieże obronne. Tam jest bardzo dużo scenariuszy. Ukraińcy są, że tak to ujmę, w tragicznej sytuacji operacyjnej.

Prezydent Rosji otwarcie oświadczył, że Moskwa uznaje prawo Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej do istnienia w pierwotnych granicach obwodów donieckiego i ługańskiego, w okresie sprzed 2014 roku. Zdaniem prof. Zapałowskiego, to wskazanie, że to nie Rosja może być agresorem, tylko, według niej, podmioty prawa międzynarodowego w postaci republik separatystycznych, które, jak uważają, mają prawo odzyskać swoje terytorium.

– To wybieg, który pokazuje, że według Rosji to Ukraina okupuje tereny, które przynależą tym republikom, ponieważ ona je uznała. Można powiedzieć, że to taki fortel, który Moskwa zastosowała i w oparciu o który będzie prowadzić wojnę informacyjną. Będzie rozgłaszać, że to nie Rosja jest agresorem, lecz że to republiki separatystyczne walczą z Ukrainą, która je zajęła. Zobaczymy, jaka będzie skuteczność takich działań. W każdym razie, mają fantazję, że tak powiem.

Jak pisaliśmy, Władimir Putin pytany, co przyczyniłoby się do odprężenia w relacjach Rosji z Ukrainą i Zachodem, opowiedział się za „pewnym stopniem demilitaryzacji dzisiejszej Ukrainy”, przy czym najlepszym rozwiązaniem byłoby, jego zdaniem, zadeklarowanie się tego państwa jako neutralnego i rezygnacja władz w Kijowie z zamiaru przystąpienia do NATO oraz posiadania taktycznej broni jądrowej. Oczekuje też, że państwa zachodnie przestaną przestaną „pompować” ukraińskie władze nowoczesnym uzbrojeniem i uznają rosyjską aneksję Krymu.

Komentując to prof. Zapałowski zaznaczył, że „przede wszystkim, dla NATO liczy się terytorium Ukrainy, które jest strategiczne”.

– To jest podstawa. Moim zdaniem, do tej pory Putin grał na federalizację Ukrainy, czyli na wymuszenie stworzenia regionów autonomicznych. Myślę, że Rosjanie w pewnym zakresie tym by się zadowolili. Władze ukraińskie, przy wsparciu Zachodu, zdecydowanie to jednak odrzuciły, więc Putin przeszedł do drugiej koncepcji, mianowicie – defragmentacji Ukrainy. To, co zrobił z republikami separatystycznymi, to pierwszy ruch w tym zakresie – uważa.

– Wszyscy koncentrują się na tym, że będzie chciał zająć pełne obwody ługański i doniecki. Jednak znacznie ważniejsze tereny to rejony Charkowa i Odessy. Jeżeli więc podejmie jakieś działania, to zaraz będzie tworzona „Charkowska Republika Ludowa”, czy „Odeska Republika Ludowa”. A żeby związać siły ukraińskie, to przecież od strony Białorusi Rosjanie mogą wejść na jakieś 30-50 km w głąb terytorium Ukrainy, do momentu, gdy nastąpi styczność ogniowa z oddziałami ukraińskimi i się zatrzymają. Dalej nie będą szli, tylko będą wiązać siły ukraińskie na takim obszarze. A Ukraińcy nie mają szans, nawet przy pełnej mobilizacji, zablokowania tego – zaznaczył.

Moim zdaniem to będzie miało charakter pełzający, bo Putin będzie robił ruch za ruchem. To nie będzie żadna gigantyczna operacja czy jakiś blitzkrieg, on to rozciągnie w czasie. A obawiam się, czy na przykład gdzieś za miesiąc, wiosną, nie użyją na masową skalę afgańskich uchodźców, których będą wypuszczać na Ukrainę w celu jej destabilizowania. Rosja ma jeszcze bardzo dużo argumentów. Ale przede wszystkim obawiałbym się, czy czasem w kierunku południowego/wschodniego Moskwa nie wywoła masowej, sterowanej migracji – w skali kilkanaście razy większej, niż to jest trenowane na Białorusi. Rosja ma duże wpływy np. w Libii. Może więc zwozić ludzi z Afryki czy z Azji i pchać ich przez Białoruś i Ukrainę do Polski. I w pewnym momencie może się okazać, że część krajów Europy Zachodniej stwierdzi, żeby może dogadać się kosztem Ukrainy, bo nie są w stanie przyjąć tylu uchodźców, z którymi będąca w stanie konfliktu Ukraina nie może sobie poradzić – powiedział prof. Zapałowski.

– Można użyć bardzo różnych mechanizmów, ale jak mówiłem wcześniej, ten konflikt będzie miał charakter pełzający, uderzający w energetykę, w sytuację społeczną Europy Zachodniej, w różnych wymiarach. Myślę, że Rosjanie wzięli to pod uwagę i przygotowali się na kilkumiesięczny konflikt. Pamiętajmy też, co się stało z Abchazją i Osetią, co się stało z Krymem. Dziś nikt o tym nie rozmawia. To, że dziś jest to na pierwszych stronach gazet, nie znaczy, że za chwilę o tym nie zapomnimy, jak o Naddniestrzu – podsumował ekspert.

W poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekrety o uznaniu samozwańczych republik donbaskich separatystów. W tekście dekretów znalazło się polecenie oficjalnego wprowadzenia wojsk rosyjskich na obszar Donbasu. We wtorek wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Andriej Rudenko oświadczył, że Rosja uznała DRL i ŁRL w granicach, w których „władze republik faktycznie sprawują władzę i jurysdykcję”. kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow pytany o tę kwestię odparł, że chodzi o uznanie separatystycznych republik „w granicach, w jakiś się proklamowały” i w jakich „istnieją i zostały ogłoszone”.

Władimir Putin oświadczył, że Rosja faktycznie uznała granice separatystycznych republik w Donbasie w granicach obwodów donieckiego i Ługańskiego, przy czym miałoby to zostać doprecyzowane podczas negocjacji separatystów z władzami Ukrainy. Jego zdaniem, porozumienia mińskie przestały obowiązywać.

Jak pisaliśmy, Rada Federacji, we wtorek izba wyższa rosyjskiego parlamentu, zatwierdziła użycie sił zbrojnych poza Rosją w związku z sytuacją w Donbasie. Wniosek został jednogłośnie poparty przez 153 rosyjskich senatorów. „Ogólna liczebność formacji sił zbrojnych FR, rejony ich działania, stojące przed nimi zadania, okresy przebywania poza terytorium FR, określa prezydent Rosji w zgodzie z Konstytucją FR” – czytamy w dokumencie, który wszedł w życie z dniem przyjęcia. Wcześniej rosyjski parlament ratyfikował traktaty o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy pomiędzy Rosją a separatystycznymi republikami w Donbasie. Prezydent Rosji, Władimir Putin potwierdził, że Rosja udzieli pomocy wojskowej Donieckiej Republice Ludowej i Ługańskiej Republice Ludowej.

Prezydent Władimir Putin pytany, co przyczyniłoby się do odprężenia w relacjach Rosji z Ukrainą i Zachodem, opowiedział się za „pewnym stopniem demilitaryzacji dzisiejszej Ukrainy”, przy czym najlepszym rozwiązaniem byłoby, jego zdaniem, zadeklarowanie się tego państwa jako neutralnego i rezygnacja władz w Kijowie z zamiaru przystąpienia do NATO oraz posiadania taktycznej broni jądrowej. Oczekuje też, że państwa zachodnie przestaną przestaną „pompować” ukraińskie władze nowoczesnym uzbrojeniem i uznają rosyjską aneksję Krymu.

W środę Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy ogłosiła, że rekomenduje wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w całym kraju, z wyjątkiem obwodów ługańskiego i donieckiego, gdzie obowiązuje już inny reżim prawny.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply