Prof. Zapałowski: dla Rosji planem minimum jest federalizacja Ukrainy

Rosjanie nie chcą gwarancji pisemnych, lecz faktycznych. A minimalną gwarancją faktyczną jest federalizacja Ukrainy, z dwoma-trzema autonomicznymi regionami, co uniemożliwi jej wejście do UE czy NATO – mówi w rozmowie z Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski. Jego zdaniem, w razie rosyjskiej agresji dojdzie do uderzenia dużego, ale punktowego i na pewno odżyje konflikt w Donbasie.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa, zaznaczył, że w kontekście sytuacji na wschodzie wciąż toczy się gra o wpływy na Ukrainie.

– Dla Rosji planem minimum jest federalizacja Ukrainy – uważa prof. Zapałowski. – To pozwoli na wyodrębnienie dwóch-trzech regionów, które będą absolutnie prorosyjskie. Ponieważ zachodnia część kraju będzie zdecydowanie prozachodnia, będzie to powodować napięcia. Na Ukrainie nie będzie ogólnokrajowej zgody na integrację z NATO i pójście w kierunku zachodnim. Moim zdaniem to jest plan minimum dla Rosji i ona się z tego absolutnie nie wycofa, bo zaangażowała już zbyt duże siły i środki, żeby teraz tego nie osiągnąć. Jeżeli tego nie uzyska, to rozpocznie wielowariantowy plan destabilizacji Ukrainy.

Zaznacza, że na wydarzenia w rejonie Ukrainy należy patrzeć z uwzględnieniem sytuacji i napięć na kierunkach chińskim i irańskim. Zwrócił uwagę na wspólne ćwiczenia morskie z udziałem okrętów rosyjskich, chińskich i irańskich na Oceanie Indyjskim. Jego zdaniem, jest to głównie forma demonstracji politycznej, „ale widać tu pewne pole koordynacji działań”.

Ekspert podkreślił, że Amerykanie już od ponad 10 lat nie są w stanie prowadzić dwóch dużych wojen równocześnie w dwóch różnych teatrach. – Ocenia się, że są w stanie koordynować jedną wojnę i jeden konflikt. W związku z tym, z jednej strony Rosjanie korzystają z tego, że Amerykanie nie mogą w pełni zaangażować się na kierunku europejskim. Z drugiej strony, Chiny korzystają na tym, że USA muszą jakoś wyjść z twarzą i przynajmniej wzmocnić kraje bałtyckie, Polskę czy Rumunię jakimiś siłami, czym pomniejszą swoje możliwości na innych kierunkach – zaznaczył.

Prof. Zapałowski przypomniał też, że choć nielegalne przekroczenia na granicy polsko-białoruskiej stały się rzadsze, to jednak „Białoruś realizuje cele Rosji – utrzymuje napięcie i wiąże siły polskie, zwłaszcza wojskowe” na tej granicy. Dodał, że ewentualna destabilizacja Ukrainy może zmusić siły polskie do dodatkowego rozciągnięcia się na granicę polsko-ukraińską. – Tu nie chodzi tylko o ewentualnych migrantów z Ukrainy, w razie konfliktu, ale również o potencjalny napływ wiosną kilkudziesięciu tysięcy Afgańczyków – powiedział.

– Rosja musi coś uzyskać, żeby wyjść z twarzą, bo zaangażowała zbyt wielkie siły – podkreślił profesor. Uważa, że dostępne informacje o rozmowie prezydentów USA i Ukrainy wskazują, że „Amerykanie są w pełni świadomi, że Rosjanie muszą coś uzyskać, a zarazem wiedzą, że prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma mocy sprawczej, by zacząć rozmawiać z Rosją o federalizacji Ukrainy”.

– Tutaj musi dojść do jakiś siłowych rozstrzygnięć. Pytanie tylko, jaka będzie tego skala, co może przymusić Zełenskiego do rozpoczęcia takich rozmów – powiedział ekspert.

Jak pisaliśmy, ukraiński tygodnik NW zamieścił na łamach swojego serwisu internetowego pięć najbardziej wiarygodnych, jego zdaniem, scenariuszy rozwoju wydarzeń na Ukrainie i w regionie, w kontekście napięć i działań Rosji. Zestawienie opracowano na podstawie opinii ukraińskich ekspertów ds. bezpieczeństwa oraz byłych dyplomatów. Obejmuje ono scenariusze od wojny pełnoskalowej, zdaniem strony ukraińskiej bardzo mało prawdopodobnej, poprzez konflikt lokalny, atak cybernetyczno-informacyjny, wojnę dyplomatyczną po zażegnanie konfliktu pod wpływem presji Zachodu.

Czytaj więcej: Od wielkiej wojny do zakończenia agresji. Ukraiński tygodnik prezentuje 5 scenariuszy rozwoju kryzysu na wschodzie

Prof. Zapałowski zaznaczył, że już teraz mamy do czynienia z agresją w cyberprzestrzeni i z wojną dyplomatyczną, co jednak państwa ukraińskiego nie sparaliżuje. Jego zdaniem, Rosjanie z największym prawdopodobieństwem uderzyliby w ukraiński system przesyłowo-energetyczny, czym sparaliżowaliby przynajmniej część kraju.

– Nie mówię tu o uderzeniach w elektrownie jądrowe, dostarczające Ukrainie około 60 proc. energii. Chodzi o uderzenia w linie przesyłowe. Wówczas inne działania w cyberprzestrzeni nie miałyby takiego sensu, bo część kraju zostanie bez prądu, i to w okresie zimowym. Co więcej, w dużych ośrodkach na Ukrainie ogrzewani jest częściowo elektryczne. Z kolei brak gazu i węgla pogłębi tę sytuację. Uważa, że uderzenie pójdzie w źródło energii – powiedział ekspert.

Kiedy Rosjanie mogliby uderzyć na pełną skalę? Zdaniem profesora nastąpi to w sytuacji, gdy będą posiadali dane wywiadowcze, które świadczyłyby o tym, że Ukraina jest bezwzględnie zdeterminowana do obrony i „nie ma mowy o pęknięciach we władzy ani o chęci rozmów”.

– Myślę, że rosyjska agentura osobowa wśród władz Ukrainy jest na tyle szeroka, że Rosja będzie miała taką informację. W takim przypadku, używanie przez Rosję sił zbrojnych w celu wymuszania, zastraszania, nie będzie miało racji bytu – powiedział.

W opinii profesora, może dojść do uderzenia „dużego, ale punktowego”. – Kiedy zamarzną błota poleskie, od północy, to domniemana linia frontu rozciągnie się tak szeroko, że Ukraińcy nie będą mieli szans na utworzenie ciągłej linii obrony. Pamiętajmy, że Rosjanie mają trzy dywizje powietrznodesantowe i jakieś dwie brygady desantowo-szturmowe, a także możliwość jednorazowego przerzutu całej dywizji. Wylądowanie jednej dywizji jakieś 30-50 km na tyłach ukraińskich spowoduje całkowite rozbicie obrony. Dodajmy, że w ostatnich latach największe środki Rosjanie przeznaczyli na zreformowanie i unowocześnienie sił powietrznodesantowych – uważa ekspert.

Przeczytaj: Szef ukraińskiego wywiadu: Rosja planuje atak na Ukrainę z kilku stron. Znamy datę

Czytaj również: „Bild”: Rosja ma plany inwazji na Ukrainę, Putin jeszcze nie zdecydował

Jego zdaniem, „na pewno odżyje też konflikt w Donbasie, żeby wiązać część sił ukraińskich”. – Myślę, że będą punktowe, kierunkowe uderzenia, żeby rozbić obronę ukraińską. Ukraińcy mogą zresztą spróbować utworzyć rzeczywistą linię obrony gdzieś na linii Dniepru. Ale myślę, że Rosjanie nie zamierzają przekraczać tej linii.

– Jeżeli Rosjanie nabiorą pewności, że nie ma możliwości wykorzystania nacisku i szantażu militarnego czy dyplomatycznego, to podejmą działania dezintegracyjne, być może w formie uderzeń punktowych. Przede wszystkim, wykorzystają jednak element energetyki. Dodajmy, że wschodnia i południowa Ukraina charakteryzuje się zasiedleniem punktowym, wielkomiejskich. Tam prawie nie ma wsi, są chutory i wielkie blokowiska. Można więc łatwiej wywołać klęskę humanitarną i doprowadzić do wybuchu protestów. Część mieszkańców tych wielkich miast, która i tak mówi po rosyjsku, będzie wolała być w jakimś quasi-państwie zależnym od Rosji, ale być bezpiecznym i wreszcie normalnie żyć. Myślę, że psychologicznie właśnie na to grają Rosjanie – powiedział profesor Zapałowski.

W kontekście stanowiska Polski w związku z kryzysem na wschodzie, ekspert uważa, że „przede wszystkim Polska wciąż popełnia błąd, bezrefleksyjnie udzielając Ukrainie wsparcia”. – Powinno być bardzo wyraźnie powiedziane, że Ukraina ma skończyć z polityką wspierania nacjonalizmu ukraińskiego, bo to w przyszłości będzie dalej czynnik rozsadzający stosunki polsko-ukraińskie. Zwłaszcza w razie jakiegoś podziału czy federalizacji Ukrainy. Pytanie, czy w razie takiego podziału Węgrzy i znaczna część Rusinów z Zakarpacia nie zacznie domagać się autonomii. Jeżeli Rosjanie za parę miesięcy wykorzystają jeszcze czynnik migrantów afgańskich, przepuszczając ich na Ukrainę, to poza migrantami z Ukrainy będziemy mieć dodatkowe zagrożenie. Jeśli tam powstanie chaos, to nikt nie będzie chronił granic przed napływem takich osób, a migranci będą się gromadzić na granicy polsko-ukraińskiej.

Ponadto, prof. Zapałowski zwrócił uwagę, że na około 1,5 mln przebywających w Polsce Ukraińców, kilkaset tysięcy z nich, około 200-300 tysięcy, stanowią osoby rosyjskojęzyczne oraz nieutożsamiające się z państwem ukraińskim, które będą sprzyjać rosyjskiej agresji.

– Pytanie zatem, czy nie dojdzie do napięć w samej społeczności ukraińskiej w Polsce. A także, że nie dojdzie na tym tle do jakiś innych napięć, które będą prowokowały jakieś wcześniej przygotowane przez Rosjan grupy. Według mnie, rozpoznanie naszych służb jest tu bardzo słabe. Rosjanie będą starać się wywołać napięcia społeczne w Polsce. Jeżeli dojdzie do rosyjskiej agresji, to jestem niemal pewien, że przyjdzie jakieś symboliczne wzmocnienie granicy polsko-ukraińskiej przez jednostki natowskie. Nie wykluczam też wprowadzenia stanu wyjątkowego w województwach lubelskim i podkarpackim – powiedział ekspert.

Na pytanie, czy w ramach możliwych uzgodnień na linii Rosja-Zachód możliwa jest np. opcja „zamrożenia” liczebności kontyngentów natowskich na tzw. wschodniej flance w zamian za zgodę na silną i trwają obecność sił rosyjskich na Białorusi, profesor zwrócił uwagę, że obecność sił NATO w Polsce czy krajach bałtyckich ma charakter wybitnie symboliczny.

One oddziałują bardziej politycznie niż militarnie. Ponadto, Rosjanie jak będą chcieli, to będą mieć na Białorusi swoje kontyngenty i garnizony. NATO nie ma na to wpływu. Myślę, że Rosjanie po tych wszystkich umowach, gwarancjach międzynarodowych po 1990 roku nie chcą gwarancji czy deklaracji typowo pisemnych, które zawsze można zerwać. Oni chcą gwarancji faktycznych. A minimalną gwarancją faktyczną jest federalizacja Ukrainy, z dwoma-trzema autonomicznymi regionami z własnymi samorządami. To będzie gwarancja, że bez zgody tych regionów Ukraina nie przyjmie obcych wojsk, nie wejdzie do NATO czy do UE. Rosjanie chcą mieć realne gwarancje. Zauważmy, że przy tej całej awanturze nie mówi się o Krymie. Temat Krymu znikł, Rosja go wchłonęła i koniec. Nigdzie nie słyszałem, żeby w rozmowach ktoś postawił sprawę Krymu na ostrzu noża i podejrzewam, że Rosja zgromadziła wystarczające środki w postaci dewiz, złota, że przetrwa te kilka lat i powstałe status quo zostanie uznane. A pytanie, czy w tym czasie nie dojdzie do konfliktu np. w Zatoce Perskiej, który zupełnie przykryje sprawę Ukrainy – podsumowuje prof. Andrzej Zapałowski.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply