W czwartek Rosja ma wznowić dostawy gazu dla Ukrainy

Dostawy strategicznego surowca Gazprom wstrzymał w połowie czerwca w związku ze sporami w sprawie ceny oraz wielkości ukraińskich zaległości za gaz z poprzednich miesięcy. Kijów zwrócił się w tej sprawie do międzynarodowego arbitrażu w Sztokholmie i jednocześnie prowadzi z Moskwą negocjacje z udziałem przedstawicieli Komisji Europejskiej jako mediatora. Ukraina korzystała zaś z zapasów gazu w gigantycznych zbiornikach oraz kupowała rosyjskie paliwo w Niemczech.

Od kilku miesięcy rozmowy stały się bardziej intensywne, lecz ciągle było daleko do rozwiązania. Do zgody przynaglała obie strony zbliżająca się zima. Ukraina zużywa wtedy bardzo dużo gazu, przede wszystkim do ogrzewania budynków, a Rosja z powodów technicznych musi korzystać z ukraińskich zbiorników, by wywiązywać się z zobowiązań wobec zachodnich odbiorców.

Ostatecznie 31 października osiągnięto kompromis. Ustalono cenę „zimową” na 378 dol. za 1000 m sześc. do końca roku i 368 dol. w pierwszym kwartale 2015 roku, ale Naftohaz będzie musiał płacić za błękitne paliwo z góry. Ukraina ma także zapłacić do końca roku 1,65 mld dol. tytułem zwrotu długu za niezapłacone wcześniejsze dostawy. Kwestia „letniej” ceny gazu pozostaje nieustalona. Kijów i Bruksela opowiadają się za ceną ok. 325 dolarów.

Przedpłata wpłynęła

W niedzielę Naftohaz przekazał Gazpromowi 378 mln dolarów. – Pieniądze na koncie. Czekamy na zamówienie ilości – powiedział Siergiej Kuprijanow z Gazpromu. Strona ukraińska spodziewała się, że surowiec zacznie płynąć już wczoraj, ale okazało się, że rosyjski koncern potrzebuje kilku dni na rozruch. Jak się okazuje, przynajmniej o dwa więcej, niż wynika to z uzgodnień w Brukseli, gdzie Rosjanie obiecali uruchomienie dostaw w ciągu 48 godzin od otrzymania przedpłaty. Argumenty techniczne są mało przekonujące, gdyż przepływ gazu na granicy rosyjsko-ukraińskiej trwa i tak nieprzerwanie w ramach tranzytu na Zachód.

Ukraina zużywa wyjątkowo dużo gazu (przyczyną jest duża ilość urządzeń przemysłowych na gaz i grzejników gazowych u odbiorców indywidualnych oraz straty z powodu przestarzałej sieci przesyłowej, nieszczelnych budynków itp.) – ok. 60 mld m sześc. rocznie, z czego normalnie około jednej trzeciej pochodzi z Rosji. Przed wybuchem kryzysu na Ukrainie państwo to płaciło Rosji za gaz jedną z najwyższych stawek na świecie, ponad 400 dol. za m sześc. (ale Polska płaciła jeszcze więcej!). W grudniu 2013 roku w ramach wsparcia dla rządów Wiktora Janukowycza Moskwa obniżyła cenę do 268 dolarów. Gdy jednak prorosyjski polityk został odsunięty, Gazprom podwyższył cenę do 385,5 dol., potem dodano jeszcze 100 dol., gdyż zdaniem Moskwy, przestała obowiązywać umowa z kwietnia 2010 roku, zgodnie z którą w zamian za obniżkę ceny gazu właśnie o 100 dol. na terenie Krymu miała stacjonować rosyjska Flota Czarnomorska. Ale teraz ten teren jest uznawany przez Moskwę za własny, nie ma więc za co płacić Ukrainie.

Tymczasem w związku z wciąż napiętą sytuacją na wchodzie Ukrainy w Kijowie przebywał kanadyjski minister obrony Robert Nicholson, który rozmawiał ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Stepanem Połtorakiem na temat wsparcia Kanady w modernizacji sił zbrojnych Ukrainy. Odnosząc się do trwających wciąż w Donbasie starć sił separatystów i ukraińskiej operacji antyterrorystycznej premier Arsenij Jaceniuk stwierdził, że Rosja nie przestrzega ustaleń pokojowych z Mińska i powinna zostać ukarana za ich łamanie zaostrzeniem sankcji. Jaceniuk powiedział o tym po rozmowach z belgijskim wicepremierem i szefem dyplomacji Didierem Reyndersem. – Mińskie ustalenia to jedyny dokument, który może być podstawą deeskalacji. Podpisaliście, to wykonujcie – podkreślił szef ukraińskiego rządu. Jaceniuk zaznaczył, że władze w Kijowie nadal liczą na wsparcie państw europejskich na rzecz przeprowadzenia koniecznych reform. – Będziemy sprzyjali temu procesowi poprzez Radę Europy – oświadczył ze swej strony Reynders, którego kraj pełni obecnie przewodnictwo w tej organizacji.

Sankcje potrwają długo

Podpisane w Mińsku memorandum przewiduje zawieszenie broni oraz utworzenie zdemilitaryzowanej strefy buforowej pomiędzy pozycjami separatystów i sił rządowych. Zadecydowano wówczas także o zatrzymaniu się oddziałów obu stron na linii według stanu z 20 września i zakazie użycia jakiejkolwiek broni oraz prowadzenia działań ofensywnych oraz wprowadzono też zakaz rozmieszczania broni ciężkiej i sprzętu wojskowego w rejonach zamieszkanych, a także nowych min i zapór inżynieryjnych. Zapory, które zainstalowano wcześniej, miały zostać usunięte. Ukraina twierdzi, że separatyści nie przestrzegają zapisów porozumienia.

Z tego powodu Zachód utrzymuje sankcje wobec Rosji, które poważnie szkodzą jej gospodarce. Jednak postawa Moskwy nie skłania do złagodzenia tych kroków. Ostatnie orędzie prezydenta Władimira Putina zawierało raczej groźby i oskarżenia, głównie pod adresem USA. Wczoraj wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow powiedział w Dumie, że Rosja nie będzie rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi o kryteriach uchylenia sankcji, które uważa za bezprawne. Moskwa wprowadziła jako odwet własne sankcje głównie na produkty żywnościowe z UE, USA, Kanady i Australii.

– Nie umiem powiedzieć, czy to nowe wydanie zimnej wojny i jak długo potrwa obecny okres. Wiem, że wychodzić z tej sytuacji z sankcjami amerykańskimi przyjdzie nam długo – opisał dwustronne relacje Riabkow. Dodał, że jest przekonany, iż USA będą odmawiały uznania Krymu jako części Federacji Rosyjskiej „przez dziesięciolecia”. Zdaniem rosyjskiego dyplomaty celem sankcji USA jest odsunięcie od władzy prezydenta Władimira Putina, a za formalnie deklarowanym celem zmuszenia Rosji do zmiany stanowiska w kwestii Ukrainy kryje się „zadanie stwarzania warunków społeczno-ekonomicznych dla zmiany władzy w Rosji”. Zarzucił Waszyngtonowi wbijanie klina między Rosję a pozostałe byłe republiki ZSRS, szczególnie w odniesieniu do Ukrainy.

Piotr Falkowski

Nasz Dziennik

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply