Więcej rozwagi w relacjach z Ukrainą

Z Ewą Siemaszko, badaczką zbrodni nacjonalistów ukraińskich dokonanych na ludności polskiej Wołynia w czasie II wojny światowej, autorką scenariusza wystawy „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”, rozmawia Mariusz Kamieniecki.

Prezydent Ukrainy ustanowił 14 października Dniem Obrońcy Ukrainy, czyli świętem wojska. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ten dzień uznawany jest za rocznicę powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii. To przypadek, niedopatrzenie, brak znajomości własnej historii, czy może celowe działanie?

– Jeżeli prezydent Petro Poroszenko właśnie tę datę wyznacza jako Dzień Obrońcy Ukrainy, to oznacza, że de facto uznał UPA za obrońców swojej ojczyzny. Zważywszy na zaangażowanie Polski w sprawy Ukrainy w obliczu napaści rosyjskiej na ten kraj, takie działanie można odczytać także jako pewnego rodzaju grę na nosie Polsce i Polakom. Jeżeli zaś chodzi o znajomość historii UPA przez Poroszenkę, to wcale nie byłabym tego taka pewna. Proszę pamiętać, że pochodzi on ze wschodniej części Ukrainy, owszem, również tam powszechna była świadomość, że UPA to faszyści i zbrodniarze, ale od początku zaistnienia tego państwa nacjonaliści ukraińscy i ich potomkowie cały czas pracowali nad tym, aby ten negatywny wizerunek UPA zmienić czy zafałszować nie tylko na terenie ich działania, ale także na wschodzie Ukrainy. W tej chwili Poroszenko, któremu zależy na zachodniej Ukrainie, czy zna, czy nie zna zbrodniczej działalności tej formacji, ustanawiając Dzień Obrońcy Ukrainy w tym, a nie innym czasie, w ten właśnie sposób próbuje dostosować się do oczekiwań społecznych.

Nie ma zatem znaczenia, jak ta sprawa może być odebrana w Polsce?

– Jak sięgniemy do historii, zresztą nie tak odległej, to możemy sobie przypomnieć, że dla przywódców ukraińskich nigdy nie miało znaczenia to, czy Polsce coś może się podobać, czy nie. Żaden z przywódców tego kraju nie liczył się ze zdaniem władz i społeczeństwa polskiego.

Polskie władze powinny wyciągnąć wnioski z kolejnej lekcji?

– W mojej ocenie, oczywiście należałoby przeprowadzić solidny rachunek zysków i strat, jakie ponosimy, angażując się aż tak mocno w sprawy Ukrainy. Lekcja związana z embargiem na polską wieprzowinę, warzywa i owoce oraz konsekwencje w postaci strat naszych rolników, hodowców i plantatorów powinny być dla nas wystarczającą nauczką, że nie należy wychodzić przed szereg. W kontekście polskiego zaangażowania, jeżeli z drugiej strony na Ukrainie mamy do czynienia z budowaniem i utrwalaniem założycielskiego mitu państwa ukraińskiego na formacji UPA, za którą stoi zbrodnicza ideologia, to prędzej czy później obróci się to przeciw temu państwu, ale również może być groźne dla jego sąsiadów.

W wielu miastach Ukrainy odbywają się dziś obchody 72. rocznicy powstania UPA. Podczas manifestacji w Kijowie lider nacjonalistycznej partii Swoboda, uznawanej za spadkobiercę ideologii OUN-UPA, Ołeh Tiahnybok powiedział, że bohaterstwo bojowników UPA było przykładem dla walczących na Majdanie oraz tych, którzy stają do walki z Rosją na wschodzie Ukrainy. Okazuje się, że ludobójcy z UPA mogą być stawiani za wzór bohaterstwa dla dzisiejszego społeczeństwa ukraińskiego.

– Tiahnybok nie przemilcza tego, że UPA występowała przeciwko Polakom, co jest z jednej strony uznaniem tego faktu, a z drugiej stanowi pewnego rodzaju pochwałę takich działań jako bohaterstwa. Nic zresztą dziwnego, skoro sam prezydent Ukrainy wpisuje się w tę retorykę, ustanawiając święto wojska w takim, a nie innym dniu. Oczywiście Tiahnybok nie nazywa działań UPA wobec Polaków ani mordowaniem, ani rzezią wołyńską, ani tym bardziej ludobójstwem, tylko określa to mianem walki, co z kolei jest zakłamywaniem historii. Chodzi o to, żeby do ukraińskiego społeczeństwa, które być może nie zna faktów, dotarł przekaz o takim, a nie innym wydźwięku. Jeżeli bojownicy UPA mają być wzorem dla współcześnie żyjących czy walczących Ukraińców, to niewykluczone, że w przyszłości – w pewnych okolicznościach – mogą oni wystąpić także przeciwko Polsce. Przecież Tiahnybok i jego partia Swoboda wielokrotnie formułowali – zresztą nie tak dawno, bo jeszcze w ubiegłym roku, że kilkanaście powiatów na terenie wschodniej Polski powinno wchodzić w skład Ukrainy.

Jak ocenia Pani ostatnio nagłaśnianą przez portal NaszDziennik.pl sprawę nasyconego banderowską symboliką podręcznika „Powstańczy alfabet”, który ukazał się w Tarnopolu i w założeniu ma nauczać ukraińskie dzieci czytania i pisania?

– Dzieci powinny być wychowywane na wartościach, które będą ich kręgosłupem moralnym na całe życie. Natomiast to, z czym mamy do czynienia chociażby w związku z tym podręcznikiem, przeczy wszelkim zdroworozsądkowym sposobom uświadamiania najmłodszych. To jest przerażające, że próbuje się małe dzieci, które jeszcze nie rozróżniają do końca dobra i zła, uczyć zbrodniczej ideologii. Jeżeli dzieciom od najmłodszych lat będzie się wpajało ideologię nienawiści do innych nacji, a co za tym idzie – również zbrodnicze praktyki, to tym samym będą one przekazywane kolejnym pokoleniom. Myślę, że powinniśmy o tym pamiętać i wyciągnąć wnioski, bo jest to dla nas duże zagrożenie.

Dziękuję za rozmowę.

“Nasz Dziennik”

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zefir
    zefir :

    “Wołają z grobów ,ktrych nie ma”.To prawda.Większośc ofiar banderowskich noży,wideł,siekier i innego bestialstwa nie ma grobów.Jest za to kłamstwo,cynizm i hipokryzja ukraińskiej junty i polskich przywódców i zdradzieckich polityków,którzy za bestialskie zbrodnie odwdzięczają sie poparciem politycznymi finansowym mierzonym setkami mln USD.Narodzie,obudż się i pogoń to antypolskie towarzystwo w najbliższych wyborach.