Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przyznał, że podwyżka cen energii elektrycznej jest nieuchronna, ale jego zdaniem na razie jest za wcześnie, żeby spekulować o jej skali.

Jacek Sasin wypowiedział się na temat potencjalnego wzrostu cen energii we wtorek, w rozmowie z dziennikarzami w kuluarach Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

– Nie chciałbym przesądzać. Oczekiwania spółek energetycznych zostaną określone przez same spółki we wnioskach taryfowych do URE. Spółki prawa handlowego nie mogą dokładać do swojego biznesu, muszą też inwestować, żeby w przyszłości ceny energii mogły być niższe. Nieuchronna logika jest taka, że ten wzrost musi nastąpić – powiedział wicepremier.

 

Minister zauważył przy tym, że spółki energetyczne są w dosyć trudnej sytuacji dochodowej i stąd muszą obniżać koszty działalności, „żeby skala podwyżek cen energii była jak najniższa”.

– Nie chcę jednak przewidywać tego, co zgłoszą spółki. One to obecnie jeszcze szacują – dodał Sasin.

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że polski rząd nie powstrzyma podwyżek cen prądu, bo to nie on decyduje o ich wysokości. Zaznaczył, że to kwestia bardzo drogiej polityki klimatycznej UE, której koszt „będzie w rachunkach klientów”. Zapewnił przy tym, że ceny prądu nie wzrosną o aż o 40 procent.

– Mamy tutaj bardzo drogą politykę klimatyczną Unii Europejskiej i jesteśmy świadomi, że Polska jest członkiem UE. Dzisiaj ceny uprawnień do emisji CO2 oscylują wokół 50 euro, są bardzo drogie. To koszt polityki Unii Europejskiej, koszt polityki klimatycznej będzie w rachunkach klientów. Następnie firmy energetyczne biorą ten koszt, przedkładają propozycje taryf do niezależnego regulatora. Gdybyśmy my zrobili jakąś ingerencję wobec tego regulatora, byłoby to naruszenie przepisów, a my tego nie zrobimy – oświadczył premier.

Jak pisaliśmy, w maju br. portal „Business Insider” podał, że wzrost cen uprawnień do emisji CO2 w 2021 roku o połowę odbije się na naszych rachunkach. Przykładowo, czteroosobowa rodzina może zapłacić o 18,1 zł miesięcznie więcej, jeśli cena uprawnień pozostanie na obecnym poziomie. Portal zaznaczał jednak, że scenariusze wskazują jednak na dalsze wzrosty.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Ceny prądu w Polsce wzrosły w pierwszym kwartale br. aż o 11,3 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w rok 2020 roku. aż o 11,3 proc. „To bezpośrednia konsekwencja pnących się w górę cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla, które polskie wysokoemisyjne elektrownie muszą kupować i umarzać” – pisał „BI”. Przypominał, że w 2020 roku uprawnienia te podrożały o 33 proc., do 32,7 euro za tonę. Głównym powodem było obcięcie przez Komisję Europejską liczby darmowych praw do emisji. Ten nieformalny podatek oznaczał dla polskiej energetyki stratę miliardów złotych. Przykładowo, dla grupy PGE koszt CO2 wyniósł w ub. roku 6,2 mld zł – aż o 2,8 mld zł więcej niż w rok wcześniej. To o 0,7 mld zł więcej niż, wydano tam na wynagrodzenia brutto. W przypadku Enei koszt CO2 wyniósł 1,2 mld zł, a Tauronu – 0,9 mld zł. Dodajmy, że na początku maja cena uprawnień wynosiła już 50 euro za tonę.

Czytaj także: Od października rachunki za prąd wyższe nawet o 10 proc.

Przypomnijmy, że pod koniec października 2020 roku energetyczny think tank Ember przygotował raport, z którego wynikało, że ceny hurtowe energii elektrycznej w Polsce są aktualnie najwyższe w Unii Europejskiej. Na czele zestawienia Polska znalazła się już w kwietniu 2020 r. Pomiędzy kwietniem a wrześniem tego roku średnie ceny energii elektrycznej w Polsce wynosiły 46 euro za megawatogodzinę (MWh), czyli prawie 50 proc. więcej niż średnia dla reszty unijnych krajów (31 euro/MWh).

PAP / bankier.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply