Jewhen Szewczenko, agent ukraińskiej służby antykorupcyjnej, twierdzi, że ściągnięcie na Białoruś 33 członków rosyjskiej tzw. Grupy Wagnera było operacją specjalną Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, która, gdyby się udała, zakończyłaby się aresztowaniem “wagnerowców” na Ukrainie. Zdaniem Szewczenki operacja nie udała się z powodu zdrady szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Andrija Jermaka. Jego tezy potwierdza znany ukraiński dziennikarz Jurij Butusow.

O szczegółach udaremnionej domniemanej ukraińskiej specoperacji Szewczenko, który jest agentem Narodowego Antykorupcyjnego Biura Ukrainy (NABU) napisał w poniedziałek na Facebooku powołując się na bliżej nieokreślone informacje śledcze. Według niego agent SBU działający pod przykryciem werbował w Rosji osoby z doświadczeniem bojowym jakoby do pracy w Wenezueli. Z każdym ochotnikiem poprzez łącze wideo przeprowadzał “rozmowę kwalifikacyjną”, w której “wagnerowcy” sami chwalili się doświadczeniem na wojnie w Donbasie. Rozmowy były nagrywane przez SBU na użytek przyszłego procesu.

Jak twierdzi Szewczenko, ukraińskiemu agentowi udało się zwerbować 33 ochotników. “Wagnerowców” sprowadzono do Mińska, skąd mieli rejsowym samolotem wylecieć do Stambułu, a stamtąd do Wenezueli. SBU zamierzała umieścić w samolocie agenta, który podczas lotu nad Ukrainą miał udać atak padaczki, po to by doszło do awaryjnego lądowania. Rosjan mieli aresztować na ziemi ukraińscy antyterroryści z oddziału “Alfa”.

Dzień przed zaplanowanym lotem zastępca szefa SBU przedstawił szczegóły nadchodzącej akcji prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu – twierdzi agent NABU. W trakcie prezentacji był obecny szef Biura Prezydenta Andrij Jermak, który miał sprzeciwić się przeprowadzeniu akcji argumentując, że storpeduje ona wymianę jeńców, do której jakoby miało dojść w ciągu 4 dni. Jego stanowisko miał poprzeć Wołodymyr Zełenski nakazując opóźnienie operacji o kilka dni.

Lot do Stambułu, który miał nastąpić 25 lipca, został odwołany i “wagnerowcy” przenieśli się do podmińskiego ośrodka wypoczynkowego, gdzie czekali na następny samolot. W tym czasie, jak twierdzi Szewczenko, SBU dostała sygnały, że rosyjska FSB zdobyła pełną wiedzę o ukraińskiej prowokacji.

„I żeby wszystko nie wyglądało na tak oczywiste, oni zrobili wyciek danych do KGB Białorusi, po czym nastąpiło zatrzymanie, a następnie powrót najemników do Federacji Rosyjskiej. A wielka wymiana, o której Jermak opowiadał prezydentowi, nigdy nie miała miejsca… Unikalna operacja SBU została spuszczona do toalety rękami szefa Biura Prezydenta Ukrainy, który okazuje się agentem rosyjskich służb specjalnych” – napisał Szewczenko.

Informacje przekazywane przez Szewczenkę potwierdził we wtorek na Facebooku dobrze zorientowany w tematyce służb specjalnych ukraiński dziennikarz Jurij Butusow, dodając od siebie wiele nowych szczegółów. Według dziennikarza niedawna dymisja szefa wywiadu wojskowego Ukrainy Wasyla Burby była pokłosiem sprawy z “wagnerowcami”. Burba miał domagać się przebadania wykrywaczem kłamstw Jermaka oraz wiceszefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy Rusłana Demczenkę, podejrzewając, że któryś z nich mógł być źródłem przecieku. Natychmiast po przedstawieniu takiego żądania Zełenski zdymisjonował Burbę – twierdzi Butusow. “W ten sposób prezydent Ukrainy poprzez tę dymisję uchronił wysoko postawionych urzędników przed sprawdzeniem i sprawą karną” – napisał Butusow.

Przypomnijmy, że kilka dni temu rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Rosji Maria Zacharowa stwierdziła, że zatrzymanie 33 obywateli Rosji było „starannie przemyślaną prowokacją trzeciego państwa”, którego nazwy nie wymieniła. Rosyjskie i ukraińskie już wówczas spekulowały, powołując się na informacje ze służb specjalnych, że „wagnerowcy” padli ofiarą prowokacji zaaranżowanej przez ukraińskie agencje wywiadowcze.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Białoruskie władze poinformowały o zatrzymaniu 33 obywateli rosyjskich 29 lipca br. Mińsk twierdził, że są to pracownicy zagranicznej prywatnej firmy wojskowej, tzw. Grupy Wagnera. Zatrzymano ich w związku z podejrzeniem planowania masowych protestów i destabilizacji sytuacji podczas kampanii prezydenckiej. Rosyjskie władze twierdziły, że są to „pracownicy firmy ochroniarskiej”, którzy tranzytem przez Białoruś zmierzali do Turcji, w której mieli kontrakt na ochronę obiektów przemysłowych. Później przekonywały, że Rosjanie wybierali się do jednego z krajów Ameryki Łacińskiej. Białoruś przekazała dane zatrzymanych ukraińskim władzom, które stwierdziły, że 9 z nich posiada ukraińskie obywatelstwo, a 28 walczyło po stronie separatystów w wojnie w Donbasie. Ukraina zapowiedziała, że będzie domagać się wydania tych ludzi. Jednak 14 sierpnia Białoruś wydała “wagnerowców” Rosji.

Kresy.pl 

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. pik
    pik :

    Jedna wielka bzdura – nikomu nie zależało na aresztowaniu byłych bojowników z Donbasu! To mogło być tylko pożądanym skutkiem ubocznym operacji ukro-amerykańskich służb. Głównym celem były wybory prezydenckie na Białorusi! Głupek Łukaszenko złapał się na haczyk. Gordon twierdzi, że ta prowokacja szykowała się od roku. Wg mnie głównym celem operacji tuż przed wyborami było:
    – zaostrzenie stosunków białorusko – rosyjskich;
    – skompromitowanie Łukaszenki przed wyborami;
    – zmniejszenie poparcia Łukaszenki wśród osób popierających zacieśnienie stosunków z Rosją (olbrzymia grupa popierająca Łukaszenkę);
    – próba uwiarygodnienia informacji, że na Donbasie wszyscy Rosjanie byli najemnikami z “Prywatnej Wojskowej Kompanii Wagnera” (sam dałem się na to nabrać, dopóki nie wiedziałem, że grupę “białoruską” stworzono z inicjatywy Ukrainy);
    – a na ostatniej pozycji – próba aresztowania jak największej ilości osób walczących wcześniej na Donbasie jako kolejna karta przetargowa przy wymianie więźniów (zakładników).