Według dziennikarzy śledczych, wysłannik Putina miał prowadzić negocjacje z szefem władz Katalonii, ten jednak odrzucił ofertę przyjęcia ogromnych pieniędzy i rosyjskiego kontyngentu wojskowego.

Do kontaktów między byłym szefem władz regionalnych Katalonii Carlosem Puigdemontem a Rosjaninem Nikołajem Sadownikowem doszło w czasie przesilenia, kiedy to po nieuznawanym przez władze centralne Hiszpanii referendum region ogłosił swoją niepodległość, a następnie władze Hiszpanii zawiesiły jego autonomię. Sprawę badali dziennikarze pracujący dla Bellingcat, barcelońskiego dziennika „El Periodico”, włoskiego pisma „Il Fatto Quotidiano”, włoskiego portalu IRPI oraz specjalizującego się w wykrywaniu afer korupcyjnych stowarzyszenia OCCRP. Zrelacjonował ją w czwartek portal rp.pl

Tezy dziennikarzy opierają się głównie na zeznaniach i materiałach byłego współpracownika Puigdemonta Victora Terradellasa, który odpowiadał we władzach Katalonii właśnie za kontakty międzynarodowe. To on miał zorganizować 26 października 2017 r. spotkanie miedzy swoim liderem a Sadownikowa, którego dziennikarze przedstawiają jako wysłannika prezydenta Rosji Władimira Putina.

Spotkanie odbyło się w siedzibie rządu Katalonii. W jego trakcie Sadownikow miał przedstawić ofertę przybycia do regionu 10 tys. rosyjskich żołnierzy, a także przekazania przekazania jej władzom astronomicznej kwoty 500 mld dol., czyli sumę wyższą od budżetu Polski.

Terradellas zeznał, że Puigdemont oferty Rosjanina nie przyjął. Sadownikom bagatelizuje sprawę, twierdząc, że na spotkanie został zaproszony przez “przyjaciela”, nie rozumiał treści rozmów, bo nie zna hiszpańskiego i nie pamięta Puigdemonta, jak stwierdził na skutek przebytej choroby koronawirusowej.

Szef władz Katalonii polecił jednak swojemu współpracownikowi utrzymywanie kontaktów z Sadownikowem, który kontynuował je w ciągu kolejnych miesięcy. Rosja nigdy nie uznała proklamacji niepodległości regionu.

Prokurator generalny Hiszpanii oskarżył byłego szefa rządu Katalonii o wywołanie rebelii, przekroczenie uprawnień i sprzeniewierzenie środków publicznych, bo tak oceniony został fakt organizacji przez jego rząd w 2017 r. referendum o niepodległości regionu i jej ogłoszenie po tymże referendum, w którym większość głosujących opowiedziała się za secesją. Sąd Konstytucyjny doprowadził po tym do zawieszenia władz regionalnych i wprowadził tymczasowy zarząd komisaryczny.

Pod koniec października 2017 r. Puigdemont uciekł do Belgii, gdzie znalazł schronienie dzięki wsparciu reprezentującego również separatystyczne tendencje Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA), który jest częścią koalicji rządzącej tym krajem. Masy separatystów miesiącami protestowały na ulicach regionu.

rp.pl/kresy.pl

 

 

 

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply