Turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu zażądał do władz Syrii by wstrzymały ofensywę swojej armii przeciw ugrupowaniom zbrojnym w prowincji Idlib.
Prowincja Idlib jest ostatnią prowincją w Syrii w znacznej części opanowaną przez arabskie ugrupowania antyrządowe, z których większość ma charakter islamistyczny, wśród których główną rolę odrywa tam Hajat Tahrir asz-Szam czyli dawny Dżabhat an-Nusra, odłam terrorystycznej Al-Kaidy. Prowincja została niemal w całości opanowana przez ugrupowania zbrojne w ciągu 2015 roku. W październiku zeszłego roku w prowincji pojawiły się oddziały tureckie, na mocy porozumienia astańskiego z Rosją i Iranem, które przyznało Ankarze zadanie kontrolowania jednej z tak zwanych stref deeskalacji, położonej właśnie na północy regionu Idlib. Turcy patronują salafitom w regionie utrzymując kontakty także z frakcjami w ramach Tehrir asz-Szam.
Tymczasem w połowie grudnia ofensywę w Idlib rozpoczęła rządowa Syryjska Armii Arabska wspierana przez sojuszników, w tym rosyjskie lotnictwo. Siły rządowe osiągnęły szybkie postępy, wbijając się dwoma klinami w terytorium opanowane przez przeciwnika, niemal przecinając je na dwie części. Oddziały syryjskiej armii osiągnęły ostatni punkt na drodze do trwałego przedzielenia terenów pod kontrolą ugrupowań antyrządowych – lotnisko Abu Dhuhur. Trwają ataki na na broniących go bojówkarzy, realizowane także przez rosyjskie lotnictwo, prowadzące bombardowania stanowisk przeciwnika.
Ofensywa syryjski sił rządowych w Idlib wywołała protest Turcji. Minister spraw zagranicznych tego państwa Mevlüt Çavuşoğlu, który wydał dziś oświadczenie, żądając “natychmiastowego wstrzymania” operacji syryjskiej armii w Idlib. Oświadczenie wydał wkrótce po spotkaniu ze swoimi odpowiednikami z Rosji i Iranu. To już kolejne tego typu wystąpienie szefa tureckiej dyplomacji, który ponowił swoje żądania z 10 stycznia. Çavuşoğlu twierdzi, że działania Syryjczyków łamią porozumienie z Astany. Niezadowolenie Ankary może być tym większe, że syryjskie siły rządowe przepuściły przez kontrolowane przez siebie terytorium kurdyjskie posiłki, dla enklawy Afrin, gdzie Kudowie odpierają z kolei od niemal tygodnia ataki Turków i ich sprzymierzeńców.
almasdarnews.com/kresy.pl
Skoro Turcy nie sprawują kontroli w swojej strefie deeskalacji, skąd wychodzą ataki i ostrzały sił rządowych, to Asad nie ma wyjścia, musi sam dać solidnego klapsa tym, którzy nie stosują się do umów o zakończeniu ataków.
Oczywistym jest, że decydujący głos w siłach syryjskich, jak również w dużej części Syrii ma Rosja. Recep o tym się teraz przekonuje.
Seldżukowie zawsze byli znani z bezczelności i bezwzględności.