Poprawka zgłoszona przez posła Roberta Winnickiego mogła zapewnić proporcjonalność wyborów do Parlamentu Europejskiego w kontekście zmian do których dąży PiS. Propozycja obozu rządzącego oznaczałaby dominację największych partii, PiS i PO, a także eliminację mniejszych ugrupowań. PiS poprawkę odrzucił.

W piątek poseł Robert Winnicki, szef Ruchu Narodowego poinformował o zgłoszeniu poprawki do zaproponowanej przez PiS zmiany ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Winnicki zaproponował utworzenie 4 zamiast 13 okręgów wyborczych, z których każdy obejmowały teren czterech województw. Byłyby to wówczas okręgi minimum 10-mandatowe, gwarantujące proporcjonalność. – Najkrócej – rządzący chcą układu dwupartyjnego PiS-PO i eliminacji eurosceptyków – napisał na Twitterze, gdzie tłumaczył i uzasadniał swój pomysł.

– System wyborczy funkcjonujący od 2004 roku zakłada, że każdy komitet, który przekroczy 5% próg otrzymuje mandaty do PE. Był to więc system bardzo proporcjonalny jeśli chodzi o reprezentację poglądów politycznych obywateli. Każdy komitet, który przekroczył 5% dostawał minimum 3 mandaty – tłumaczył Winnicki. Zaznaczył, że mankamentem tej ordynacji, która nadal obowiązuje, nierówność okręgów wyborczych:

– Okręgiem wyborczym jest zarówno np. kujawsko-pomorskie, jak i małopolskie ze świętokrzyskim (dwa razem). Przez dzielenie mandatów na poziomie krajowym proporcjonalnie mniej przypadało na mniejsze okręgi wyborcze.

Zdaniem szefa RN, PiS chce wykorzystać ten faktyczny problem i zmienić ordynację poprzez przypisanie do każdego okręgu minimum 3 mandatów. Przedstawił też układ mandatów, który w tym układzie istniałby w przyszłorocznych wyborach do PE. Wynika z niego, że liczba mandatów wynosiłaby od 3 w przypadku okręgów obejmujących m.in. woj. pomorskie (okręg nr 1), woj. łódzkie (okręg nr 6), lubelskie (okręg nr 8) czy podkarpackie (okręg nr 9), poprzez 4 mandaty (np. Warszawa i okolice, okręg nr 4; warmińsko-mazurskie plus podlaskie, okręg nr 3), a dalej 5 mandatów (woj. wielkopolskie, okręg nr 7 i woj. dolnośląskie plus opolskie, okręg nr 12) aż po 6 mandatów (woj. małopolskie ze świętokrzyskim, okręg nr 10 i woj. śląskie, okręg nr 11).

– Brzmi nieźle, prawda? Ale efekt jest taki, że realny próg skacze do nawet 15% i więcej – podkreśla Winnicki. – Co chce osiągnąć PiS? Dobrą ilustracją jest nałożenie symulacji wyników do Parlamentu Europejskiego z 2014 roku na ich obecną propozycję, co zrobił kolega Witold Tumanowicz. Przy liczbie głosów takich jak w 2014, PiS miałby o 5 posłów więcej, PO o 4, a wszyscy inni tracą. KNP np. z 4 na 0!

Szef RN wyjaśnia, że właśnie dlatego zgłosił tę poprawkę. Jego zdaniem, sprawi ona, że „cel ustawy deklarowany przez PiS (geograficzna równość) zostanie osiągnięty, a zarazem – wszystkie komitety, które przekroczą próg, otrzymają mandaty. Miliony wyborców nie zostaną bez swoich przedstawicieli – będzie tak, jeśliby PiS ją odrzucił”.

Witold Tumanowicz zwracał uwagę, że poprawka Winnickiego byłaby odpowiedzą na zastrzeżenia szefa Państwowej Komisji Wyborczej, Wojciecha Hermelińskiego, który pisał: „Zmiany proponowane przez PiS są naruszeniem zasad proporcjonalności. Zasada ta może być zachowana przy minimalnie 10-cio mandatowych okręgach. Inaczej mogą być kierowane zasadne protesty do Sądów Okręgowych.”

Przeczytaj: RMF: PiS przyspiesza prace w Sejmie nad zmianami przepisów ws. wyborów do Parlamentu Europejskiego

Później Winnicki poinformował jednak, że jego poprawka została na Komisji odrzucona, pod nieobecność większości posłów opozycji (szczególnie liberałów). – Właśnie PiS ją odrzucił. Im nie chodzi o to żeby obywatele mieli reprezentację tylko o władzę i stołki – napisał na Twitterze.

Wcześniej posłowie PiS odrzucili wniosek o wrześniowe wysłuchanie publiczne zmiany ordynacji do PE bez możliwości dyskusji nad wnioskiem i bez głosu strony społecznej.

Projektowana przez PiS nowelizacja zakłada, że w każdym z 13 okręgów wyborczych konieczny będzie wybór co najmniej trzech europosłów. Partia ta tłumaczy chęć zmian dążeniem do uproszczenia zasad wyboru europosłów, a także do zwiększenia frekwencji. Liberalna opozycja uważa, że zwiększy to szanse partii Jarosława Kaczyńskiego w Polsce wschodniej.

Jednak komentatorzy, a także przedstawiciele mniejszych ugrupowań, spoza obozu prounijnej opozycji, w tym m.in. Kukiz’15 i Ruchu Narodowego zaznaczają, że w ten sposób PiS chce uniemożliwić im wprowadzenie swoich przedstawicieli do PE, a takie partie, jak PSL czy Nowoczesna przymusić do połączenia sił z PO. Zwracano uwagę, że gdyby taka ordynacja obowiązywała przy poprzednich wyborach, to nikt z list ówczesnej Nowej Prawicy Janusza Korwina Mikke / KNP czy PSL nie dostałby się do Europarlamentu. Podobnie sytuacja wyglądałaby przy okazji najbliższych wyborów, gdyż przy obecnych preferencjach w zasadzie żadne ugrupowanie poza PiS i PO, startując samodzielnie, nie miałoby szans w wyborach. Zwracał na to uwagę m.in. Marcin Palade. W takiej sytuacji, inne partie prounijnej opozycji (Nowoczesna, PSL) musiałyby startować razem z PO. Z kolei Kukiz’15, Wolność czy Ruch Narodowy, nawet przy względnie dobrym wyniku, samodzielnie nie miałyby żadnego europosła ze swoich list.

Twitter.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply