O prawach sierot w Rosji

Tegoroczne “dziecięce” orędzie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa różni się od poprzednich właśnie tym, że najwięcej uwagi poświęca on w nim kwestiom dzieci. I nie ma w tym przypadku powodu do ironizowania. Kiedy po raz pierwszy w 2006 roku prezydent (wówczas jeszcze Putin) polecił rządowi zmniejszenie liczby sierot w placówkach państwowych, pozwoliło to wreszcie na wdrożenie mechanizmu umieszczania dzieci w rodzinach. I już w następnym roku liczba adopcji wzrosła wielokrotnie.

Obecnie 130 000 małych Rosjan znajduje się w domach dziecka. Według prezydenta Miedwiediewa, w Rosji nie powinno być dzieci niczyich. W jaki sposób można rozwiązać ten problem?

Swoimi poglądami na ten temat podzieliła się z „Moskowskim Komsomolcem” Galina Siemia, doradca rzecznika praw dziecka Federacji Rosyjskiej, członkini Rady Koordynacyjnej Ministerstwa Edukacji ds. Specjalnego Federalnego Programu „Dzieci-sieroty”:

– W Orędziu wspomniano o tym, że organy opiekuńcze powinny w każdy sposób sprzyjać umieszczaniu dzieci w rodzinach. Jednakże dużo łatwiej oddać dziecko do sierocińca, niż znaleźć dla niego rodzinę zastępczą. Potrzebne jest w tym celu odpowiednie przygotowanie specjalistów organów opieki. Ludzie ci powinni znać zarówno pedagogikę, psychologię, jak i prawo, a na dzień obecny żadna szkoła wyższa nie przygotowuje takich specjalistów. Obecnie w organach opieki pracują bardzo różni ludzie.

– Lecz nawet bardzo dobrze wykwalifikowany pracownik może wybrać drogę po linii najmniejszego oporu, czyli posłać dziecko do domu dziecka, gdzie nie ponosi za niego żadnej odpowiedzialności.

– Dlatego tak ważny jest system stymulowania pracowników opieki. Ciekawych informacji dostarcza nam doświadczenie Kraju Permskiego, w którym za umieszczenie w rodzinie dziecka pracownik otrzymuje punkty, zaś za oddanie dziecka z powrotem punkty są mu odejmowane. Specjaliści otrzymują określone wynagrodzenie w zależności od liczby punktów. Jednakże taki system, niestety, działa obecnie tylko tam.

Nawiasem mówiąc, w ostatnim czasie, w związku z przypadkami okrutnego traktowania dzieci, wielu pracowników opieki stara się nie oddawać dzieci do rodzin, jeżeli dostrzegają w nich jakiekolwiek problemy. Obecnie niektórzy przybrani rodzice boją się zaprowadzić swoje maleństwa do szpitala lub wzywać lekarza, w końcu nie wiadomo, o co mogą ich wtedy oskarżyć. Poza tym główne zadanie organów opieki polega właśnie na pracy z rodziną, niedawno dodano do ich obowiązków także profilaktykę sieroctwa – wczesne wykrywanie problemów w rodzinie, aby potem nie trzeba było zabierać dziecka rodzicom.

Osobiście uważam, że do listy wskaźników określających skuteczność pracy gubernatora – ma ona około 50 punktów – powinno się wprowadzić wskaźnik liczby adoptowanych dzieci. Wówczas zostaną stworzone dla tego odpowiednie warunki.

Poza tym Ministerstwo Edukacji przygotowuje teraz poprawki do ustawy, które wprowadzą obowiązkowe przygotowanie kandydatów na rodziców adopcyjnych, opiekuńczych itd., ponieważ coraz częściej rodzice zastępczy oddają dzieci z powrotem do domów dziecka. Jest to związane z nieprzygotowaniem rodziców do adopcji dziecka. Potrzebny jest również system pomocy rodzinom z przybranymi dziećmi, którego to terminu nie ma niestety w ustawie federalnej o opiece i opiekuństwie. Taki system powinien zapewnić pomoc rodzinie, która przygarnęła dziecko, w celu uniknięcia rodzinnych kryzysów.

– Ale jak na razie sierocińce istnieją i stanowią wyjątkowo zamknięte placówki.

– Konieczne jest wprowadzenie ustawy dotyczącej publicznej kontroli przestrzegania praw dzieci w placówkach typu internatowego. Jest ona w trakcie opracowywania. Znane są przypadki okrutnego traktowania dzieci w internatach, stosowania środków psychotropowych itp., a przecież wiele takich przypadków nie jest wykrywanych. Taka ustawa pozwoli na sprawowanie kontroli przez niezależnych ekspertów. A teraz jeszcze wolontariusze opowiadają, że nie są wpuszczani do placówek. Także żąda się od nich pieniędzy za to, by mogli wejść i popracować z dziećmi.

– Człowiek po opuszczeniu państwowej placówki zostaje sam na sam z surowymi realiami życia. Prezydent powiedział, że należy pomóc takim ludziom w przystosowaniu się. Czy jest to możliwe do wykonania i w jaki sposób miałoby to zostać zrealizowane?

– Ta kwestia jest teraz wyjątkowo ważna, jako że został zatwierdzony państwowy program dotyczący zapewnienia mieszkania wychowankom domów dziecka. W konsekwencji może to przyciągnąć wielu różnych nieuczciwych pośredników nieruchomości. Już wielokrotnie spotkałam się z takimi przypadkami. Pewnemu byłemu wychowankowi sierocińca w ciągu miesiąca przepisali wydane mu mieszkanie na własnościowe i, aby móc je sprzedać, potrzebne było tylko zaświadczenie z domu dziecka, że jest on w nim zarejestrowany. W takiej sytuacji władze sierocińca musiały trzy dni ukrywać chłopca przed pośrednikami, którzy szturmem chcieli dostać się do placówki.

Teraz Ministerstwo Edukacji opracowuje zestaw dokumentów, w którym będzie wyraźnie zapisane, że do pięciu lat od rozpoczęcia życia na własny rachunek nie będzie możliwa prywatyzacja mieszkania, ani też były wychowanek domu dziecka nie będzie w nim mógł zameldować nikogo z wyjątkiem własnego dziecka.

A poza tym każdy były wychowanek sierocińca potrzebuje kogoś dorosłego, kto podpowiedziałby, jak należy postępować w różnych sytuacjach, ponieważ już się do tego przyzwyczaił. I jeżeli miejsca tego dorosłego nie wypełni opiekun, wówczas na pewno zajmą je nieuczciwi ludzie.

Obecnie istnieją centra opieki socjalnej, które pomagają dorosłym wychowankom domów dziecka, jednakże wciąż nie jest to pomoc indywidualna dla każdego z nich.

Tłumaczenie: Magdalena Szymańska

Źródło: mk.ru

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply