MON kupuje przestarzałą amunicję do czołgów Abrams? Ekspert: kupujemy chłam

Rzecznik Agencji Uzbrojenia ujawnił, że Polska kupuje od USA amunicję przeciwpancerną KE-W A1 dla czołgów Abrams, jako „rozwiązanie wejściowe”. Informacja wywołała skraje opinie ekspertów. Część z nich podkreśla, że to przestarzała amunicja, nieskuteczna wobec rosyjskich czołgów.

Jak pisaliśmy, w piątek rano minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował, że Departament Stanu USA wyraził zgodę na sprzedaż 250 czołgów Abrams w najnowocześniejszej wersji M1A2 SEPv3.

Podczas dyskusji na ten temat w mediach społecznościowych, rzecznik Agencji Uzbrojenia, płk Krzysztof Płatek został zapytany o amunicję, jaką Polska kupi dla amerykańskich abramsów. Dotyczyło ono w szczególności amunicji przeciwpancernej APFSDS-T, czyli nabojów z pociskiem podkalibrowym. Rzecznik przyznał, że tego rodzaju amunicja znajduje się w pełnej ofercie dla Polski, ale uprzedził, że szczegółowa specyfikacja czołgów posiada klauzulę „zastrzeżone”. Dopytywany ujawnił, że chodzi o amunicję KE-W A1.

Ta informacja wywołała dodatkowe dyskusje, gdyż część ekspertów spodziewała się zakupu amunicji nowszego typu. Płk Płatek wyjaśniał, że „KE-W A1 to rozwiązanie “wejściowe”, żeby czołgi posiadały od początku odpowiedni zapas amunicji APFSDS”. Dodał, że w planie jest przeprowadzenie certyfikacji na potrzeby M1A2 SEP v.3 najnowszych rodzajów amunicji z Polski i Niemiec, w tym m.in. DM-63A1.

Informacje te skrytykował Jarosław Wolski, ekspert ds. wojskowości, publikujący m.in. na łamach „Nowej Techniki Wojskowej”. Zamieścił na ten temat komentarz na jednej ze specjalistycznych grup na Facebooku. Jego zdaniem, „MON w 2022 roku kupuje amunicję z 1996 roku”.

Wolski zwrócił uwagę, ze amunicja KE-W A1 to amerykańska licencyjna wersja DM43, certyfikowana w 2000 roku na bazie niemieckiego oryginału z 1994 roku. „Kupujemy amunicje o 26 letnim rodowodzie absolutnie nieskuteczną przy zwalczaniu frontalnym maszyn rosyjskich z ERA [pancerzami reaktywnymi – red.] Kontakt-5 i Relikt. Brawo MON. Gratuluje. Kupujemy najnowocześniejsze w Europie czołgi ale bezzębne – nie mające skutecznej amunicji przeciwpancernej podkalibrowej” – napisał.

W swoim wpisie ekspert opisał też genezę pocisków DM43 i KE-W A1. Zaznaczył, że ten pierwszy od nie został zakupiony w większych ilościach i od początku nie radził sobie z pokonywaniem wschodnich ERA. „(…) sami Niemcy uznali DM43 za zbyt słabą amunicję i zaniechali zakupów. Następcą stał się całkowicie nowy DM53 LKE II (1999). Ale sprytni Niemcy ów nieskuteczny APFSDS-T zutylizowali sobie w USA jako amunicję eksportową do Abramsów” – zaznaczył.

Wolski wyjaśnił też, że w USA rodzina amunicji KE-W, produkowana jest przez joint venture General Dynamic oraz Rheinmettal na eksport. Jest to zatem amunicja eksportowa, która zaczyna się właśnie od KE-W A1, będącego „amerykańskim „kuzynem” niemieckiego DM43”. W 2003 roku wdrożono następcę tego typu pocisku, czyli KE-W A2. Powołując się na swoje wcześniejsze publikacje specjalistyczne stwierdził, że „kupujemy chłam”.

„Taka oto, 26 letnia i całkowicie przestarzała amunicja, trafia w 2022 w umowie na polskie Abramsy. Brawo MON. Zakup najlepszych w Europie czołgów z NAJGORSZĄ obecnie dostępną amunicją przeciwpancerną. Gratuluje” – podsumował Wolski. Dodał, że obecnie Egipt do swoich czołgów Abrams kupuje najnowszą dopuszczoną na eksport amerykańską amunicję KE-W A3 i A4.

Z drugiej strony, decyzję MON w sprawie zakupu amunicji dla abramsów pochwalił inny ekspert z zakresu broni pancernej, Damian Ratka z Nowej Techniki Wojskowej. „Dodam jeszcze dobre wieści. M1A2SEPv3 dla Polski będą certyfikowane do użycia amunicji DM63A1, którą kupiliśmy oraz nową krajową amunicję APFSDS typu Pz531 Mk1 i Mk2” – napisał na prowadzonym przez siebie kanale w serwisie YouTube. Wolski polemizuje z tym stanowiskiem. Jego zdaniem, polski Pz.531 gen II od Mesko jest „na poziomie circa DM43” i nie zmienia to problemu, że Polska nie będzie posiadać nowoczesnej amunicji przeciwpancernej do czołgów. Uważa też, że zakupiona zostanie niewystarczająca liczba pocisków.

Jak informowaliśmy, na początku lutego br. amerykańscy senatorowie wystosowali list otwarty do sekretarza obrony Lloyda Austina i sekretarz stanu Antony’ego Blinkena w sprawie przyspieszenia dostaw 250 czołgów M1A2SEPv3 Abrams do Polski. Pod listem otwartym podpisali się zarówno senatorowie Partii Republikańskiej, jak i Demokraci.

Przypomnijmy, że podobny apel do administracji USA wystosowali republikańscy kongresmani 24 stycznia bieżącego roku.

14 lipca ubiegłego roku szef MON Mariusz Błaszczak i wicepremier Jarosław Kaczyński poinformowali, że Polska kupi od USA 250 czołgów M1A2 Abrams w nowym wariancie SEPv3. Już wówczas zapowiadano, że pierwsze pojazdy mają trafić do Polski już 2022 roku i trafią na wyposażenie m.in. „Żelaznej Dywizji”, tj. 18. Dywizji Zmechanizowanej. Docelowo miałyby stacjonować na wschodzie kraju. Koszt zakupu wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym przekroczy 23 mld złotych. 

„Jeżeli decydujemy się, że w przyszłości czołg Abrams będzie czołgiem podstawowym, to musimy pamiętać, że zakup 250 sztuk nie rozwiązuje u nas problemu, ponieważ polskie siły pancerne muszą liczyć pomiędzy 800 a 1000 czołgów. Więc jeżeli teraz kupimy (czołg Abrams – redakcja) na raty rozłożone na wiele lat to kiedy kupimy następną partię czołgów tak bardzo potrzebnych? Na razie wyposażamy tylko i wyłącznie jedną dywizję. Oczywiście te wszystkie mankamenty logistyczne, które wynikają z pozyskania tych czołgów, oczywiście da się rozwiązać, tutaj nie ma kwestii nie do rozwiązania. Dużo bardziej strategiczne pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć: „Co z polskim przemysłem pancernym?” – czy ten zakup to jest śmierć Bumar Łabędy i koniec polskiego przemysłu pancernego” – mówił profesor Andrzej Zapałowski.

Z kolei generał Waldemar Skrzypczak, generał broni i były dowódca wojsk lądowych, w rozmowie na kanale Kresy TV mówił: „Czołgi Abrams są najdroższe ze wszystkich czołgów na świecie jeśli chodzi o eksploatację. Nie ma droższych czołgów, jeśli chodzi o eksploatację. Polska i Polacy muszą się przygotować na to, że wydatki, które będą kierowane na eksploatację i utrzymanie tych czołgów, będą kosmiczne”.

Czytaj również: Gazeta.pl: Premier i szef Sztabu Generalnego nie chcieli czołgów Abrams, chciał Kaczyński

W raporcie dyrektora ds. testów operacyjnych i oceny z Pentagonu, obejmującym pełne testy operacyjne, niektóre testy ogniowe i ocenę programu Abramsa M1A2 SEPv3 wyrażono obawy dotyczące jego przydatności bojowej. Zauważono, że wzrost wagi ogranicza możliwości transportu czołgu. M1A2 SEPv3 nie może być transportowany przez pozostające w służbie pojazdy techniczne, transportery ciężkiego sprzętu czy też poprzez mosty taktyczne. Stąd wyprowadzono wniosek, że czołg Abrams M1A2 SEPv3 jest prawdopodobnie zbyt ciężki do działań na wschodniej flance NATO.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply