Ks. Isakowicz-Zaleski: prezydent znów dał się „wpuścić w maliny” Ukraińcom

Prezydent Andrzej Duda na własne życzenie dał się znów „wpuścić w maliny” – pisze w swoim felietonie ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Podkreślił, że podczas wizyty na Ukrainie już po raz trzeci ominął miejsca pochówku pomordowanych Polaków i nie powiedział nic o ludobójstwie na Wołyniu. „W zamian za to uzyskał tylko puste frazesy i obiecanki-cacanki”.

W swoim felietonie na portalu rmf24.pl, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaznaczył, że wielu ekspertów ds. Europy Wschodniej, zwracało uwagę, że „wobec nieprzyjaznych działań ukraińskich władz, a zwłaszcza niektórych podwładnych prezydenta-oligarchy Petro Poroszenki i premiera Wołodomyra Hrojsmana, nie powinno dość do kolejnej wizyty polskiego prezydenta na Ukrainie”.

Przypomniał w tym kontekście wypowiedź prof. Włodzimierza Osadczego, dyrektora Ośrodka Badań Wschodnioeuropejskich – Centrum „Ucrainicum” KUL, który powiedział, że u Ukraińców jest tyle złej woli, polegającej m.in. na fałszowaniu historii, zacieraniu śladów polskości i gloryfikacji ludobójców z UPA, że dalsze rozmowy będą tylko biciem piany i tworzeniem pozorów.

„Będziemy mieli do czynienia z kolejnym upokorzeniem. Takie wizyty nie mają najmniejszego sensu, dopóki dopóty nie ureguluje się tych spraw, a podejrzewam, że nie da się ich uregulować. Bez uregulowania spraw fundamentalnych takie wizyty dadzą niewiele, a tylko prowadzą do szwanku majestatu Rzeczypospolitej” – cytuje prof. Osadczego ksiądz Isakowicz-Zaleski.

Zdaniem duchownego, prezydent Duda nie posłuchał tych opinii, gdyż uznał, że „dobre układy z oligarchami, którzy niepodzielnie trzęsą młodym państwem nad Dnieprem i Dniestrem, są ważniejsze niż np. troska o pamięć i prawdę o barbarzyńskiej zagładzie około 150 tysięcy Polaków i obywateli polskich innych narodowości”.

Przeczytaj: Poroszenko po spotkaniu z Dudą: historia nie powinna wpływać na strategiczny charakter naszych relacji

– Dlatego też po raz trzeci udał się on na Ukrainę, aby wesprzeć tamtejszy obóz władzy. Po raz trzeci także ominął masowe „doły śmierci” na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, w których bez żadnego pochówku leżą kości polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa – pisze ksiądz Isakowicz-Zaleski. Podkreślił, że tym razem również nie powiedział publicznie o ludobójstwie dokonanym na Polakach i o tym, kto był jego sprawcą. Zamiast tego, używał tylko „”pokrętnych sformułowań typu „straszne czasy i straszne wydarzenia””.

– Takie klituś-bajduś, którego nikt z polskich polityków z pewnością nie użyłby wobec innych ludobójstw np. Zbrodni Katyńskiej czy Holokaustu Żydów – pisze duchowny. Dodał, że w tym względzie Duda „okazał się pojętnym uczniem”, prof. Andrzeja Zybertowicza, prezydenckiego doradcy, „który w mediach nawołuje do milczenia w sprawie zbrodni banderowców”.

Według ks. Isakowicza-Zaleskiego, wizyta ta raczej nie przyniosła dla Polski żadnych korzyści, a tylko „puste frazesy”. – Komiczne zdanie, użyte przez jednego komentatorów – „Ustalono, że potrzebne są kolejne ustalenia” – ukazuje najlepiej porażkę działań prezydenta RP na Ukrainie – napisał. Dodał, że wcześniej fiaskiem kończyły się wizyty na Ukrainie czołowych członków rządu: wicepremiera Piotra Glińskiego i szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego. Ksiądz uważa, że sporo na wizycie skorzystał z kolei ukraiński prezydent Petro Poroszenko, który bardzo potrzebuje bezkrytycznego wsparcia ze strony Polski, w tym też finansowego. Ponieważ „ryją pod nim jak tylko mogą inni oligarchowie, w tym także „polski sojusznik”, Michael Saakaszwili”.

– Równocześnie Poroszenko wpuścił swego gościa „w maliny”, wmawiając mu, że poprzez powoływanie kolejnych komisji da się rozwiązać piętrzące problemy. Takie komisje to klasyczne przelewania z pustego w próżne i gra na zwłokę – uważa ksiądz. – A rodziny ofiar UPA i SS Galizien cierpią nadal. Tak jak w czasach PRL i ZSRR cierpiały Rodziny Katyńskie.

Polska ograła Ukrainę?

Po stronie ukraińskiej, wizyta Andrzeja Dudy w Charkowie wywołuje różne oceny. Dziennikarz Jurij Panczenko na portalu Europejska Prawda, stwierdził, że w trakcie wizyty Andrzeja Dudy w Charkowie Ukraina poszła na ustępstwa w kwestiach historycznych. Zaznaczał m.in., że podczas wspólnego wystąpienia Poroszenko, w przeciwieństwie do Dudy, bardzo mało mówił o kwestiach historycznych. Krytycznie ocenił też uzgodnione przez prezydentów powołanie wspólnej komisji kierowanej przez wicepremierów. Panczenko uważa, że to realizacja polskiego postulatu ws. przeniesienia decyzji o realizacji upamiętnień na poziom międzyrządowy – z pominięciem ukraińskiego IPN z Wołodymyrem Wjatrowyczem na czele oraz Państwowej Międzyresortowej Komisji kierowanej przez Swiatosława Szeremetę. Obaj byli wskazywani jako autorzy zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar na terenie Ukrainy. Ukraińskiego dziennikarza zaniepokoiły też słowa Dudy, który powiedział, że odnowienie grobów musi poprzedzać ekshumacja i ustalenie nazwisk oraz dat śmierci pochowanych osób. Zdaniem Panczenki będzie to uniemożliwiało lub co najmniej utrudniało stawianie upowcom nagrobnych upamiętnień w Polsce.

Czytaj więcej: Ukraiński dziennikarz: Polska ograła Ukrainę w sprawie upamiętnień

Z kolei Wołodymyr Wjatrowycz, szef UIPN i znany „kłamca wołyński”  wyraził zadowolenie z decyzji podjętych przez prezydentów Dudę i Poroszenkę. Krytykował jednak prezydenta Polski za warunkowanie upamiętnień nagrobnych od wyników ekshumacji. Zapowiedział także, że ukraiński IPN oraz komisja Szeremety będą „brały aktywny udział” w „rozwiązywaniu” kwestii, którymi ma się zająć komisja wicepremierów.

Rmf24.pl / Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz

  1. franciszekk
    franciszekk :

    Już pisałem o tym, że kontakty z cywilizacją turańską wymagają nie tylko podstawowej wiedzy o tej cywilizacji ale także determinują pewne specyficzne postępowanie!
    Jak widać i słychać ani jedno ani drugie nie nie jest stosowane!
    Pytanie czy to tylko głupota czy bezczelna kolaboracja z inną cywilizacją na niekorzyść interesów Polaków?

  2. jaro7
    jaro7 :

    Maliniak musiał pojechać bo on musi (i chce) wykonywać polecenia przełożonych zza wielkiej wody i oczywiście „narodu wybranego”(dla nich robi to chętnie,bez przymusu,wiernopoddańczo).Poza tym jak się ma za doradcę Zybertowicza i Grajewskiego to trudno oczekiwać propolskich działań.