Kierowca Bolta z Gruzji uniknął więzienia za całowanie i dotykanie nastolatki wbrew jej woli. Policja chciała postawić mu zarzut “innej czynności seksualnej”, lecz śledczy potraktowali napastnika o wiele łagodniej, podobnie jak sąd. Zdarzenie miało miejsce w Poznaniu.

Gazeta Wyborcza dotarła do dziewczyny, która latem padła ofiarą 29-letniego Gruzina Szoty G. Kierowca Bolta zaczął zadawać pasażerce intymne pytania. Dziewczyna wysłała wiadomość koleżance, w której napisała, że “ziomek z Gruzji ją podrywa…”, “Mówi, że śliczna jestem”. W pewnym momencie kierowca zatrzymał auto i przesiadł się na tylne siedzenie. Drzwi od auta zostały zablokowane. Sytuacja powtórzyła się przy kolejnym postoju. Dziewczyna powiadomiła koleżankę, która zadzwoniła na policję – pisze GW w poniedziałek.

“Dotykał ją po włosach, przekładał je za ucho. Powiedziała, że się boi. – Co ty? Mnie się boisz? — odpowiedział” – pisze GW. Zachowanie Gruzina w pewnym momencie diametralnie się zmieniło. Kazał jej “wy…” i odjechał.

Dziewczyna złożyła zawiadomienie na policję.

Policja chciała postawić Gruzinowi zarzut molestowania. Inne zdanie miała poznańska prokuratura. W tekście GW wskazano, że choć Gruzin zablokował dziewczynie drzwi, to – zdaniem prokuratury – nie dopuścił się innej czynności seksualnej, lecz naruszenia nietykalności cielesnej, za co grozi grzywna albo prace społeczne.

Pod koniec listopada Gruzin usłyszał zarzut. Nie przyznał się do winy. Twierdził, że został sprowokowany. “Według niego to pokrzywdzona była zainteresowana jego osobą i zachowywała się w sposób prowokacyjny, wskazujący na chęć nawiązania kontaktu intymnego” – oświadczył rzecznik poznańskiej prokuratury Łukasz Wawrzyniak.

Dodał, że dziewczyna pozwoliła Gruzinowi wziąć od niej telefon i tak zaobserwował ją w mediach społecznościowych, w związku z czym zastanawiała się, czy ktoś uwierzy w jej wersję. “Co z tobą nie tak? Co zrobiłem źle? Chciałaś się całować. Nie zrobiłem nic złego. Nie dotknąłem cię. Jesteś szalona?” – po napaści wysłał jej wiadomość o takiej treści. Poszkodowana uważa, że zrobił to żeby się zabezpieczyć.

W poniedziałek sąd wydał “wyrok nakazowy” bez przeprowadzenia rozprawy. Nie zmienił też kwalifikacji prawnej czynu, przyznając rację prokuraturze.

Szota G. został skazany na dwa lata prac społecznych, dostał zakaz zbliżania się do ofiary. Ma dodatkowo zapłacić 10 tys. zł w ramach zadośćuczynienia.

Materiał Gazety Wyborczej wywołał oburzenie w przestrzeni publicznej.

We wtorek rano wiceminister Sebastian Kaleta, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, poinformował, że minister Zbigniew Ziobro zlecił Prokuraturze Krajowej analizę akt sprawy i dokonania oceny pracy śledczych z Poznania.

“Sprawy związane z bezpieczeństwem przejazdów zamawianych w popularnych aplikacjach od wielu miesięcy są w czołówce spraw w zainteresowaniu Prokuratury Krajowej” – napisał na Twitterze.

W maju ub. roku informowaliśmy o pladze gwałtów w warszawskich „taksówkach na aplikację”. Gruzini, Uzbecy, Tadżycy i inni cudzoziemcy pracujący dla Ubera i Bolta gwałcili kobiety, które korzystały w Warszawie z taksówek tych firm zamawianych przez aplikację.

Pod koniec 2021 roku kierowca Ubera, Gruzin, pobił taksówkarza metalową rurką. Próbował uciekać, ale poszkodowany wraz z innymi taksówkarzami ruszyli w pościg ulicami Warszawy, chcąc go zlinczować. Sprawcę zatrzymał patrol Straży Miejskiej.

Zobacz także: Bolt, Uber i Glovo pod lupą Unii Europejskiej

poznan.wyborcza.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply