Do Kłuszyna „nie nada”

Żenującymi targami z rosyjskimi urzędnikami zakończył się smoleński etap XIII Rajdu Katyńskiego. Osiemdziesiąt motocykli musiało jechać w ciemności 80 kilometrów. Uczestniczy rajdu nie mogli też odwiedzić pola bitwy pod Kłuszynem.

Jak informował wczoraj „Nasz Dziennik”, władze obwodu smoleńskiego nie zgodziły się na pobyt motocyklistów na swoim terytorium dłuższy niż jedna doba. Próbowały też utrudnić przejazd kolumny przez miasto, a przez to doprowadzić do rezygnacji z dwóch ważnych spotkań: z Polakami w jednym ze smoleńskich domów kultury i z chorymi dziećmi w Czerwonym Borze – to od wielu lat żelazne punkty programu.

Władzom wyraźnie chodziło o uniemożliwienie przejazdu motocyklistów przez centrum miasta. – A my z reguły staramy się nie jeździć obwodnicami, ale przez miasta. Żeby pokazać mieszkańcom, że jesteśmy nastawieni przyjaźnie. Na motocyklach mamy flagi polskie i rosyjskie, a rajd nie jest żadną polityczną demonstracją – komentuje komandor rajdu Wiktor Węgrzyn.

Od 2001 r. grupa zatrzymywała się na noc w pobliżu katyńskiego cmentarza. W lesie sąsiadującym z kompleksem memorialnym jest polana o powierzchni ok. 1 tys. metrów kwadratowych, zupełnie wystarczająca do rozłożenia namiotów uczestników rajdu. Motocykle miały do dyspozycji obszerny parking, a przy niewielkim muzeum jest odpowiednie zaplecze sanitarne. Administracja kilka lat temu specjalnie z myślą o rajdzie zorganizowała lepszy dojazd na wykorzystywaną co roku polanę. W czwartek niezorientowani pracownicy cmentarza bardzo dziwili się, że motocykliści już jadą. I to wieczorem.

Wielu stałych uczestników rajdu było tą sytuacją wyraźnie zaskoczonych. Tego dnia mieli za sobą 200 km jazdy, skrupulatną kontrolę na przejściu granicznym między Białorusią a Rosją i dość napięty program w Smoleńsku. Do tego z powodu wprowadzonego przez Rosjan zamieszania wszystko znacznie się opóźniło i gdy kolumna wyjechała z rejonu Smoleńska, wyraźnie się ściemniało.

Tymczasem Rosjanie wyznaczyli nocleg w jakimś nieznanym miejscu w pobliżu miasta Gagarin. To ostatni rejon przed wjazdem do obwodu moskiewskiego – 240 km od cmentarza w Katyniu. Rajd dotarłby tam grubo po północy. Prawie godzinę zajęło samo tankowanie prawie 80 motocykli. Uczestnicy woleliby zatrzymać się gdziekolwiek, byle nie jechać nocą. Ich potrzeby są niewielkie – wystarczy niewielka łąka do rozbicia namiotów, dostęp do wody, toaleta.

Negocjacje na stacji benzynowej

Długo trwała rozmowa Wiktora Węgrzyna z reprezentującym władze naczelnikiem Zarządu ds. Łączności z Zagranicą w administracji obwodu Jewgienijem Zacharienkowem, z udziałem polskiego konsula i miejscowych policjantów. Młody urzędnik, bojąc się samodzielnie podjąć jakąkolwiek decyzję, ciągle gdzieś dzwonił, prawdopodobnie do gubernatora. Można odnieść wrażenie, że było mu wstyd przekazywać decyzje nieustępliwego szefostwa. Negocjacje toczyły się na stacji benzynowej we wsi Kamionka. Tej samej, na której w maju policja zatrzymała polski rajd NINIWA Team.

– W ciemności jest mniej bezpiecznie, łatwo o wywrotkę, a w kolumnie motocykli oznacza to karambol. Mogą być ranni, szkody… Byłby skandal – przyznaje rację Polakom kapitan rosyjskiej drogówki.

Rzeczywiście motocykliści doskonale sobie radzą na drodze, ale niektórzy mają problemy ze wzrokiem w nocy. Boją się jechać dalej. Policjanci zaproponowali nocleg w pobliżu miejscowości Istomino. Tam odbywają się zloty rosyjskich motocyklistów. Odległość: 86 kilometrów. Ostatecznie „ktoś na górze” się zgadza i rajd rusza pod eskortą. W końcu noc udało się spędzić we wskazanej miejscowości, ale nie na polu dla rajdowców, ale przy stacji benzynowej, za zgodą jej kierownika.

Rosjanie planują trasę

Wczoraj okazało się, że jest jeszcze jeden problem. Rosjanie zaplanowali za Polaków trasę na następny dzień. Celem jest Miednoje. Organizatorzy chcieli tam pojechać lokalnymi drogami między miastami Gagarin i Twer. Po drodze jest wieś Kłuszino (Kłuszyn), miejsce wielkiej zwycięskiej bitwy z 4 lipca 1610 r. wojsk hetmana Stanisława Żółkiewskiego, w której pokonały oddziały rosyjskie i szwedzkie, co otworzyło siłom Rzeczypospolitej drogę na Moskwę. To także miejsce urodzenia Jurija Gagarina, pierwszego kosmonauty (1934). Rosyjski plan jest jednak inny. Rajd ma jechać tylko głównymi drogami, a to oznacza nie tylko pominięcie Kłuszyna, ale i znaczne nadłożenie drogi. Trzeba byłoby dojechać prawie do Moskwy, a rosyjska stolica i tak jest w planie. Ale kilka dni później.

Zmienić zatwierdzonego przez jakąś ważną osobę planu przejazdu kolumny przez obwód smoleński się nie udało. Rajd wyjechał magistralną trasą M-1 i pomimo starań m.in. polskiego konsula Michała Greczyły Kłuszyn trzeba było zostawić z boku. Okazało się, że po drugiej stronie granicy obwodów sytuacja jest zupełnie inna. Obwód moskiewski nie uznał najwyraźniej rajdu za zagrożenie, bo motocykli nie oczekiwał żaden wysoki urzędnik. A policja ograniczyła się do ochrony rajdu na głównej drodze. Funkcjonariusze nie mieli też nic przeciwko zjazdowi w bok, żeby skrócić drogę.

XIII Rajd Katyński dotarł wczoraj po południu do Miednoje przez nikogo nie niepokojony.

– Pozostał żal, że tak się stało. No cóż, poczuliśmy się wyrzuceni przez władze obwodu – ocenia Węgrzyn.

Nikt z administracji nie chciał wczoraj rozmawiać z „Naszym Dziennikiem” na temat trudności spiętrzonych przed motocyklistami. – Przepraszam, teraz mamy przygotowania do wizyty patriarchy Cyryla – ucina rozmowę Rusłan Smaszniow, rzecznik gubernatora.

Głowa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przyjeżdża do Smoleńska często, był tu przez 24 lata biskupem. Ale za każdym razem nadaje się temu wysoką rangę, a duchowny jest przyjmowany jako wysoka osobistość nie tylko religijna, ale i państwowa. Tym razem ma być dziś i jutro, ale już od wczoraj rano okolice katedralnego soboru pełne są policjantów, często oficerów. I to w galowych mundurach. Wczoraj był też w Smoleńsku pełnomocnik prezydenta Rosji do spraw Centralnego Okręgu Federalnego Aleksandr Biegłow. To przełożony gubernatora – urzędnik o randze porównywalnej z ministrem. Oceniał przygotowania do organizowanych z wielkim rozmachem obchodów 1150-lecia miasta.

Może to goście z Moskwy przestraszyli gubernatora. Aleksiej Ostrowski przyjmuje już drugi Rajd Katyński, ale podczas przygotowań do poprzedniego dopiero co objął urząd. Zacharienkow zajmuje się imprezą po raz pierwszy. Może stąd obawy o mniej lub bardziej wydumane kłopoty. Głowa obwodu to polityk Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji i bliski współpracownik jej lidera Władimira Żyrinowskiego. A zatem jego poglądy polityczne nie wróżą sympatii dla Polski i polskich inicjatyw patriotycznych.

Organizatorzy rajdu zapowiadają, że nie zamierzają rezygnować z dotychczasowej jego formy. Będą musieli jedynie bardziej dokładnie i o wiele wcześniej uzgadniać najdrobniejsze szczegóły. Już teraz wpisali do planów XIV Rajdu Katyńskiego Kłuszyn. Zobaczymy, co na to Rosjanie.

Patronat nad wyprawą sprawuje „Nasz Dziennik”.

Piotr Falkowski

Nasz Dziennik

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply