By dostać polską wizę, trzeba zarejestrować się na stronie konsulatu. Jednak w praktyce jest to niemożliwe. – W ciągu kilku minut tajemniczy pośrednicy są w stanie zablokować wolne terminy na miesiąc do przodu. Potem drogo je sprzedają – relacjonują autorzy artykułu w ”Gazecie Wyborczej”. Gazeta dodaje, że za sprawą stoją najpewniej białoruskie władze, a polskie MSZ jest bezsilne.

Na pośrednictwie w załatwianiu polskich wiz mogli w zeszłym roku zarobić nawet kilkanaście milionów dolarów – szacuje ”Gazeta Wyborcza”.

Autorzy artykułu opisują mechanizm działania białoruskich hakerów. Interes polega na sprzedawaniu ustalonych wcześniej terminów rozmów w polskich konsulatach. Kiedyś na wizach zarabiali nieuczciwi i obrotni ”informatycy-hakerzy”, ale teraz biznes przejął w swoje ręce ktoś inny.

A kto? Jak komentują rozmówcy „GW”, nie wydaje się jednak możliwe, aby pośrednik załatwiający hurtowo wizy nie miał wpływów u państwowego dostawcy białoruskiego Internetu, a o sprawie muszą wiedzieć również służby, to znaczy KGB i centrum nadzorujące Internet przy prezydencie (Operacyjno-Analityczne Centrum przy prezydencie).

Rejestracja zablokowana

Jak Białorusin może dostać polską wizę? Teoretycznie wystarczy, by Białorusini, którzy chcą dostać wizę, zarejestrowali się na stronie by.e-konsulat.gov.pl. W sieci wypełnia się wniosek wizowy i rezerwuje spotkanie z konsulem w jednym z trzech konsulatów na Białorusi: w Grodnie, Mińsku czy Brześciu. Terminy są na miesiąc do przodu.

A jak wygląda to w praktyce? Jak zaobserwowała gazeta, gdy grodzieński konsulat otwierał zapisy na spotkania na następny miesiąc (zwykle dzieje się to w drugą sobotę poprzedniego miesiąca), na jego stronę nie dawało się wejść. A gdy po jakimś czasie zaczynała działać, okazywało się, że wszystkie terminy u konsulów są już zajęte. Rozmówcy gazety potwierdzają, że podobna sytuacja to dziś niemal norma we wszystkich placówkach. W ciągu kilku minut pośrednicy, których Białorusini nazywają hakerami, są w stanie zablokować wolne terminy na miesiąc do przodu.

Kto blokował rejestrację, a kto robi to teraz?

”Gazeta” dotarła do informatyka, który wcześniej sam „rezerwował” wolne terminy, a potem je sprzedawał. 32-letni Aleh tłumaczył: – “Nie włamuję się na serwer polskiego MSZ. Mam po prostu szybkie łącze i program, który automatycznie przepisuje dane osobowe z pliku na formularz e-konsulatu. Jestem szybki i tyle”. Twierdzi, że takich jak on było wielu. Jednak okazało się, że nie ma już dla niego miejsca na owym szarym rynku, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie zdołał zarejestrować żadnego wniosku, choć niedawno miał na koncie po kilkanaście miesięcznie.

Gracz z powiązaniami na szczytach państwa i w służbach

– Na rynku pojawili się nowi potężni gracze. Kim są – dokładnie nie wiadomo – podkreśla ”GW”. Są jednak pewne tropy.
W Grodnie istnieje firma Placeart, która na swojej stronie internetowej stwierdza, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy zrealizowała wszystkie wnioski swoich klientów i że za 150 dolarów potrafi zarejestrować każdego. Z dziennikarzami nie chciano tam rozmawiać. – Pan przecież już ma duże problemy – groziła pracownica firmy Andrzejowi Poczobutowi.

Jeden z szefów białoruskich firm turystycznych nie ma wątpliwości, że ktoś, kto potrafi załatwić dużą ilość wiz, musi mieć wpływy w Beltelecomie, państwowym monopoliście zajmującym się dostawami internetu na Białorusi. – Dziś rejestracja to potężne pieniądze. Najwyraźniej ktoś wykorzystuje sytuację – mówi “Gazecie”.

Jego zdaniem to informatycy z Beltelecomu blokują dostęp do strony, wpuszczając na nią tylko swoich. Jak pisze gazeta, w zeszłym miesiącu okazało się, że nie dało się na nią wejść z Białorusi, ale z Polski – bez problemu. Wielu jechało więc do Polski, by się stamtąd rejestrować. Ale w tym miesiącu nie było to już możliwe. Rzeczniczka Beltelcomu zaprzecza zarzutom; pytana o problemy z rejestracją nie chciała odpowiadać.

Miliony dolarów zarobku

– Jeżeli rzeczywiście na rynku jest jakiś potężny gracz, niemożliwe, by nie zauważyły go nasze służby specjalne – mówi “Gazecie” wysokiej rangi emerytowany (białoruski) oficer MSW. Na Białorusi sieć podlega ścisłej kontroli, nie tylko MSW i KGB, ale również tzw. Operacyjno-Analitycznego Centrum przy prezydencie (dość tajemniczej instytucji).

Sprawa odbija się negatywnie na wizerunku Polski. – Mamy świadomość ataków na portal e-konsulat ze strony hakerów i płatnych pośredników wizowych – przyznaje rzecznik MSZ Marcin Bosacki. – Mają one na celu zablokowanie dostępu do portalu poprzez generowanie ogromnej liczby zapytań, które zapychają łącze internetowe. Informatycy MSZ aktywnie te procedery zwalczają.

W nieoficjalnych rozmowach polscy dyplomaci przyznali „Gazecie”, że skala zjawiska jest ogromna, a większość wiz jest wydawana przy udziale hakerów. Ceny ich usług rosną. Kiedyś było to 80-100 dol., dziś 150-200. Białoruscy informatycy i hakerzy tylko w ubiegłym roku zarobili w ten sposób co najmniej kilkanaście milionów dolarów.

polskieradio.pl/KRESY.PL

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply