Wizyta rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w Izraelu nie ograniczyła się jedynie do jego przemówienia na Forum Holokaustu. Dla izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu był on wyjątkowym gościem, bo Rosja od dłuższego czasu rozszerza swoje wpływy na Bliskim Wschodzie i ma możliwość bezpośredniego oddziaływania na wrogów Izraela. Nie można też zapominać o wewnętrznych rozgrywkach w izraelskiej polityce.

Skupienie się polskich mediów na przemówieniu Putina podczas V Forum Holokaustu w Jerozolimie nie mogło dziwić. Brak możliwości zabrania głosu przez prezydenta Andrzeja Dudę, a także trwająca od miesiąca rosyjska kampania propagandowa, są bowiem poważnym zagrożeniem dla naszego kraju. Choć do Izraela przyjechali też przywódcy państw zachodnich, to właśnie przyjazd Putina skupił uwagę również izraelskich polityków i tamtejszych mediów.

Obrońca

To Rosja postrzegana jest obecnie w Izraelu jako główny rozgrywający na Bliskim Wschodzie. Co prawda w ostatnich tygodniach najgłośniej było o działaniach Stanów Zjednoczonych, ale zabicie irańskiego generała Ghasema Solejmaniego przyniosło najwyżej skutek odwrotny od zamierzonego. Ameryka poprzez tę operację jedynie rozwścieczyła Iran i jego bliskowschodnich sojuszników, gdy tymczasem Rosja zachowując bliskie relacje z nimi jest w stanie rzeczywiście na nich oddziaływać.

Rosyjskie wojsko jest obecne w sąsiadującej z Izraelem Syrii, a bliskie relacje rosyjsko-syryjskie mają kilkudziesięcioletnią tradycję. Mimo to Rosja pozwala Izraelowi na przeprowadzanie operacji wymierzonych w syryjską armię, a przede wszystkim w przebywające w tym kraju jednostki irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Rosyjskie lotnictwo nie przechwytuje więc izraelskich samolotów, natomiast syryjska obrona przeciwlotnicza nie używa dostarczonych jej przez Rosję nowoczesnych systemów.

Pod koniec grudnia otwarcie mówił o tym zresztą Netanjahu. Izraelski premier w jednym z wywiadów stwierdził, że tylko jego bliska przyjaźń z rosyjską głową państwa i regularne spotkania powstrzymują ewentualną wojnę. Na użytek polityki wewnętrznej zasugerował on zresztą, iż gwarancją pokoju jest właśnie dalsze sprawowanie przez niego urzędu premiera. Netanjahu jako przykład efektów dobrych relacji z Putinem wymienił właśnie możliwość przeprowadzania operacji przez izraelskie lotnictwo. Jego zdaniem już cztery razy mogło dojść do kolizji izraelskich i rosyjskich samolotów, jednak miały temu zapobiec właśnie bliskie związki Tel Awiwu z Moskwą.

Głosy potrzebne od zaraz

Słowa Netanjahu o utrzymywaniu pokoju dzięki jego osobistym relacjom z Putinem związane są z jego osobistymi potrzebami. Od wielu miesięcy izraelski premier zabiega o głosy rosyjskojęzycznego elektoratu, czyli Żydów przybyłych do Izraela po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ich politycznym reprezentantem jest prawicowa, choć jednocześnie świecka partia Nasz Dom Izrael. Jej lider Awigdor Lieberman jest właśnie jednym z bezpośrednich „sprawców” trwającego od ponad roku kryzysu politycznego w Izraelu.

Lieberman pod koniec 2018 roku postanowił odejść z koalicji tworzącej rząd Netanjahu, co doprowadziło do pierwszych przedterminowych wyborów parlamentarnych. Szef Naszego Domu Izrael za bezpośredni powód swojej decyzji podał zawarcie rozejmu z palestyńskim Hamasem, ale chodziło mu przede wszystkim o konflikt z ortodoksyjnymi ugrupowaniami żydowskimi. Lieberman jako minister obrony dążył do wprowadzenia powszechnej służby wojskowej dla wszystkich obywateli Izraela, a dodatkowo manifestował swój sprzeciw wobec zakazu handlu w Szabas, przeforsowanego przez Netanjahu właśnie pod naciskiem ortodoksów.

W obu ubiegłorocznych przedterminowych wyborach parlamentarnych Nasz Dom Izrael ledwo zdobył miejsca w Knesecie, lecz w rozdrobnionym parlamencie liczy się dosłownie każdy głos. Lieberman sprzeciwiając się zarówno sojuszowi z ortodoksami, jak i ugrupowaniami arabskimi i lewicowymi, de facto torpeduje możliwość zawarcia większościowej koalicji. Netanjahu chce więc pozyskać elektorat Naszego Domu Izrael, stąd utrzymuje bliskie relacje z Putinem oraz doprowadził do odsłonięcia w czwartek pomnika upamiętniającego ofiary oblężenia Leningradu w czasie II wojny światowej.

Zgrzyty

To jednak nie oznacza, że relacje Izraela z Rosją są wzorcowe i pozbawione jakichkolwiek konfliktów. Od wielu tygodni izraelska opinia publiczna żyje sprawą obywatelki Izraela, która w kwietniu ubiegłego roku została zatrzymana na lotnisku w Moskwie. Naama Issachar miała mieć przy sobie narkotyki, stąd trzy miesiące temu została skazana na siedem i pół roku więzienia. Netanjahu podczas ostatnich rozmów telefonicznych podejmował próby jej uwolnienia, jednak na razie nie przyniosły one efektów. Ostatecznie podczas swojej wizyty Putin spotkał się z matką Issachar, a po rozmowie stwierdził, że fakt jej pochodzenia z porządnej rodziny będzie brany pod uwagę podczas podejmowania decyzji w tej sprawie.

Otwarte pozostaje pytanie, co Rosja dostanie w zamian za uwolnienie izraelskiej turystyki. Trudno uwierzyć, aby dzięki samym prośbom w zaledwie kilkanaście dni znacząco zmieniło się rosyjskie stanowisko. Jeszcze kilkanaście dni temu matka Issachar prosiła izraelskiego prezydenta Reu’wena Riwlina, by nie spotykał się z Putinem, bo Rosjanie wykluczali możliwość wypuszczenia jej córki. Zmieniła ona zdanie kilka dni później, kiedy wróciła z Moskwy, a sam Netanjahu zaczął mówić o zmianie rosyjskiego stanowiska. Wiadomo jedynie, że nie dojdzie do jej wymiany za rosyjskiego hackera, który po zatrzymaniu przez izraelskie służby został wydany Stanom Zjednoczonym.

Z doniesień medialnych nie wynika, aby izraelskie władze poruszały z rosyjskim prezydentem inną drażliwą kwestię. Chodzi mianowicie o spór dotyczący podróży Izraelczyków i Rosjan do obu tych państw. Izraelskie służby od pewnego czasu zawracają rosyjskich podróżnych na lotnisku w Tel Awiwie, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch lat widoczny jest znaczący wzrost liczby obywateli Rosji ubiegających się o azyl. W odwecie Rosjanie po kilka godzin przetrzymują na lotnisku w Moskwie izraelskich obywateli, skrupulatnie sprawdzających ich dane.

Ponadto Izrael i Rosję dzieli stosunek do Iranu. Jak już wspomniano Rosja pozwala Izraelowi na bombardowanie irańskich pozycji w Syrii, jednak na co dzień utrzymuje bardziej niż poprawne relacje z Iranem. Moskwa krytykuje więc Waszyngton za zabicie Solejmaniego, który był uważany w Tel Awiwie za zagrożenie dla egzystencji państwa izraelskiego. Nieprzypadkowo zresztą Netanjahu podczas Forum Holokaustu wyraził ubolewanie, że nie wszystkie państwa wspólnie przeciwstawiają się zagrożeniu ze strony Iranu.

Rosyjski interes

Oczywiście bliskie relacje izraelsko-rosyjskie są potrzebne samej Rosji. W jej interesie jest przede wszystkim wspieranie swojej wizji historii II wojny światowej, w której to Związek Radziecki był głównym przeciwnikiem III Rzeszy. Właśnie taki wydźwięk miało większość przemówień Putina podczas jego wizyty w Jerozolimie, a zwłaszcza wystąpienie podczas odsłonięcia wspomnianego pomnika. Jego budowa miała zresztą także znaczenie osobiste dla rosyjskiego prezydenta, bo podczas oblężenia Leningradu przez Niemców zmarł jego brat.

Dodatkowo Rosja, często oskarżana o wspieranie europejskiej „skrajnej prawicy”, może jednocześnie przedstawiać się wśród drugiej strony politycznego sporu jako krzewiciel tolerancji. Nieprzypadkowo Putin przez wszystkie przypadki odmieniał słowa takie, jak antysemityzm, ksenofobia czy szowinizm, wzywając właśnie do przeciwstawienia się podobnym postawom. Między innymi w tym celu utrzymuje on zresztą bliskie relacje z rosyjskimi oligarchami żydowskiego pochodzenia, oczywiście na czele z organizatorem Forum Holokaustu, Wiaczesławem Mosze Kantorem.

Z pewnością relacje Izraela z Rosją nie powinny w najbliższym czasie się pogorszyć, chyba że Rosjanie ostatecznie nie zdecydują się na ułaskawienie więzionej izraelskiej obywatelki. Putin i Netanjahu mają w tym swój interes, a na razie trudno uwierzyć, aby któryś z nich przestał mieć wpływ na rządzone przez siebie państwo.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply