Neokonserwatyści nigdy nie milczą, ani nie wstydzą się wygłaszać swoich poglądów. Nie są szczególnie chciwi, ani nawet nie dbają o wynagrodzenie. Są o wiele bardziej niebezpieczni. Przypominają mi Lwa Trockiego. To z ich winy powstały długoletnie szkody i zniszczenia, które mają kulminować w świecie rozpalonym przez ich ideologię, utopią, niebem na ziemi, światem, w którym ich druga ojczyzna, Izrael, będzie być dumna i bezpieczna. Gore Vidal powiedział kiedyś, że jesteśmy “Stanami Zjednoczonymi Amnezji”. Z pewnością nimi jesteśmy, gdy idzie o neocons i kolosalne błędy wywiadowcze. – ocenia pułkownik Lawrence Wilkerson, były szef personelu sekretarza stanu Colina Powella, na łamach portalu LobeLog.

Obecne kłopoty Donalda Trumpa bez wątpienia pozytywnie rezonują wśród jego oponentów. Zbliżająca się perspektywa jego skutecznego usunięcia z urzędu przez impeachment lub odejścia w wyniku gróźb wszczęcia takiego postępowania, być może jest tym, do czego dążą jego najbardziej zagorzali przeciwnicy. Ale, jak zwykł mi mawiać Colin Powell: “Uważaj, czego sobie życzysz.”

W tym przypadku takie ostrzeżenie nie ma nic wspólnego z sukcesją prezydencką i tym, co Jane Mayer na łamach The New Yorker nazywa “Niebezpieczeństwem prezydenta Pence’a”. Chodzi raczej o powrót neokonserwatystów (neocons) i dopiero w takim zestawieniu, jawi się niebezpieczeństwo prezydentury Pence’a. Jest tak, gdyż Trump jest coraz bardziej zaabsorbowany znacznymi, ciągle rosnącymi problemami dla jego samego i jego prezydentury, a jednocześnie trwa powrót do kluczowych stanowisk w rządzie tych ludzi, którzy dali Ameryce inwazję na Irak w 2003 roku. Liczni przeciwnicy Trumpa ślinią się na perspektywę realizowania swojej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, podczas gdy Trump w zasadzie gotuje się w swoich własnych toksycznych sokach.

Otwierając drzwi

Oczywiście, w rządzie znajduje się już awangarda, której zadaniem jest przywrócenie na stanowiska ludzi podobnych sobie. John Bolton, jako doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, przewodzi tej grupie, chociaż nie jest on neokonserwatystą w ścisłym tego słowa znaczeniu. Bolton jest, podobnie jak Dick Cheney, ultranacjonalistą, dla którego członkostwo w obozie neokonserwatystów bywa od czasu do czasu wygodną kryjówką, jego poglądy pokrywają się często z ich poglądami, a neokonserwatyści cieszą się sporym posłuchem. Co więcej, neocons cieszą się nieskrępowanym dostępem do prawicowego rządu Izraela.

Nikki Haley w ONZ, neokonserwatystka z krwi i kości, jest niemal równie ważna co Bolton. To właśnie ona sygnalizowała zamiar zastąpienia Trumpa w 2020 r., nowym, należycie wybranym republikańskim prezydentem. Aż dotąd, Trump, po wygnaniu jej do Nowego Jorku (niczym Barack Obama w przypadku kochającej wojnę Samanthy Power), nie stłumił ani na jotę jej zdecydowanego poparcia dla Izraela (podczas gdy kobiety i dzieci umierają w Gazie) lub Arabii Saudyjskiej (podczas gdy tysiące umierają w Jemenie). Niedawno jeden z pozarządowych przywódców grupy neocons, nomen omen skazany przestępca (dlatego pasujący do zespołu Trumpa), Elliott Abrams, napisał o tej utajonej możliwości w sposób publiczny. Jego tyradę można by zatytułować: “Wracajcie, wracajcie. Możemy spłatać niezłe figle!”.

Sama pomysł, że tacy ludzie mogą otrzymać kolejną szansę rujnowania Republiki, powinien nami wstrząsnąć. “Nigdy więcej” to odpowiednia reakcja, ponieważ mamy do czynienia z osobami obłąkanymi, które są tak samo odpowiedzialne za prawie 18-letnią wojną toczoną przez Stany Zjednoczone, wraz z brutalnym i krwawym zamętem na Bliskim Wschodzie oraz z destrukcją amerykańskiej wiarygodności na świecie, jak każdy prezydent, ustawodawca lub grupa interesu.

Obecnie pierwszym i najbardziej rozpoznawalnym celem neocons jest dokończenie sprawy z Syrią i Iranem, dwoma najpoważniejszymi potencjalnymi zagrożeniami dla Izraela. Jeśli życzenia neocons zostaną spełnione, a są niezwykle zdolni w stawianiu na swoim,  oznaczałoby to odnowienie wojny w Syrii i nową wojnę z Iranem, a także większe poparcie dla największego państwowego sponsora terroryzmu na ziemi, Arabii Saudyjskiej. Zobaczylibyśmy, jak wszystkie nasze wysiłki, zmierzające do powstrzymania wsparcie USA dla tego kraju w krwawej i brutalnej wojnie w Jemenie, okazują się bezowocne, zobaczylibyśmy również głębsze złamanie w Radzie Współpracy Zatoki, ponieważ Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie domagają się zemsty na Katarze. W związku z tym, że Turcja będzie kontynuować działania wspierające niewielki Katar, bez wątpienia złość neocons przeciwko Ankarze będzie narastać.

Omijając czarną listę

Kim właściwie są ci ludzie, którzy powinni być odrzuceni, a którzy powracają na kluczowe stanowiska rządowe? Zacznijmy od Samanthy Ravitch, którą Trump niedawno powołał na stanowisko wiceprzewodniczącej Rady ds. Wywiadu. Każdemu rozsądnemu człowiekowi powinno wystarczyć, że Samantha pracował dla Dicka Cheneya, gdy był prezydentem, przepraszam, wiceprezydentem. Zajmowała się między innymi sprawami azjatyckimi i bliskowschodnimi, w czasie, gdy polityka USA w Azji Północno-Wschodniej była tak zepsuta (w dużej mierze na żądanie Cheneya), że pozwoliliśmy Korei Północnej nabyć broń jądrową (czy wspomniałem, że Korea Północna może być kolejnym krajem na liście wojennej neocons?).

Był to również czas, co warto przypomnieć, w którym Iran, w swoim programie nuklearnym, przeszedł od posiadania kilku wirówek do posiadania ponad 9000. Polityka Cheneya wobec Iranu była po prostu: “Nie rozmawiamy ze złem”. Jeśli mamy wierzyć książce Petera Bakera (Days of Fire: Bush and Cheney in the White House), pod koniec drugiej kadencji George’a W. Busha, kiedy Cheney został zmarginalizowany, on – Cheney – był jedynym członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, opowiadającym się za otwartą wojną z Iranem. Dzięki Bogu, że prezydent Bush nie wywołał tej wojny. Ze względu na to, że pochodzi z Fundacji na rzecz Obrony Demokracji (FDD), neokonserwatywne atuty Samanthy są bez zarzutu. FDD, oczywiście, jest fasadą Izraela w Waszyngtonie i jako organizacja nigdy jeszcze nie widziała wojny prowadzonej w interesie Izraela, której by nie poparła lub, na którą by nie naciskała. Jej najnowsze wyczyny to wsparcie dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich w ich wysiłkach zmierzających do przejęcia kontroli nad bazą powietrzną Al-Udeid (największa baza lotnicza USA w regionie) od Kataru, pogłębiając tym samym już dość poważny podział w Radzie Współpracy Państw Zatoki, najstarszej wspieranej przez Stany Zjednoczone organizacji bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej.

Zobacz także: Czy Trump walczy z własnymi neokonserwatystami w kwestii Iranu?

I, jak zauważył Abrams, Trump, a przynajmniej sekretarz stanu Mike Pompeo (długoletni chrześcijański syjonista i bezwzględnie antyirański członek Kongresu, rzecznik stanowiska neocons ws. polityki bliskowschodniej) ucieszył Eliota Cohena, mianując ambasadora Jamesa Jeffreya (byłego zastępcę doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego George’a W. Busha oraz weterana proizraelskiego think-tanku WINEP od 2012 roku) specjalnym wysłannikiem ds. Syrii. “Mianowanie Jeffreya jest ważne z innego powodu: podpisał jeden z listów otwartych przeciwko Trumpowi w 2016 roku i uważam, że jest to pierwsza osoba, która podpisała tego typu list i otrzymała stanowisko administracyjne” – zauważył Abrams – “Jeśli to oznacza, że czarna lista jest w strzępach, prezydent i sekretarz stanu bardzo na tym skorzystają. Będą mieli dziesiątki innych nazwisk do wyboru w poszukiwaniu najlepszych doradców”.

Rzeczywiście, nie ma wątpliwości, że więcej neocons czeka teraz na stanowska, jako, że inteligencki komponent tego ugrupowania popiera ich powrót do rządu. Trump może zostać zmuszony do ustąpienia, a jego wyniszczające skupienie na własnym niebezpieczeństwie zniknie wraz z nim. Ale prezydent-następca, najprawdopodobniej Pence, będzie miał tyle wyzwań, z którymi trzeba się zmierzyć, tak wiele błędów do naprawienia, że skupienie się na zapobieganiu ponownemu wejściu do rządu tych ludzi nie będzie wysokim priorytetem, nawet jeśli nowy prezydent powinien tego chcieć.

Podobnie, nasza wykastrowana władza prawodawcza, nawet gdyby potrafiła zdobyć się na odwagę i zakwestionować niektórych neokonserwatystów powracających na stanowiska, może zostać ominięta, ponieważ istnieją sposoby obejścia procesu zatwierdzania (nominacja Samanthy Ravitch ukazuje to całkiem wyraźnie). Musimy sobie przypomnieć, że prawie nikt nie chciał, aby John Bolton został ambasadorem USA w ONZ za drugiej kadencji George’a W. Busha – nawet w Kongresie – więc prezydent wykorzystał urlop kongresmenów, aby go tam umocować. Abrams nalegał, aby wziąć przykład z nominacji Jeffreya, która wskazuje drogę: specjalni wysłannicy nie wymagają zatwierdzenia Senatu.

Zbiorowa amnezja

Cała ta sprawa możliwego powrotu neocons pod pewnymi względami bardzo przypomina mi sposób, w jaki dwaj kluczowi analitycy wywiadu, Robert Walpole i Larry Gershwin, zostali  potraktowani pod koniec 2003 roku. Ci dwaj mężczyźni byli najbardziej odpowiedzialni za “informacje wywiadowcze” zawarte w przemówieniu Colina Powella w lutym 2003 r. w ONZ, prezentującym iracką broń masowego rażenia do Organizacji, wraz z dyrektorem CIA, Georgem Tenetem i zastępcą dyrektora Johnen McLaughlinem. Walpole i Gershwin zostali wynagrodzeni za swoją pracę, podczas gdy McLaughlin jest obecnie konsultantem, który ma dużo pieniędzy i dobrze zarabia. Tenet jest jedynym, który miał na tyle rozumu, aby zachować milczenie. Co więcej, prawdopodobnie nie wzbogacił się dzięki swoim wspomnieniom “At the Center of the Storm”, a każdy, kto oglądał jego ostatni występ jako dyrektor CIA w 2004 roku na Uniwersytecie w Georgetown, jak to robiłem kilka razy, musi zdobyć się na odrobinę współczucia dla niego i przyznać, że nie został w żaden sposób wynagrodzony zawodowo.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wilkerson: Trump powinien zignorować neokonserwatystów

Neokonserwatyści nigdy nie milczą, ani nie wstydzą się wygłaszać swoich poglądów. Nie są szczególnie chciwi, ani nawet nie dbają o wynagrodzenie. Są o wiele bardziej niebezpieczni. Przypominają mi Lwa Trockiego. To z ich winy powstały długoletnie szkody i zniszczenia, które mają kulminować w świecie rozpalonym przez ich ideologię, utopią, niebem na ziemi, światem, w którym ich druga ojczyzna, Izrael, będzie być dumna i bezpieczna. Gore Vidal powiedział kiedyś, że jesteśmy “Stanami Zjednoczonymi Amnezji”. Z pewnością nimi jesteśmy, gdy idzie o neocons i kolosalne błędy wywiadowcze.

Lawrence Wilkerson

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply