Ukraińscy aktywiści twierdzą, że w połowie sierpnia br. pod granicę rosyjsko-białoruską wysłano autobusy, rzekomo wiozące na Białoruś ochotników rekrutowanych wcześniej w kontrolowanej przez separatystów części Donbasu. Doniesienia te nagłośniły ostatnio ukraińskie media.

We wtorek w wielu ukraińskich mediach pojawiły się doniesienia, według których na kontrolowanym przez separatystów obszarze Donbasu prowadzona jest rekrutacja ochotników, którzy mieliby być wysyłani na Białoruś. Rzekomo mają oni być wysyłani pod granicę rosyjsko-białoruską.

Media powołują się głównie na wpis zamieszczony na portalu społecznościowym przez Wirę Jastrebową, działaczkę pozarządową i szefową Wschodniej Grupy Ochrony Praw Człowieka. Wpis pochodzi z 6 sierpnia br., czyli jeszcze sprzed wyborów prezydenckich na Białorusi. Jastrebowa pisała wówczas, że już od 2 tygodni na terytoriach kontrolowanych przez separatystów trwa rekrutowanie do kontyngentu, mającego brać udział w działaniach poza terytorium Ukrainy.

„Powiedziano nam, że rzekomo rekruci mówią o miejscu dyslokacji blisko granicy z Rosji z Białorusią. Nabór prowadzony jest poprzez brygadę Prizrak i lokalne komisariaty wojskowe. Rekrutom oferują 30 tys. rubli (niespełna 1500 zł) plus pokrycie dziennych wydatków i kosztów transportu. Mają też pozyskać paszporty wydawane przez samozwańcze, nieuznawane republiki ludowe: doniecką i ługańską” – napisała Jastrebowa. Dodała, że „na pytanie o to, jak będzie odbywać się transport kontyngentu na Białoruś, rekruci odpowiadają, że w Rosji i na Białorusi jest wspólna przestrzeń gospodarcza”, co miałoby umożliwić wjazd.

Jastrebowa zamieściła też zdjęcia i screeny, jak twierdzi, ofert rekrutacyjnych, jakie pojawiły się w Donbasie, po stronie separatystów, dotyczących mężczyzn w wieku od 18 do 55 lat, którym oferowano m.in. miesięczny żołd w wysokości od 15 tys. rubli.

Później, 17 sierpnia br., wspomniana ukraińska organizacja pozarządową podała, że pod granicę rosyjsko-białoruską wyjechały co najmniej trzy autobusy wiozące „ochotników” z Donbasu, poprzez odcinki granicy pozostające poza kontrolą Kijowa, m.in. przez Izwarino. Grupa powołując się na swoje źródła twierdziła, że 16 sierpnia, „w pierwszej połowie dnia”, autobusy te wyjechały w stronę granicy Rosji i Białorusi.

Komentując te doniesienia, przedstawiciel rzecznika praw obywatelskich Ukrainy w obwodach donieckim i ługańskim Pawło Łysianskyj powiedział, że kontaktował się z Jastrebową telefonicznie, która w rozmowie potwierdziła mu podawane przez jej Grupę informacje i wyjaśniła, że aktywiści zaobserwowali ciężarówki wiozące ludzi w stronę granicy.

„Te ciężarówki wiozły ludzi. Na jednym z przystanków, na stacji benzynowej, mówili że jadą na Białoruś. Po co?” – komentował Łysianskyj. „Pamiętajcie główne hasło Putina i całej rosyjskiej dyplomacji: ‘Nas tam nie ma’”.

Przypomnijmy, że w połowie sierpnia w sieciach społecznościowych pojawiły się doniesienia od rosyjskich użytkowników, którzy w niedzielę 16 sierpnia zaobserwowali w zachodniej części Rosji ruchy kilkudziesięciu nieoznakowanych wojskowych samochodów ciężarowych zmierzających w kierunku granicy z Białorusią. Jak policzono, jeśli pojazdy przewoziły wojskowych, mogło ich tam być co najmniej 600. Conflict Intelligence Team nie dotarł do informacji, czy kolumny wjechały na Białoruś, ale białoruskie niezależne portale informacyjne nie odnotowały dotąd takiego faktu. Zaobserwowano jedynie przemieszczanie się w kierunku zachodnim kolumn białoruskich pojazdów wojskowych, w tym bojowych wozów piechoty. Portal Tut.by zwrócił się do białoruskiego ministerstwa obrony o wyjaśnienie tej sytuacji. Według resortu pojazdy kierują się na zapowiedziane wcześniej ćwiczenia przy granicy z Litwą.

Pisaliśmy też, że Jewhen Szewczenko, agent ukraińskiej służby antykorupcyjnej, twierdzi, że ściągnięcie na Białoruś 33 członków rosyjskiej tzw. Grupy Wagnera było operacją specjalną Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, która, gdyby się udała, zakończyłaby się aresztowaniem „wagnerowców” na Ukrainie. Zdaniem Szewczenki operacja nie udała się z powodu zdrady szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Andrija Jermaka. Jego tezy potwierdza znany ukraiński dziennikarz Jurij Butusow.

Od ogłoszenia wyników wyborów 9 sierpnia – według których ubiegający się o reelekcję Alaksandr Łukaszenka miał zdobyć 80,1 proc., a Tichanowska / Cichanouska 10,12 proc. głosów – na Białorusi odbywają się wielotysięczne protesty.

radiosvoboda.org / Unian / Facebook / segodnya.ua / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply