Z artykułu “Washington Post” wynika, że administracja Trumpa zamierza kontynuować obecność militarną w Syrii, mimo znikania pretekstu dla niej.

Pretekstem dla działań amerykańskich w Syrii, wbrew władzom tego państwa, była walka z “Państwem Islamskim”. Działania militarne Amerykanów nie ograniczyły się tam do operacji lotniczych. Armia amerykańska ustanowiła na terytorium Syrii kilka baz, z których wspiera działania zbrojne ugrupowań, którym patronuje Waszyngton. To przede wszystkim tak zwane Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), których trzon stanowią kurdyjskie Ludowe Oddziały Obrony (YPG). Zajmują one obecnie znaczną część północnej części kraju oraz wschodni brzeg Eufratu.

Karen DeYoung i Liz Sly piszą na łamach “Washington Post”, że “administracja Trumpa rozszerzyła swoje cele w Syrii poza wyrugowanie Państwa Islamskiego”. Według dziennikarek może to “wciągnąć Stany Zjednoczone w konflikt z Syrią i Iranem”. Powołując się na anonimowych “oficjeli”, w artykule jest mowa o chęci wywarcia “nacisku na Asada by uczynił ustępstwa”, w warunkach gdy jego siły, “z  kluczową pomocą sponsorowanych przez Iran milicji, odzyskały kontrolę na znaczną częścią kraju”. Administracja Trumpa zauważa, że “nagłe wycofanie USA może umożliwić Asadowi zakończenie zdobywania terytorium Syrii”, a jest to efekt jakiego Waszyngton chce uniknąć.

“Aby uniknąć takiego efektu, amerykańscy oficjele, jak twierdzą, planują utrzymać obecność  oddziałów USA w północnej Syrii, gdzie Amerykanie trenują i wspierają SDF w walce z Państwem Islamskim i w ustanawianiu nowego rządu, odrębnego od [rządu] Asada” – można przeczytać w artykule.

Jednocześnie “Washington Post” twierdzi, że “administracja szuka na nowo współpracy z Rosją”. Wspomina się w tym kontekście o podpisanym przez Donalda Trumpa i Władimira Putina porozumieniu w sprawie przestrzegania zasad procesu genewskiego oraz rozmowie telefonicznej jaką prezydent Rosji odbył ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, przed środową konferencją z prezydentami Iranu i Turcji. Gazeta zauważa, że wspólne działania Putina, Rowhaniego i Erdogana w Syrii “czynią cele USA trudniejszymi do osiągnięcia”.

“Oficjalna liczba amerykańskich żołnierzy rozmieszczonych obecnie w Syrii to 503 […] prawdziwa liczba jest prawdopodobnie o wiele większa, włączając setki dodatkowych żołnierzy Sił Specjalnych, kontrolerów ruchu lotniczego, drużyn artyleryjskich i innych” – przyznaje amerykański dziennik. Plany ich utrzymania zmieniają ich misję z pokonania Państwa islamskiego na “szerszą strategię Waszyngtonu powstrzymywania wpływów Iranu”, ocenia Nicholas Heras z think-tanku Center for a New American Security. “Washington Post” twierdzi, że zwiększenia amerykańskiej obecności w Syrii domaga się Izrael, określający władze Syrii i wspierający je Iran, jako swoich głównych wrogów.

Artykuł “Washington Post” znajduje odzwierciedlenie w wydarzeniach w Syrii w ciągu ostatnich pięciu miesięcy. Wspierane przez USA i kontrolowane przez Kurdów SDF przeprowadziły ofensywę daleko na południe, wzdłuż wschodniego brzegu Eufratu, zapuszczając się daleko poza tereny zamieszkane przez Kurdów. Celem tych działań wydaje się odcięcie władz i armii syryjskiej od zagłębia naftowego znajdującego się we wschodniej prowincji Dajr az-Zaur oraz od odepchnięcie ich od granicy z Irakiem, przez który Damaszek utrzymuje komunikację z Irańczykami.

washingtonpost.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply