Podszyta antykomunistycznym resentymentem tęsknota za Kresami Wschodnimi jest nie tylko ahistoryczna, ale często wręcz szkodliwa. Polski patriota i realista zarazem powinien się cieszyć, że zamiast Wilna i Lwowa mamy Szczecin i Wrocław – pisze na portalu DoRzeczy.pl red. Maciej Pieczyński. “Przestańmy tęsknić za Kresami, których – na szczęście! – nigdy nie odzyskamy”.

W sobotę portal DoRzeczy.pl opublikował tekst red. Macieja Pieczyńskiego, w którym przypomina on o 76. rocznicy sforsowania Odry przez żołnierzy I Armii Wojska, którzy następnie ruszyli na Berlin. Zaznacza, że była to armia założona i kierowana przez oddanych Stalinowi komunistów, podkreślając zarazem, że mimo wszystko „to byli polscy żołnierze”. Pisze, że „nie przynieśli pełnej niepodległości, ale bezpośrednio uczestniczyli w zwycięstwie mniejszego zła nad większym złem” i „powinniśmy docenić to, co uzyskaliśmy dzięki takim a nie innym rezultatom II wojny światowej”.

Następnie, w tym kontekście twierdzi, że „decyzje Stalina przyniosły nam pewne korzyści”, po czym oświadcza, że ten przywódca ZSRR, a zarazem zbrodniarz „wyświadczył nam (…) pewną geopolityczną przysługę, przesuwając granice Polski na zachód”.

„Tak, utraciliśmy Kresy Wschodnie. Wilno, Grodno, Lwów, Krzemieniec. Miejsca organicznie związane z polską kulturą, historią, wręcz z naszą tożsamością narodową. Tyle że… my i tak nie bylibyśmy w stanie ich utrzymać. Litwini, Białorusini i Ukraińcy nie chcieli być obywatelami polskimi” – pisze Pieczyński.

Dziennikarz zaznacza, że „niemal całe dzieje II Rzeczpospolitej to okres tłumienia ukraińskiego nacjonalizmu” i dodaje, że „nieprzypadkowo Ukraińcy i Białorusini witali 17 września czerwonoarmistów kwiatami”.

„(…) sam fakt, że w swej masie nie okazali lojalności państwu polskiemu, wiele mówi. Przez stulecia nie udało nam się wykształcić takiej polityki współżycia z rdzenną ludnością Kresów, aby ludność ta zechciała utożsamić się z ideą Rzeczpospolitej” – twierdzi publicysta. Dodaje, że “tolerancja i równouprawnienie zakończyły się, gdy Warszawa zaczęła polonizować i katolicyzować Wschód, a następnie nie doceniła żywiołu kozackiego i pozwoliła prawosławnej Ukrainie odejść w ramiona rosyjskiego cara”. Następnie pisze, że w XX wieku „było już za późno, bo narody kresowe ugruntowały swoją tożsamość i chciały mieć własne państwa”.

„Po co więc byłoby trzymać na siłę Lwów, Grodno, Wilno?! Po to, by zmagać się z separatyzmem litewskim, ukraińskim, a może nawet białoruskim?!” – twierdzi Pieczyński. „Stalin, zabierając nam Kresy, przesuwając granice i dokonując brutalnych przesiedleń, niechcący spełnił sny narodowców o monoetnicznym państwie. Prawda jest taka, że dzięki temu praktycznie nie grożą nam separatystyczne ruchy”.

Publicysta wysnuwa przy tym tezę, że gdyby Polska nie była sowieckim satelitą, lecz sowiecką republiką, to dziś mielibyśmy u siebie „sporą rosyjską mniejszość”, potencjalnie jako „znaczącą i niebezpieczną siłą polityczną”. Wzywa też, by „w końcu przestać się wstydzić Ziem Odzyskanych” i zacząć podkreślać, że Szczecin czy Wrocław to pradawne polskie miasta.

„Nie ma wrogiej, separatystycznej mniejszości, która chciałaby te miasta oderwać od kraju – to niewątpliwa przewaga Szczecina i Wrocławia nad Wilnem i Lwowem. Poza tym, chyba nie trzeba dodawać, że lepiej mieć Pomorze i Śląsk i szerszy dostęp do morza, niż zapóźnione gospodarczo Kresy bez dostępu do morza. Trzeba tylko przestać wstydzić się polskości Szczecina i Wrocławia” – pisze Pieczyński, który sam jest blisko związany ze Szczecinem. Krytykuje przy tym szczecińskich aktywistów, chcących odbudować pruski pomnik poświęcony „bogini Sedinie”, przy czym sam proponuje w zamian uhonorowanie słowiańskiego boga Trzygłowa. Zaznacza też, że Ziemie Odzyskane „trzeba na nowo spolonizować, a przynajmniej zeslawizować”.

„Dlatego cieszmy się z tego, co mamy i przestańmy tęsknić za Kresami, których – na szczęście! – nigdy nie odzyskamy. To jest realistyczne, ale i patriotyczne podejście” – podsumowuje Pieczyński. Na koniec wzywa, by „trzymać polską straż nad Odrą” i pamiętać o wszystkich, którzy przez wieki o polskość Ziem Odzyskanych.

Przypomnimy, że na naszych łamach już wcześniej zamieszczaliśmy polemikę z poglądami i tezami publikowanymi przez Pieczyńskiego.

Czytaj więcej: Czy antypolonizm musi być antypolski?

Maciej Pieczyński jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy”, publikującym również na portalu DoRzeczy.pl. Wcześniej był dziennikarzem „Głosu Szczecińskiego”, pisał również m.in. dla ukraińskojęzycznego czasopisma „Nad Buhom i Narwoju”. Z wykształcenia jest politologiem, rusycystą i ukrainistą. W 2019 roku obronił doktorat z literaturoznawstwa, jest specjalistą w zakresie współczesnej dramaturgii rosyjskiej.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE:

Naród, który został szafą

Myśmy Kresy zapomnieli

Dorzeczy.pl / Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Czeslaw
    Czeslaw :

    Szczecin, Wrocław to ziemie słowiańskie a raczej ziemie Polan , różnie można to nazwać. A Lwów, Tarnopol, Kijów, Mińsk i Wilno weszły w skład I-ej Rzeczpospolitej w drodze umów międzynarodowych a nie podbojów. Co prawda sejmy zatwierdzały kolejne rozbiory I-ej RP ale nie dobrowolnie tylko pod grożbą bagnetów.

  2. Wolyn1943
    Wolyn1943 :

    Porównywanie polskości Szczecina z polskością Lwowa czy Wilna – zwala z nóg!
    Swoją drogą, miło byłoby przeczytać podobny artykuł w jakiejś opiniotwórczej niemiieckiej gazecie, nakazujący Niemcom cieszyć się z tego, że Breslau, Landsberg czy Stettin są w Polsce. Nie znam takiego artykułu, ale może Pan Redaktor podpowie. Ciekaw jestem, czy Pan Redaktor już wystąpił z żądaniem oddania Litwie Sejn i Puńska? W końcu dominuje w nim społeczność litewska, a po co mamy się zmagać z litewskim nacjonalizmem…