Redaktor Maria Przełomiec stosuje od lat jednowymiarową narrację, która jest całkowicie zbieżna z celami ideowymi i politycznymi ukraińskich nacjonalistów – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl historyk, dr hab. Andrzej Zapałowski. „Powinna troszeczkę poczytać, zrozumieć i nie wypowiadać takich absurdów”.

Niedawno zwracaliśmy uwagę na wypowiedzi red. TVP Info, Marii Przełomiec, która na antenie wPolsce.pl skrytykowała nowelizację ustawy o IPN w części odnoszącej się do zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Powiedziała, że jej zdaniem mogła to być rosyjska prowokacja i że obwinia posłów PiS, że dopuścili do jej przyjęcia. W rozmowie wyraźnie sugerowała też, że około 1945 roku miała miejsce jakaś szeroka współpraca polskiego podziemia z UPA, oficjalnie aprobowana przez obie strony. Na uwagę, że współpraca ta miała charakter „wyspowy”, lokalny, Przełomiec powtarzała: „ale jednak współpracowały”. – Była ta umowa między AK i… – zaczęła dziennikarka, nie dokańczając jednak zdania i przechodząc dalej do osobliwej tezy: – Ta ustawa bije również w polskie podziemie antykomunistyczne.

Czytaj więcej: Przełomiec (TVP Info): Ustawa o IPN może być rosyjską prowokacją, obwiniam posłów PiS o jej przyjęcie

Dr hab. Andrzej Zapałowski w rozmowie z portalem Kresy.pl zwraca uwagę, że przede wszystkim bulwersujące jest to, iż redaktor Maria Przełomiec „stosuje od lat jednowymiarową narrację, która jest całkowicie zbieżna z celami ideowymi i politycznymi ukraińskich nacjonalistów”.

– Ona nie widzi szerszego kontekstu uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych, w których znalazła się Ukraina. A już zupełnie nie dostrzega w tym polskiej racji stanu – mówi historyk. Zaznacza, że red. Przełomiec takie tezy od lat jednostronnie prezentuje w mediach publicznych. – TVP powinna zwrócić na to uwagę. Bardzo często to co ona robi jest w poprzek polityki historycznej państwa polskiego.

Odnośnie tzw. porozumień polsko-banderowskich, dr hab. Zapałowski zaznacza, że pierwsze dwa porozumienia tego rodzaju, na przełomie kwietnia i maja 1945, zawarte w Rudzie Różanieckiej k. Lubaczowa oraz w rejonie Huty Poręby-Siedliska k. Dynowa, wynikały z lokalnych decyzji dowódców oddziałów poakowskich. Miały one na celu wstrzymanie akcji odwetowych, które wiosną 1945 roku zaczęły intensyfikować się na tym obszarze.

– Na te porozumienia nie wyraziła zgody komenda podokręgu rzeszowskiego AK, ani władze polski podziemnej – podkreśla historyk. – One miały charakter porozumień wyłącznie czasowych i chwilowych. Dotyczyły zawieszenia akcji odwetowych, a nie jakiegoś strategicznego partnerstwa – dodaje. Przypomina też, że jedyną większą wspólną akcją było rozbicie więzienia w Hrubieszowie, w którym przetrzymywano członków polskiego i ukraińskiego podziemia.

– To też była lokalna akcja, niezwiązana ani z polityką rządu w Londynie, który absolutnie był temu przeciwny, ani polskiego państwa podziemnego. Należy pamiętać, że jeżeli uznajemy legalizm polskiego rządu w Londynie i nie uznajemy państwa komunistycznego w tamtym okresie, to działanie UPA były po prostu aktami terroryzmu przeciwko państwu polskiemu, za które groziła kara śmierci. I tak to wszystko traktowano – mówi prof. Zapałowski.

 – Pani redaktor Przełomiec powinna przede wszystkim troszeczkę poczytać, troszeczkę zrozumieć i nie wypowiadać takich absurdów. To, że gdzieś chwilowo doszło do jakiegoś porozumienia na zasadzie zawieszenia broni, o niczym nie świadczy. Z takimi porozumieniami często mamy do czynienia na wojnach, żeby np. zabrać cywilów czy rannych z pola walki.

Historyk dodaje, że na Pogórzu Przemyskim to lokalne porozumienie, zawarte faktycznie przez przedstawicieli lwowskich oddziałów poakowskich, co prawda na krótki czas wstrzymało akcje zbrojne ukraińskiego podziemia, ale nie powstrzymało licznych pojedynczych zabójstw.

Dr hab. Andrzej Zapałowski odniósł się również do wypowiedzi m.in. Marii Przełomiec, a także prof. Sławomira Cenckiewicza, którzy kwestionowali zasadność ram czasowych (1925-1950) przyjętych dla zbrodni ukraińskich nacjonalistów w noweli ustawy o IPN. Zaznacza, że w tym przypadku ustawodawca określił wstępne ramy czasowe, a w różnych punktach można nawet powiedzieć, że ustawa jest „za słaba”. Jego zdaniem, mimo tego jest ona przełomowa.  – Bardzo dobrze, że została ona wprowadzona. Przyjdzie czas na doprecyzowanie, miejmy nadzieję, jej zapisy – mówi historyk, zwracając uwagę na liczne ukraińskie zbrodnie na polskiej ludności cywilnej w czasie wojny polsko-ukraińskiej z 1919 roku. Przypomina, że w II RP specjalna komisja sejmowa zajmowała się zbieraniem dowodów tych zbrodni.

– Oczywiście, ramy czasowe można rozszerzyć jeszcze bardziej w dół, natomiast najważniejsze jest samo przesłanie ustawy. Rozwiązania szczegółowe nie ważą tu istotnie na jej celowości – powiedział prof. Zapałowski.

Ekspert skomentował także sprawę deportacji Micheila Saakaszwiliego do Polski, który został w naszym kraju powitany przez wpływową w kwestiach ukraińskich posłankę PiS, Małgorzatę Gosiewską. Prof. Zapałowski przypomina, że należy pamiętać o przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych na Ukrainie, które jego zdaniem będą miały rozstrzygający charakter dla tamtejszego układu sił politycznych.

Przeczytaj: Saakaszwili chce wsparcia od Merkel i UE w sporze z Poroszenką. „Inaczej Ukraina się rozpadnie”

– Dojdzie do starcia dwóch środowisk: oligarchów i nacjonalistów, utożsamiających się z kultem UPA i Bandery. Te ostatnie są rozbite i rozdrobione, a przez lokalne partykularyzmy nie mogą się zjednoczyć. Dlatego szukają przywództwa, pod którym mogłoby się to udać. Część z tych środowisk naznaczyła na przywódcę właśnie Saakaszwiliego. To, że został deportowany do Polski jest logiczną konsekwencją usunięcia z terenu Ukrainy osoby, która mogłaby jednoczyć obóz antyprezydencki, przeciwny Poroszence – mówi prof. Zapałowski.

Przeczytaj: Prof. Zapałowski: środowiska nacjonalistyczne sięgają po władzę na Ukrainie

– Przyjęcie takiej osoby przez posłankę Gosiewską, znaną z flirtowania od kilku lat z ukraińskimi batalionami odwołującymi się do ideologii i oddziałów, które dokonały ludobójstwa na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, jest kompromitujące. Pokazuje to również, że ona wspiera środowiska na Ukrainie, które głoszą idee penalizowane przez nowelizację ustawy o IPN. Myślę, że PiS powinno wyciągnąć bardzo daleko idące konsekwencje w stosunku do niej, bo ona zaczyna przekraczać czerwoną linię w kwestii polskiego interesu i polskiej polityki historycznej – podsumowuje ekspert.

Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply