Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś, alarmował w rozmowie z unijnym komisarzem ds. zarządzania kryzysowego Janezem Lenarcziczem, że Białoruś przeznacza pieniądze od UE na propagandę.

Jak poinformowała w poniedziałek Polska Agencja Prasowa, Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś, alarmował w rozmowie z unijnym komisarzem ds. zarządzania kryzysowego Janezem Lenarcziczem, że Białoruś przeznacza pieniądze od UE na propagandę.

„W ostatnich dniach kilkukrotnie poinformowałem Komisję Europejską i dyplomatów państw członkowskich, że reżim białoruski wykorzysta środki unijne dla celów propagandowych i ataku na UE. W piątek wydarzyło się to, przed czym ostrzegaliśmy Komisję. W obozie sfinansowanym przez Białoruski Czerwony Krzyż z pieniędzy UE pojawił się Alaksandr Łukaszenko, informując, że Białoruś pomaga migrantom, a Polska nie pomaga i nie chce ich wpuścić na swoje terytorium. Łukaszenka był w obozie właśnie z przedstawicielami Białoruskiego Czerwonego Krzyża. Przestrzegaliśmy, aby reżim nie otrzymywał bezpośrednich dotacji finansowych z UE” – powiedział Sadoś.

Zobacz też: Łukaszenko zapowiada, że imigranci będą chcieli przedostać się do UE przez Ukrainę

Zdaniem przedstawicieli Polski wsparcie humanitarne jest potrzebne, ale powinno mieć formę pomocy materialnej, np. dostaw żywności i lekarstw.  „Na polskiej granicy oczekują też konwoje z pomocą humanitarną, którą chcemy przekazać na rzecz uchodźców, w tym namioty, śpiwory, jedzenie, lekarstwa. Niestety, władze w Mińsku nie chcą przekazać tego wsparcia” – dodał Sadoś.

Polski ambasador chce po raz kolejny podnieść sprawę w rozmowach z KE i państwami unijnej „27” w tym tygodniu. „Sprawa jest bulwersująca. Nikt nie ma wątpliwości co do dobrych intencji Komisji Europejskiej, ale nie może zaakceptować tego, że reżim w Mińsku wykorzystuje pieniądze UE dla celów propagandowych” – przekonywał.

Łukaszenko przekonywał 26 listopada, że pomoc dla uchodźców udzielana przez Zachód jest tak skromna, ponieważ niektóre osobistości starają się ukraść część tych funduszy.

„Po moim wczorajszym oświadczeniu wykaszlali marne 260 000 dolarów. Trzy dni wcześniej policzyliśmy, że wydaliśmy łącznie 12,6 miliona dolarów [na pomoc dla uchodźców]. Przekazali 260 000 dolarów naszemu Czerwonemu Krzyżowi. Widzicie, jakie to obrzydliwe. A dlaczego pieniądze nie przychodzą? Bo nasza opozycja na wygnaniu jest tam teraz – ci ludzie byli odbiorcami funduszy – nawet na zwierzęta, ochronę przyrody, coś innego. I przeszły przez Litwę, Polskę, przez filtry, które wysysały te pieniądze. Teraz ich nie ma. Teraz pieniądze trzeba przelać bezpośrednio do Szewcowa [sekretarza generalnego Białoruskiego Czerwonego Krzyża Dmitrija Szewcowa]. Szewcow jest patriotą, a te pieniądze zostaną przeznaczone wyłącznie na pomoc ludziom. I nie zgubią się po drodze, bo nie ma pośredników. Dlatego starają się teraz wymyślić schemat, aby przelać pieniądze w taki sposób, aby ukraść ich połowę – powiedział Alaksandr Łukaszenko.

„Jeśli niechętnie płacą, nie przeszkadza nam to, sami się tym zajmiemy. Ale nie będziemy ich chronić [szczególnie Zachodu i Europy]. Jako pierwsi złamali nasze umowy o readmisji” – powiedział białoruski przywódca.

Zobacz też: Łukaszenko w ośrodku dla migrantów. Wzywa Polaków, żeby przepuścili ich do Niemiec

Kresy.pl/PAP/Biełta