Olsztyn: Polak oskarżony za antybanderowskie wlepki stanie przed sądem

W środę 28 marca o godzinie 9:00 przed Sądem Rejonowym w Olsztynie odbędzie się rozprawa ws. Roberta D. Rozklejał on antybanderowskie wlepki, za co został oskarżony o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym. Śledczy bez żadnej ekspertyzy uznali, że wlepki te miały charakter antyukraiński.

Rozprawa ma rozpocząć się w środę, 28 marca o godzinie 9 rano w Sądzie Rejonowym w Olsztynie przy ulicy Erwina Kruka 44.

Przypomnijmy, że jak informowaliśmy wcześniej, w październiku 2016 roku Pan Robert D. z Olsztyna został zatrzymany przez policję po tym, jak wcześniej rozklejał w swojej okolicy tzw. wlepki z antybanderowskimi motywami, które kupił legalnie przez internet. Pierwsza przedstawiała przekreśloną podobiznę lidera OUN, Stepana Bandery. Na drugiej widać było grafikę z płonącymi wiejskimi zabudowaniami i napisem „UPA. Ukraińscy mordercy”.

Mężczyzna przykleił te wlepki m.in. na samochodzie należącym do młodego małżeństwa Ukraińców, którzy trzy lata temu przyjechali do Olsztyna za pracą. Oburzeni Ukraińcy zawiadomili policję, którzy od razu zatrzymali Roberta D.

Później policjanci przeszukali jego mieszkanie. Jak podkreśla Pan Robert, który zgodził się na rozmowę z portalem Kresy.pl – bez nakazu prokuratorskiego. Znaleziono i zabezpieczono jako dowód kopertę, w której miał jeszcze cztery wlepki z antybanderowskimi motywami. Mężczyźnie nakazano też pokazanie wszystkich miejsc, gdzie naklejał wlepki, grożąc mu 3-miesięcznym aresztem, jeśli nie będzie współpracował z policją.

W marcu ub. roku mężczyzna został wezwany celem przedstawienia zarzutu. Zdaniem prokuratury, Robert D. mając na celu świadome znieważenie Ukraińców mieszkających przy jego ulicy w Olsztynie, rozklejał wlepki o antyukraińskim charakterze. Postawiono mu zarzuty z artykułów 256 i 257 kodeksu karnego. W maju 2017 roku został oficjalnie oskarżony o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym. W październiku tego samego rok sąd, na wniosek prokuratora prowadzącego sprawę nie uwzględnił wniosku o umorzenie postępowania.

Pan Robert w rozmowie z portalem Kresy.pl potwierdza, że w toku postępowania nikt w żaden sposób nie uzasadniał, dlaczego te wlepki miałyby mieć antyukraiński charakter. Z własnej inicjatywy przedstawił w charakterze wniosków dowodowych kilkadziesiąt książek i artykułów dotyczących ideologii banderowskiej oraz neobanderyzmu. Między innymi charakteru i działalności partii Swoboda, która cieszy się względnie rosnącym poparciem wśród mieszkańców obwodu sumskiego.

Wiadomo, że w toku postępowania Ukraińcy byli pytani o swój stosunek do Stepana Bandery. Ukrainka składając zeznania miała nazwać go „kierownikiem UPA”, a jej mąż parokrotnie powiedział, że Bandera był „rewolucjonistą”. Mimo to stwierdzono, że wlepki i działania olsztynianina miały nie charakter antybanderowski, ale antyukraiński.

Przeczytaj: Ukraińcy w polskim sądzie: Bandera to bohater, nie odpowiada za rzeź wołyńską

Zwróciliśmy się w tej sprawie do prokuratury w Olsztynie, chcąc dowiedzieć się, na jakiej podstawie uznano, że wlepki miały charakter antyukraiński i czy powołano w tej sprawie jakiegoś biegłego. Jak poinformował nas Krzysztof Stodolny, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, żadnej ekspertyzy ani biegłego nie było. Po prostu śledczy, w tym prowadzący sprawę prokurator Adam Jaroczyński sami uznali, że wlepki są antyukraińskie.  Postępowanie od początku było prowadzone w kierunku rzekomego nawoływania do nienawiści.

Pan Robert powiedział portalowi Kresy.pl, że dzięki pomocy innych osób udało mu się uzyskać opinię specjalistyczną, która wskazuje, że wlepki te nie mają wymowy antyukraińskiej i nie można ich uznawać za coś, co nawołuje do nienawiści na tle narodowościowym. Ekspertyza ta została dołączona do akt sprawy.

Co ciekawe, prowadzący sprawę Roberta D. prokurator Adam Jaroczyński z Prokuratury Rejonowej Olsztyn – Północ, wcześniej zajmował się m.in. tematem probanderowskich materiałów w szkołach mniejszości ukraińskiej w Bartoszycach i w Górowie Iławieckim. Po tym, jak portal Kresy.pl opisał sprawę probanderowskich książek dostępnych w bibliotece w szkole z ukraińskim językiem nauczania w Bartoszycach, złożono w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Dołączono do niego ekspertyzę, która jasno wskazywała na to, że książka „Bandera i Ja” propaguje ideologię banderowską, czyli totalitarny ustrój państwa. Podobnie jak eksponowane w ukraińskich szkołach parę lat temu napisu – hasła banderowskiego w języku ukraińskim „Sława Ukrajini – Herojam Sława!”, w tym w czerwono-czarnych barwach OUN-UPA.

Przeczytaj: „Bandera i Ja”. Banderowska propaganda w polskiej szkole dla Ukraińców [+FOTO / +VIDEO]

Prokurator Jaroczyński odmówił jednak wszczęcia postępowania, zadowalając się wyjaśnieniami dyrektorki szkoły w Bartoszycach, pani Lubomira Tchórz oraz szkolnego bibliotekarza. Przyjął za pewnik ich tłumaczenia jako dowodzące, że pracownicy szkoły nie chcieli propagować treści banderowskich i podjął decyzję o niewszczynaniu postępowania z uwagi na brak znamion czynu zabronionego.

Czytaj także: Kuratorium odpowiada ws. banderowskiej propagandy w polskiej szkole dla Ukraińców

Według akt sprawy, prokurator nie zainteresował się jednak drugą publikacją „Sotnik Burłaka”, z serii „Heroj UPA”, która była dostępna w bibliotece szkolnej w Bartoszycach i dotyczyły ukraińskiego zbrodniarza z UPA, odpowiedzialnego za mordy na Polakach. Nie zajęto się również tym, dlaczego władze szkoły od razu po pozyskaniu książki „Bandera i Ja”, będących częścią pakietu kilku publikacji dla dzieci i młodzieży, nie usunęły jej, lecz pozwoliły na wpisanie jej na stan biblioteki.

Kresy.pl

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Gaetano
    Gaetano :

    Pan Robert to patriota-żołnierz, o którym można powiedzieć, że to taki rodzaj współczesnego “niezłomnego”, którego orężem jest prawda. Najście policji i nagonka prokuratora Adama J. to działania karygodne, zdradzające antypatriotyczne znamiona aparatu władzy, która tępi oczywistą prawdę i fakty.

  2. MAREK1954
    MAREK1954 :

    Aby wyjaśnić tajemnicę skandalicznego postępowania władz należałoby sprawdzić czy ich przodkowie: rodzice, wujki, ciotki, dziadki itp. byli przesiedleni w “Akcji Wisła”> Jeżeli tak to wysłać ich na Ukrainę. Niech tam pracują dla sławy

    • jwu
      jwu :

      @MAREK1954 Tą całą akcję Wisła to o kant …… rozbić.Zamiast przesiedlać ich w inne rejony Polski ,powinno się wywieźć na Ukrainę ,a w ich miejsce do Polski przywieźć Polaków którzy zostali po tamtej stronie Buga.