Przywódca Białorusi, Aleksandr Łukaszenko, zagroził krajom zachodnim poluzowaniem kontroli granicznych w zakresie przemytu narkotyków i migrantów na Zachód. Na jego wypowiedź zareagował szef MSZ Litwy.
W minioną środę białoruski przywódca, Aleksandr Łukaszenko, wystąpił na forum tamtejszego parlamentu. Skrytykował w nim kolejne, zachodniej sankcje nałożone na Białoruś i jej władze, w związku ze zmuszeniem do lądowania samolotu, którym leciał na Litwę opozycyjny aktywista i dziennikarz, Raman Pratasiewicz, aresztowany po wylądowaniu. Strona białoruska oficjalnie twierdzi, że powodem była informacja o bombie na pokładzie samolotu, która nie potwierdziła się. Zdarzenie wywołało oburzenie na arenie międzynarodowej.
Łukaszenko zagroził krajom zachodnim, że w teraz same będą musiały rozwiązywać problemy dotyczące napływu narkotyków i migrantów, bo Białoruś już im w tym nie pomoże.
„Powstrzymywaliśmy narkotyki i migrantów – teraz będziecie sami je jeść i łapać” – powiedział białoruski przywódca. Dodajmy, że przez Białoruś do Polski i dalej na Zachód próbują przedostawać się m.in. nielegalni migranci z Kaukazu.
Przeczytaj: Białoruś: nielegalni migranci z Kaukazu próbują forsować zieloną granicę z Polską udając turystów
Odniósł się też do unijnych sankcji w postaci zamknięcia przestrzeni powietrznej nad krajami członkowskimi Unii Europejskiej dla dla białoruskich linii lotniczych.
„Nie podoba się latać przez bezpieczną Białoruś, to latajcie tam, gdzie zabili 300 ludzi” – oświadczył Łukaszenko, odnosząc się najpewniej do Ukrainy i zestrzelenia samolotu pasażerskiego nad Donbasem w lipcu 2014 roku przez prorosyjskich separatystów.
Przeczytaj: Rosja nie zgadza się na przylot samolotów z Austrii i Francji, które omijają Białoruś
Słowa prezydenta zacytowały m.in. agencja Interfax, portal rosyjskiej stacji Rossija 24 – Vestri.ru, a także portal „Ukraińska Prawda”, powołując się na cytaty zamieszczone na profilu społecznościowym w serwisie Telegram białoruskiej, państwowej telewizyjnej agencji informacyjnej „Biełteleradyjokampanija” (BTRC).
Zobacz także: Premier Morawiecki: Żądamy natychmiastowego zwolnienia Ramana Protasiewicza oraz innych polskich i białoruskich działaczy
Do słów Łukaszenki odniósł się szef MSZ Litwy i lider litewskich konserwatystów, Gabrielius Landsbergis. Jego zdaniem groźby te były skierowane głównie w stronę Litwy.
„A. Łukaszenko otwarcie grozi wysyłaniem narkotyków i nielegalnych migrantów w naszą stronę. Terrorystą je ten, kto zachowuje się jak terrorysta i lub zamierza się w ten sposób zachowywać. Europa powinna być przygotowana na dalszą eskalację, która odpowiada mińskiemu reżimowi” – na pisał na Twitterze szef litewskiej dyplomacji. Litwa jest, obok Polski, jednym z głównych krytyków Łukaszenki i reżimu w Mińsku, udziela też schronienia w wsparcia liderom i przedstawicielom białoruskiej opozycji.
Jak pisaliśmy, szwajcarski dostawca usług e-mailowych poinformował, że e-mail z ostrzeżeniem o bombie, na który powołują się władze Białorusi, tłumacząc zmuszenie do lądowania w Mińsku samolotu z białoruskim aktywistą i dziennikarzem na pokładzie, wysłano ponad 20 minut po tym, jak załogę zmuszono do zmiany trasy lotu.
Pratasiewicz to jeden z autorów prowadzonego w Telegramie opozycyjnego kanału Nexta, później innego kanału – Białoruś mózgu (Biełaruś gołownogo mozga). Oba kanały zostały uznane przez białoruskie media za ekstremistyczne. Pratasiewicz został oskarżony w sprawie karnej. Umieszczono go także na liście osób „zaangażowanych w działalność terrorystyczną”.
W sieci pojawiły się informacje o związkach Pratasiewicza z kontrowersyjnym ukraińskim pułkiem Azow i tzw. ruchem azowskim, o czym pisał m.in. ukraiński politolog Iwan Kaczanowski i portal tygodnika „Dzerkało Tyżnia”, zn.ua. Białorusin miał pracować dla służby prasowej Azowa, a rzekomo nawet walczyć w szeregach tej jednostki w Donbasie. Pratasiewicz potwierdził w zeszłorocznym wywiadzie, że spędził rok w dotkniętym konfliktem regionie Donbasu i został ranny, ale zapewniał, że relacjonował konflikt jako dziennikarz i fotograf.
Częściowo doniesienia te potwierdził założyciel i były dowódca Azowa Andrij Biłecki pisząc w serwisie Telegram, że Pratasiewicz „był z nami pod Szyrokinem, gdzie został ranny”. Biłecki zaznaczał, że „jego bronią jako dziennikarza nie był karabin, ale słowo”.
W sieci pojawiły się jednak kolejne materiały sugerujące, że Pratasiewicz mógł walczyć w Donbasie z bronią w ręku. Zdjęcie żołnierza Azowa przypominającego współzałożyciela NEXTA pojawiło się w 2015 roku na okładce magazynu Czorne Sonce (Czarne Słońce). Według ustaleń Ołeksija Kuzmenki, dziennikarza powiązanego z grupą Bellingcat, najprawdopodobniej na zdjęciu tym jest Pratasiewicz. Później białoruskie media opublikowały zdjęcia jakoby znalezione w telefonie komórkowym opozycjonisty po jego zatrzymaniu. Na zdjęciach widać uzbrojonego żołnierza Azowa przypominającego Pratasiewicza. Jedno ze zdjęć pochodzących rzekomo z telefonu Pratasiewicza, mających pokazywać opozycjonistę, zostało w 2015 roku użyte przez białoruskie wydanie portalu Radio Swoboda do zilustrowania wywiadu z białoruskim żołnierzem Azowa o pseudonimie „Kim”, przy czym twarz azowca została wówczas przez portal zasłonięta.
Czytaj także: Ługańscy separatyści chcą ścigać Pratasiewicza za służbę w batalionie Azow
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!