Zatrzymany w Mińsku białoruski aktywista opozycyjny Raman Pratasiewicz w czasie, gdy przebywał w Polsce, był „pod parasolem” polskich służb, a ściślej ABW – wynika z informacji ujawnionych przez portale wPolityce.pl i o2.pl.

Przypomnijmy, że w niedzielę samolot linii Ryanair, lecący z Aten do Wilna, został zmuszony do awaryjnego lądowania na lotnisku w Mińsku. Na jego pokładzie podróżował białoruski opozycyjny aktywista i bloger Raman Pratasiewicz, m.in. koordynator proopozycyjnych kanałów w serwisie Telegram. Został zatrzymany przez białoruskie służby. Zdarzenie wywołało oburzenie na arenie międzynarodowej.

W poniedziałek portal wPolityce.pl pośrednio potwierdził, że Pratasiewicz od paru lat przebywał w Polsce i był ochraniany przez polskie służby. Serwis powołał się na bliżej nieokreślonych „rozmówców” i „informatorów”, przy czym kontekst sugeruje, że chodzi o osoby powiązane ze służbami specjalnymi RP.

 

„Z ustaleń portalu w Polityce.pl wynika, że Raman Pratasiewicz, którego porwano na lotnisku w Mińsku, mógł mieć niewystarczającą ochronę kontrwywiadowczą. Nasi rozmówcy zastanawiają się dlaczego zaryzykował niepewny lot przez terytorium Białorusi? Gdyby Pratasiewicz nadal przebywał w Polsce, mógłby wciąż korzystać ze wsparcia polskich służb specjalnych, które wzorowo zabezpieczały jego bezpieczeństwo. Wybrał jednak Wilno. (…) Z naszych ustaleń wynika, że Pratasiewicz, a także inni opozycjoniści z Białorusi, którzy w ubiegłym roku (Pratasiewicz jeszcze w 2019 r.) znaleźli opiekę w Polsce, byli pilnie chronieni przez nasze służby specjalne” – czytamy na wPolityce.pl.

Portal sugeruje też, że zatrzymanie Białorusina mogło być „wpadką litewskich służb specjalnych”, które miały mu gwarantować bezpieczeństwo. Powołuje się na swoich informatorów, według których litewskie służby powinny były powstrzymać go przed lotem w przestrzeni powietrznej Białorusi. „Brak wystarczającej ochrony kontrwywiadowczej ze strony litewskich służb, mógł ułatwić działania rosyjskiej i białoruskiej bezpieki. Na taką opiekę mógł liczyć białoruski dziennikarz, gdy przebywał w Polsce” – zaznaczono. Dalej poczyniono jednak zastrzeżenie, że Pratasiewicz mógł być ostrzegany przez Litwinów, ale zignorował to.

W tekście zacytowano też jednego z informatorów, zdaniem którego „źle się stało, że polskie służby nie mogły już chronić Pratasiewicza”, gdy ten wybrał Litwę.

O tym, że Pratasiewicz „był pod opieką” polskich służb, napisał też w poniedziałek serwis o2.pl. Według tego portalu, przynajmniej w czasie pobytu w Polsce „miał mieć nad sobą “parasol” polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego”. Portal podał też, że po jego zatrzymaniu w Mińsku, w niedzielę „prawie całe kierownictwo ABW pojawiło się w pracy” i że całą noc intensywnie pracowano.

Zaznaczono też, że w Polsce Białorusinowi odmówiono azylu politycznego – inaczej niż na Litwie, gdzie od kilku miesięcy przebywał.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

O2.pl twierdzi też, że według nieoficjalnych informacji „ochrona białoruskich dysydentów mogła być koordynowana przez Amerykanów” oraz, że na pokładzie zatrzymanego samolotu mieli znajdować się obywatele USA.

Zobacz także: Biden: Przechwycenie samolotu było skandaliczne, a nagranie opozycjonisty wykonano pod przymusem [+VIDEO]

Dodajmy, że już wcześniej pojawiały się nieoficjalne informacje o jakiś związkach twórców i koordynatorów serwisu Nexta z polskimi służbami, jednak bez szczegółów. Kwestia zagranicznego udziału w koordynowaniu protestów na Białorusi była intensywnie eksploatowana przez władze białoruskie, co wpływało na ocenę tego rodzaju doniesień.

Przeczytaj: Aleksandr Łukaszenko oskarża Polskę, Wielką Brytanię i Czechy o sterowanie protestami

Zobacz: Protesty na Białorusi: Łukaszenka oskarża m.in. Polskę o „opłacanie bojówkarzy”

Pratasiewicz to jeden z autorów prowadzonego w Telegramie opozycyjnego kanału Nexta, później innego kanału – Białoruś mózgu (Biełaruś gołownogo mozga). Oba kanały zostały uznane przez białoruskie media za ekstremistyczne. Pratasiewicz został oskarżony w sprawie karnej. Umieszczono go także na liście osób „zaangażowanych w działalność terrorystyczną”.

W sieci pojawiły się informacje o związkach Pratasiewicza z kontrowersyjnym ukraińskim pułkiem Azow i tzw. ruchem azowskim, o czym pisał m.in. ukraiński politolog Iwan Kaczanowski i portal tygodnika „Dzerkało Tyżnia”, zn.ua. Białorusin miał pracować dla służby prasowej Azowa, a rzekomo także walczyć w szeregach tej formacji w Donbasie.

W czasie poniedziałkowego szczytu UE, przywódcy państw unii zdecydowali o nałożeniu kolejnych sankcji na Białoruś. Przestrzeń powietrzna UE ma zostać również zamknięta dla białoruskich linii lotniczych.

W niedzielę rząd USA stanowczo potępił zmuszenie do lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair oraz zatrzymanie opozycyjnego aktywisty, który był na pokładzie. Wezwał także do szybkiego spotkania międzynarodowej grupy lotnictwa cywilnego.

Czytaj również: Wiceszef MSZ: Decyzja UE w kwestii sankcji względem Białorusi nie wyczerpuje całości naszych działań i oczekiwań

Przeczytaj: Premier Morawiecki: Żądamy natychmiastowego zwolnienia Ramana Pratasiewicza oraz innych polskich i białoruskich działaczy

wpolityce.pl / o2.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply