Moskiewski dziennik podkreśla, że nawet jeżeli w Kijowie zmieni się władza, to Rosja pozostanie toksycznym tematem na Ukrainie.

W artykule który opublikował w piątek “Kommiersant” komentator Maksim Jusin podkreśla, że nie ma obecnie na Ukrainie sił promoskiewskich, a w przewidywalnej przyszłości takie raczej się nie pojawią. Zdaniem publicysty przepaść pomiędzy krajami będzie się tylko pogłębiać.

W ciągu całego bieżącego roku Ukraina pozostawała w centrum uwagi rosyjskich polityków i rosyjskich mediów. Jednak praktycznie żadna wiadomość ze znakiem ‘plus’ dla Moskwy z Kijowa nie nadeszła. Parlament Ukrainy oficjalnie określił Rosję mianem ‘kraju-agresora’. Przyjęto ustawę ograniczającą edukację szkolną w języku rosyjskim. Zapowiedziano nowe zasady przekraczania granicy dla obywateli Rosji, które formalnie nie oznaczają wprowadzenia wiz, ale praktycznie utrudnią życie tym mieszkańcom Federacji Rosyjskiej, którzy nie będą chcieli odciąć się od kontaktów z Ukrainą – napisał Jusin. Dodał także, że władze w Kijowie odcinają się od Rosji, języka rosyjskiego i całego “rosyjskiego świata”.

CZYTAJ TAKŻE: Poroszenko: możemy kupować gaz od Rosji, jeśli będzie tanio i uczciwie

Dzieje się to stopniowo, krok po kroku – w ramach świadomej i precyzyjnej koncepcji tworzenia państwa narodowego. Mówienie, że tę koncepcję promuje prezydent Petro Poroszenko i jego otoczenie byłoby zniekształceniem prawdy. Szef ukraińskiego państwa nie tworzy ‘patriotycznego’ porządku dnia, ale też i nie przeciwstawia się mu, wpisując się w główny nurt ideologiczny, tworzony przez działaczy społecznych, wolontariuszy, zwolenników Majdanu, bohaterów tzw. operacji antyterrorystycznej – zaznacza komentator moskiewskiego dziennika.

Zdaniem Jusina w przyszłym roku ukraiński parlament może wrócić do rozważań nad zerwaniem stosunków dyplomatycznych, wprowadzeniem wiz i zerwaniem połączeń kolejowych z Rosją.

Paradoksalnie, jedyną sprawą, która powstrzymuje dziś zapał ‘patriotów’ w Kijowie, to niechęć do prezentowania się w zbyt radykalny sposób w oczach Zachodu, co ostatecznie naruszyłoby proces pokojowy w Mińsku i szanse na pokojowy powrót Donbasu. Ani USA, ani zwłaszcza Europa, nie chcą pogrzebać Mińska. Ukraina musi się z tym liczyć i powstrzymać się od najbardziej zdecydowanych kroków, takich jak zerwanie stosunków dyplomatycznych, nad czym parlament miał głosować w mijającym roku. Ale w końcu do tej pory nie głosował – tłumaczy komentator.

Ukraiński pociąg, który nabrał rozpędu w 2014 roku, po Krymie i Donbasie, pędzi nieodparcie w kierunku, w którym jest prowadzony – z dala od Rosji. A drogi powrotu nie widać – kończy artykuł Jusin wskazując, że Rosja i Ukraina mają coraz mniej punktów wspólnych.

Kresy.pl / interia.pl / kommersant.ru

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    Po pierwsze, Komiersant nie jest rosyjską gazetą, lecz wydawaną po rosyjsku gazetą zachodnią. Po wtóre można zrobić następujący eksperyment: rozpisać referendum z jednym pytaniem: czy chcesz, aby twój region został dołączony do Rosji.

    Jestem przekonanym, że w wyniku takiego referendum, w Rosji znalazłoby się 2/3 Ukrainy.