Projekt ustawy frankowej rozczarował wielu zwolenników Andrzeja Dudy.

Prezydent bardzo długo rozważał, w jaki sposób pomóc frankowiczom, nie naruszając systemu bankowego i po długich konsultacjach i rozważaniach przyjęto taki projekt rozwiązania, który z jednej strony pomaga frankowiczom, a z drugiej strony nie rujnuje systemu bankowego. Kosztuje system bankowy ok. 4 mld zł, więc jest to realna pomoc dla frankowiczów, ale nierujnująca systemu bankowego. Prezydent odpowiada również za finanse państwa – w tym sensie, że odpowiada za stan państwa – i istotą tego projektu było właśnie znalezienie równowagi. Oczywiście, jak w przypadku kompromisu, będą strony niezadowolone, bo to nie jest tak, jak wszyscy sobie wyobrażali, ale to projekt bardzo rozważny i dobry– mówił dziś w Polsat News prezydencki minister Andrzej Dera.

Inaczej się patrzy na stan państwa będąc kandydatem na prezydenta, a inaczej jak się już jest prezydentem i widząc, jakie skutki to przynosi. Prezydent rozważał tę kwestię. To nie tak, że nie realizuje swoich obietnic, bo zrealizował ją w takim zakresie, w jakim ona jest w stanie nie zrujnować systemu bankowego– dodał Dera.

Zaproponowane wczoraj przez prezydenta rozwiązania w ramach tzw. ustawy frankowej zakładają, że kredytobiorcy przede wszystkim uzyskają zwrot spreadów i dotyczy to nie tylko zadłużonych we frankach szwajcarskich, ale we wszystkich walutach obcych. Nie będzie natomiast ustawowego przewalutowania kredytów.

To ogryzek, zaledwie 10 proc. tego, co nam banki nielegalnie zagarniają. To bardzo smutne, że mój prezydent, na którego głosowałem, po roku pracy i roku obietnic oferuje zaledwie 10 proc. prawa i 10 proc. sprawiedliwości. To jest zły projekt i mam nadzieję, że nie zostanie uchwalony– stwierdził w rozmowie z money.pl Maciej Pawlicki ze stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

money.pl/300polityka.pl/KRESY.PL

12 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zefir
    zefir :

    PAD popełnił duży błąd w kampanii przedwyborczej obiecując “frankowiczom” niebotyczną pomoc w kasacji ich zobowiązań kredytowych.To nie była i nie jest kompetencja prezydenta RP.Już wcześniej niejaki prezydent “Bolek” obiecywał po 100mln zł(przed denominacją) i też pośliznął się-do dziś wielu nie może zapomnieć mu tego oszustwa.Jeżeli banki w Polsce udzielając kredytów we frankach szwajcarskich złamały polskie prawo,to popełniły przestępstwo.Prawnicy winni wiedzieć jak rozstrzygnąć taki przypadek.To nie temat dla zawracania gitary PAD.

  2. wojciech1000
    wojciech1000 :

    Biedne naiwniaki różnica między Komorowskim i Dudą jak to ktoś pięknie powiedział jest żadna to jest jak wybór między dżumą a cholerą .Szanowni państwo zacznijcie głosować na Polaków o których wiadomo kto ojciec kim dziadek babka i matka skąd jego ród.

  3. malkontent
    malkontent :

    “Nie można rujnować systemu bankowego” – ale kłamać, oszukiwać, obiecywać gruszki na wierzbie to jak najbardziej tak i to mówi wybrany przez tych idiotów ich prezio zwany Maliniakiem i pacynka ajatollaha. Fakt jest taki, że zdecydowana większość z nich wiedziała, że to może teoretycznie ich spotkać ale uważali, że w praktyce to niemożliwe.

  4. mop
    mop :

    Co się faktycznie dzieje w Islandii
    Filed under: Polityka,Wydarzenia bieżące,Świat wokół nas — iza @ 15:20
    Tags: banksterzy, bańka bankowa, dezinformacja, Icesave, Islandia, kryzys finansowy, MFW, nacjonalizacja, zadłużenie
    Wbrew temu, co piszą maistreamowe źródła – że Islandia wychodzi na prostą, i że być może Europa może ugasić pożar w islandzkim stylu – i mniej mainstreamowe – że Islandia prosperuje, a Europa powinna iść w jej ślady i nie ma to jak obalić rząd w islandzkim stylu – po dalekie od maistreamu – Islandia a sprawa polska i choć rzekomo media milczą na ten temat, to Islandzka utopia górą – wbrew tej całej hura propagandzie i powtarzanym do znudzenia bajkom, rzeczywistość w Islandii zdaje się wyglądać „nieco” inaczej. Zapraszamy do lektury.

    pinoicelandBaldur Bjarnason
    Studio Tendra
    What is actually going on in Iceland
    Bo jestem zmęczony waszym rozpowszechnianiem nieprawdy.

    Ponieważ ludzie nadal rozpowszechniają merytorycznie wątpliwe twierdzenie, że Islandia „powiedziała wierzycielom i MFW, żeby się odczepili, znacjonalizowała banki, aresztowała oszustów, zredukowała zadłużenia i obecnie intensywnie się rozwija”, doszedłem do wniosku, że muszę o tym napisać.

    (Powyższy przykład pochodzi z twittera, ale jest prawie słowo w słowo identyczny ze standardową, do znudzenia powtarzaną mantrą, że „Islandia jest gospodarczą utopią”).

    Z jakiegoś bowiem powodu ludzie nie chcą wierzyć Islandczykom, kiedy ci mówią, że powyższe nie całkiem odzwierciedla rzeczywistość, jaka jest udziałem większości Islandczyków.

    1. Islandia powiedziała MFW, żeby dał sobie spokój, wystąpiła z programu MFW itp.

    Nie, to nieprawda. Wystarczy zajrzeć na stronę MFW i przeczytać sprawozdania na temat Islandii.

    (Zbyt dużo do czytania? Cóż, trudno. Dopóki ich nie przeczytasz, nie mów, że znasz stosunki Islandii i MFW).

    Nawet pobieżne przejrzenie sprawozdań powinno ci powiedzieć, że Islandia nie wyrzuciła z kraju MFW, że MFW wylewnie chwali Islandię i nasz rząd oraz że Islandia w pełni stosuje się do wskazówek MFW. Jeśli przejrzysz archiwa, znajdziesz sporo dodatkowych interesujących szczegółów, takich jak fakt, że w kilku przypadkach, zwłaszcza gdy chodzi o banki, Islandia faktycznie poszła dalej po linii libertariańskiej, niż zalecało MFW.

    2. Islandia powiedziała wierzycielom, żeby spadali.

    Tak i nie. Islandia nie wyratowała upadających banków, ale bynajmniej nie z braku chęci. Jeśli zapoznasz się z Raportem Specjalnej Komisji Śledczej, dowiesz się, że rząd islandzki próbował wszystkiego, żeby ratować banki, łącznie z ubieganiem się o szalone kredyty na spłatę długów banków.

    Niestety większość materiału, a zwłaszcza większość naprawdę moim zdaniem soczystego, jest dostępna tylko w języku islandzkim. Islandzką wersję językową można znaleźć tutaj.

    Prawda jest więc taka, że Islandia próbowała, próbowała, ze wszystkich sił próbowała wyratować wierzycieli. Nie wyratowaliśmy ich wyłącznie dlatego, że rząd islandzki był i jest całkowicie niekompetentny.

    Głupoty popełnione przez islandzkich urzędników rządowych, kiedy starali się pozyskać sobie międzynarodowe poparcie (wymienione w raporcie):

    Namieszali, że niezobowiązującą, ale pozytywną odpowiedzią Rosjan była dogadanie się w sprawie udzielenia pożyczki, co wkurzyło zarówno Amerykanów, jak i Rosjan, wskutek czego nie dostali pożyczki od żadnego z nich.
    Nie podjęli rozmowy telefonicznej z Alistairem Darlingiem (ówczesnym brytyjskim kanclerzem skarbu albo ministrem finansów). Najpierw dosłownie kazali mu czekać na linii, a następnie powiedzieli, żeby zadzwonił później i odłożyli słuchawkę.
    W nadawanym na żywo programie telewizyjnym ogłosili, że zamierzamy pomóc wierzycielom, nawet tym, którzy mają depozyty, kiedy byli w trakcie negocjacji dotyczących sfinansowania wyratowania tych banków. Później, żeby uzyskać jakąkolwiek pomoc z UE, musieli się z tego wycofywać.
    Nakłamali prezesowi Banku Anglii i prezesowi Europejskiego Banku Centralnego o sytuacji banków.
    Było tego o wiele więcej. Wszystko w specjalnym raporcie. Przeczytaj go, jeśli obchodzi cię to, co się stało w Islandii. Krótka wersja jest taka, że ​​próbowali ratować banki, ratować wierzycieli i kompletnie to schrzanili.

    Inne ciekawostki z raportu: Islandzki premier otrzymał mnóstwo darmowych i nieobciążonych żadnymi dodatkowymi zobowiązaniami pieniędzy od banków i kluczowi uczestnicy w bańce bankowej oraz związaną z tym zapaścią to nie ci sami, co ludzie, którzy zostali skazani za oszustwa i wykorzystanie poufnych informacji.

    Z wyjątkiem dwóch:

    Szef gabinetu ministra finansów (notabene mój imiennik), który sprzedał wszystkie swoje udziały wkrótce po naradzie na temat sytuacji banków, w której uczestniczył, został skazany za wykorzystanie poufnych informacji w obrocie instrumentami finansowymi. (Baldur sakfelldur). A skazany został tylko dlatego, że był zbyt głupi, aby choćby spróbować zatrzeć za sobą ślady.
    Oraz Larus Welding, przez niektórych uważany za kluczowego gracza i wielokrotnie wymieniany w raporcie, został wczoraj skazany i odsiedzi w więzieniu sześć miesięcy, plus trzy miesiące nadzoru sądowego. Zachowa wszystkie zrobione pieniądze i zamierza się odwoływać. Zważywszy na libertariańskie nastawienie wyższych instancji sądu, wyrok nie jest jeszcze pewny. Zasądzone sześć miesięcy więzienia, jakie właśnie dostał w sądzie niższej instancji, to o wiele mniej, niż oczekiwał prokurator, co nie wróży nic dobrego.

    (Nowinki na temat jego wyroku. Tłumaczenie google powinno być zrozumiałe, a oglądając wideo możecie potakiwać głową udając, że rozumiecie).

    Premier został uznany winnym zaniedbań w pracy, ale skończyło się bez kary. Żadnego więzienia, żadnej grzywny, nic. Nazwałbym go kozłem ofiarnym, gdyby nie wyszedł z tego na sucho.

    Guardian: Były premier Islandii Geir Haarde oczyszczony z zarzutów zaniedbań w sprawie banków. Oryginalnie tytuł artykułu brzmiał: „Były premier Islandii Geir Haarde winnym katastrofy bankowej”, z którym to nagłówkiem artykuł był rozpowszechniany na Twitterze, będącym oczywiście absolutnym przeciwieństwem prawdy.

    Icenews: Były premier Islandii Geir H. Haarde uniewinniony

    Wszyscy inni, którzy zostali do tej pory skazani, są dla bańki islandzkiej bankowości tym samym, czym Bernie Madoff dla Goldmana Sachsa: oszustami, którzy skorzystali z klimatu, ale nie byli kluczowymi graczami w bańce czy upadku.

    To trochę tak, jak aresztowanie hitlerowskiego porucznika, kiedy Hitler i Goebbels wciąż sobie hasają na wolności. Co mam na to powiedzieć? Dobra robota? On jest małą rybą, ale myślę, że to dobry początek? Pogłaskać ich po głowach i życzyć więcej szczęścia następnym razem?

    Bzdury.

    (Powyższe odnosi się również do punktu 3. Islandia aresztowała oszustów, pokazując, że jest to w oczywisty sposób bujda. Islandia aresztowała paru oszustów – pionki, małe ryby i sługusów).

    4. Islandia znacjonalizowała banki.

    To jedno jest prawdą. Następnie, w rekordowym czasie, Islandia ponownie je sprywatyzowała. Dwa z trzech głównych upadłych w Islandii banków są obecnie własnością wierzycieli („A ja myślałem, że Islandia dała po nosie wierzycielom?” Ha! Zabawne, nie?). Trzeci bank, Landsbanki, jest nadal znacjonalizowany, ale to wyłącznie z powodu toczących się spraw sądowych w związku z aferą Icesave (więcej o tym później).

    Większość wierzycieli sprzedała swoje udziały zagranicznym funduszom hedgingowym, funduszom spekulacyjnym itp. I jeszcze raz, jeśli naprawdę interesują cię fakty, skorzystaj z tłumaczenia google.

    Tak więc Islandia nie tylko ponownie sprywatyzowała system bankowy, ale wyprzedaliśmy go za granicę.

    – – –

    Na marginesie: Nieco dodatkowych szczegółów na temat nacjonalizacji

    Jak wskazałem, praktycznie rzecz biorąc, rząd nie znacjonalizował banków, tylko przejął je po bankructwie w trybie ratunkowym. Choć nazywanie wprowadzenia kontroli i zarządzania bankami przez rząd nacjonalizacją wydaje się uzasadnione, i nawet jeśli potocznie jest to nazywane nacjonalizacją, to ściśle mówiąc, termin ten nie ma w tej sytuacji zastosowania, co po prostu sprawia, że mantra ​​”Islandia znacjonalizowała swoje banki” jeszcze bardziej jest kłamstwem.

    Mniej więcej po piętnastu miesiącach rząd przekazał kontrolę nad bankami wierzycielom.

    Lub, technicznie, kontrolę nad bankami przekazał syndykom zarządzającym dawnymi spółkami bankowymi, którzy z kolei zarządzają nimi na rzecz wierzycieli, z których wielu jest niezidentyfikowanych.

    Ustalanie tożsamości wierzycieli i ich narodowości zajęło sporo czasu i wyniki są wciąż stosunkowo niejasne.

    Narodowość wierzycieli jest ważna, ponieważ banki przejęły kilka firm, których prawo własności jest regulowane przez legislację Islandii. Na przykład przedsiębiorstwa z sektora rybołówstwa muszą być własnością Islandczyków lub spółek Islandczyków. Istnieją również ograniczenia dotyczące narodowości właścicieli przedsiębiorstw w branżach energetycznych i innych branżach regulowanych.

    Zatem syndycy nie przekazali jeszcze bezpośredniej kontroli nad bankami wierzycielom. Jest duża szansa, że ​​nie zrobią tego, dopóki banki nie pozbędą się prawa własności firm, gdzie narodowość właścicieli jest regulowana prawem.

    Niektóre z upadłych banków pozostawały pod kontrolą rządu zaledwie przez kilka tygodni. Na przykład SPRON [islandzki bank Reykjavik Savings Bank] został włączony do Banku Arion, który kilka tygodni później został z kolei przekazany swoim wierzycielom. Klienci SPRON-u, między innymi ja, byli zasadniczo podarunkiem dla zagranicznych wierzycieli banku Kaupthing.

    Dlaczego jest to rekordowy czas?

    Ponieważ bańka bankowości i katastrofa były niezwykle skomplikowaną sprawą. Wciąż nie wiemy dokładnie, co się stało, gdzie poszły pieniądze, kto był właścicielem czego i kto faktycznie podejmował decyzje. Islandzkie banki wykorzystywały złożoną strukturę własności i samego przedsiębiorstwa, aby ukryć i rozwodnić szczegóły. Struktury te były tak skomplikowane i zawiłe, że systemy Enronu wyglądają przy nich prawie jak klocki dla dzieci produkowane przez Fisher-Price. Przekopywanie się przez gruz i sprawdzanie, czy rząd faktycznie wie, czym te banki były, odbudowa systemu bankowego, reforma organów regulacyjnych itp. zajmuje więcej czasu niż piętnaście miesięcy, a kiedy tylko rząd porzucił kontrolę, uchwalenie koniecznych reform stało się niemal niemożliwe.

    (Na przykład wiele z tych reform, które rozwiązałyby kryzys zadłużenia gospodarstw domowych w Islandii, jest możliwych tylko przy współpracy banków).

    Ponadto, przeciwko bankom toczy się dochodzenie w sprawie o oszustwa, w tym podatkowe, manipulacje rynkiem i wykorzystywanie poufnych informacji. Jak tylko wierzyciele przejęli banki, same banki (zwłaszcza zagraniczne, ale stanowiące w całości własność spółki zależne) stały się dużo mniej chętne do współpracy i ponownie zaczęły się chować za przepisami o tajemnicy bankowej.

    Moim zdaniem rząd, ​​oddając tak szybko banki, zaprzepaścił – i tak nikłą – szansę Islandii na reformę bankowości i sabotował trwające dochodzenia karne.

    – – –

    5. Islandia dokonała redukcji zadłużenia.

    Tak, ale niezupełnie. Kluczem do zrozumienia, co się stało, jest naprawdę postarać się nie być durnym analfabetą rachunkowym, który odmawia zapoznania się z oryginalnymi źródłami. Wiem. To trudne. Mimo to, powinieneś spróbować. Mama się ucieszy.

    Była u nas spora redukcja zadłużenia. Na przykład górny 1% najbogatszych miał odpisane prawie wszystkie długi. Czy to nie miłe ze strony banków?

    Dla reszty sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana.

    Zadłużenie gospodarstw domowych w Islandii występuje w dwóch formach.

    A. Pożyczki związane z indeksem walutowym.

    B. Pożyczki związane z indeksem cen konsumpcyjnych.

    Podczas zapaści pożyczki typu A wzrosły ponad dwukrotnie. Ci, którzy mieli pożyczony milion, wylądowali z dwumilionowym długiem, itd. Nastąpiła drobna redukcja zadłużenia dla pożyczek walutowych, ponieważ były rażąco niezgodne z prawem.

    Rutynowe stały się następujące idiotyzmy:

    Prawie zbankrutowany Islandczyk pozywa bank do sądu, ponieważ pożyczka była nielegalna.(2011) (2012)

    Sąd zmusza bank do przekalkulowania pożyczki.

    Rząd utrzymuje, że decyzja sądu nie ustanawia precedensu i uchwala przepisy ograniczające zakres redukcji zadłużenia. Przykład.

    Prawie zbankrutowany Islandczyk pozywa bank do sądu, ponieważ pożyczka była nielegalna i związane z tym przepisy wprowadzone przez rząd były nielegalne, i wygrywa sprawę. Przykład.

    I tak w kółko. Islandzki rząd zawzięcie walczył z redukcją zadłużenia, wykorzystując wszelkie dostępne mu środki. Na każdy możliwy sposób byli kumplami systemu bankowego.

    Pożyczki typu B są nieco bardziej skomplikowane i wymagają więcej wyjaśnień.

    Normalnie, gdy pożyczki są powiązane z indeksem cen konsumpcyjnych (rzadka rzecz w innych krajach) spłaty wzrastają zgodnie z inflacją.

    System islandzki jest inny. Jeśli pożyczysz 100 000 koron i rok skończył się z 10% inflacją (nic niezwykłego w czasach po katastrofie, inflacja wahała się w przedziale od 4% do 20%), to na koniec roku będziesz winien 110 000 koron, nawet jeśli płaciłeś odsetki. Oznacza to, że jeśli kredyt hipoteczny jest typu B, nigdy ci się nie uda go spłacić, bo Islandia nigdy w swojej historii nie dopuściła do niskiej inflacji własnej waluty.

    Korona islandzka została wprowadzona w 1922 roku jako równa koronie duńskiej i od tamtego czasu straciła 95,95% swojej wartości. Inflacja jest w Islandii endemiczna i trwała.

    Większość pożyczek w Islandii jest typu B, indeksowana cenami.

    Był program redukcji zadłużenia o nazwie reguła 110%, który obniżał każdy kredyt o wysokości ponad 110% wartości nieruchomości do owych 110%. Zatopieni pozostawali pod wodą i niewiele im to pomogło, bo kilka miesięcy później są wciąż tam, gdzie byli.

    W sumie, dług islandzkich gospodarstw domowych wynosi 196,3 miliardów ISK, natomiast kredyty indeksowane wzrosły od września 2008 roku o 360 miliardów ISK ze względu na indeksację. Źródło.

    Zasadniczo, gospodarstwa domowe są w gorszej sytuacji niż były, a nie w lepszej, a programy redukcji zadłużenia były niczym więcej jak ulotnym manewrem politycznym w celu zdobycia głosów, a nie właściwą amnestią długu, jak okrzyczał je ruch Occupy.

    Więcej na temat indeksacji islandzkich kredytów: 1, 2.

    Jeśli chodzi o system kredytowy Islandii, to sęk w tym, że tylko idioci zaciągnęli kredyty, które były związane z indeksowaniem walut obcych. Każdy, kto nie jest rachunkowym analfabetą i usiadł nad liczbami, widział, że kredyty walutowe wiązały się z podjęciem niewiarygodnie głupiego ryzyka, zatem wszyscy rozsądni ludzie – ludzie, którzy otrzymali niewielkie umorzenia długów, albo żadne – brali pożyczki indeksowane cenami. Idioci i ludzie nieodpowiedzialni wzięli pożyczki związane z indeksem walutowym i zostali już nagrodzeni nieproporcjonalnym udziałem w tej niewielkiej redukcji zadłużenia, jaka nastąpiła.

    Jak zawsze, ludzie rozsądni i fiskalnie logiczni są w Islandii karani.

    6. Obecnie Islandia intensywnie się rozwija

    O ile nie ​​jesteś jednym z tych, którzy patrząc na dziecko z białaczką mówią „spójrz na małego łysego Karolka, jak szybko rośnie”, to muszę na ten punkt powiedzieć nie. Przetrwanie to nie to samo co intensywny rozwój.

    Inflacja za rok 2012 roku wyniosła około 4%, w 2011 było to około 5%.

    Wzrost szacowany jest na 2,7% w 2012 roku i 2,6% w roku 2011. (Źródła: http://www.hagstofa.is/ oraz the estimate)

    Dla tych z was, którzy nie potrafią liczyć – powyższe liczby wskazują, że gospodarka islandzka zasuwa, żeby stać w miejscu. To nie jest mocny, czy zdrowy wzrost. To człapanie, ledwie utrzymywanie się przy życiu. Szczególnie jeśli spojrzeć na liczby z http://www.hagstofa.is/ i http://www.sedlabanki.is/, które pokazują, że większość tego wzrostu pochodzi ze wzrostu na rynku nieruchomości i bańki nieruchomościowej w Islandii. Firmy nie wygrzebują się z zapaści.

    Dochody przed opodatkowaniem w Islandii.
    Nowa bańka na rynku nieruchomości w Islandii.

    Ponadto, należy pamiętać, że wzrost jest mierzony w islandzkiej koronie, wartej obecnie około 20-50%, tego, co była warta w 2008 r., co z kolei oznacza, że ​​te maleńkie wskaźniki wzrostu są co najwyżej błędami zaokrąglania w upadku Islandii w kategoriach waluty zagranicznej.

    7. Icesave [internetowy fundusz inwestycyjny]

    Björgólfur Gudmundsson
    To jest źródło całego tego nonsensu. Krótka wersja tej historii jest taka, że bank Landsbanki, zarządzany przez skazanego oszusta Björgólfura Gudmundssona (co samo w sobie powinno być dla was ostrzeżeniem), rozpoczął podejrzany schemat kont oszczędnościowych, obiecując nierealne zyski w Wielkiej Brytanii, Holandii i gdzie indziej, zebrał pieniądze od całej masy chciwych idiotów, zbankrutował, a pieniądze zniknęły Bóg wie gdzie.

    Dość rozsądny przegląd sprawy Icesave można znaleźć na stronie Wikipedii.

    Björgúlfur i jego syn, nota bene, nie zostali o nic oskarżeni, mimo że odegrali kluczową rolę w bańce bankowej i późniejszym upadku.

    Wielka Brytania i inne rządy niezwłocznie wypłaciły w całości wszystkie depozyty, nie ograniczając się do kwoty zagwarantowanej przez prawo, a następnie odwróciły się i zażądały, żeby Islandia spłaciła im te pieniądze, z wygórowanymi stopami procentowymi.

    Islandia się zgodziła. Islandzki rząd powiedział tak, ale dodał kilka rozsądnych klauzul, obejmujących stawki płatności i takie tam, i wysłał to z powrotem do Brytyjczyków i reszty.

    Brytyjczycy odmówili. Zapłaćcie nam wszystko, z lichwiarskimi stopami procentowymi, albo popamiętacie to sobie.

    Więc Islandia powiedziała ponownie „tak”. Po ogromnych protestach islandzkich obywateli rząd i parlament przyjęły te szalone warunki. Prezydent odmówił podpisania, wymuszając tym samym referendum w sprawie tej legislacji. Islandczycy przytłaczającą większością odrzucili umowę kredytową.

    Tak to szło kilka razy w tę i z powrotem, za każdym razem wyborcy islandzcy odmawiali zapłaty. W końcu Brytyjczycy i reszta zrezygnowali i teraz pozywają islandzki rząd do różnych sądów, aby spróbować dostać oprocentowanie, jakiego chcą.

    Należy tu zwrócić uwagę na kilka rzeczy:

    Rządy islandzkie zawsze akceptowały warunki Holendrów i Brytyjczyków. Zgadzają się z nimi, że powinniśmy zapłacić.
    Wyborcy się nie zgadzają i tylko dlatego mają coś do powiedzenia, ponieważ prezydent jest zainteresowany tym, żeby wszyscy zapomnieli, że jest współpracownikiem banksterów i aż do samej katastrofy był w kieszeni banków.
    Icesave jest spłacana, bez względu na to, co mówią islandzcy wyborcy. Spór toczy się tylko o wysokość stóp procentowych. (Bretar fá greitt.) Islandia nie odmówiła spłaty długów Icesave, większość z nich jest już spłacona i rząd planuje zapłacić resztę. W referendum chodziło tylko o to, czy powinniśmy płacić złodziejskie stopy procentowe, czy też nie.
    To jeszcze nie wszystko

    Mógłbym tak ciągnąć na temat – jak obsługa zadłużenia gospodarstw domowych pochłania coraz większą część budżetu każdego Islandczyka, jak załamał się poziom dochodów, jak cięcia rządu spowodowały ogromny spadek jakości usług, zarówno w służbie zdrowia, jak i systemie edukacji. Mógłbym mówić o tym, jak rząd islandzki dał się hurtowo naciągnąć na mit oszczędnościowy. Mógłbym mówić o tym, jak demontowany jest w Islandii system ochrony socjalnej w stylu nordyckim. Mógłbym mówić o tym, jak ludzie w podeszłym wieku są głodzeni na śmierć, czy jak odmawia się pomocy biednym. Mógłbym mówić o drenażu intelektualnym, kiedy specjaliści uciekają z kraju. Mógłbym mówić o tym, jak zmniejszył się wybór produktów w sklepach spożywczych. Mógłbym mówić o kryzysie politycznym, gdzie żadna z partii politycznych nie ośmiela się wystąpić przeciw bankom. Mógłbym mówić o tym, jak banki ponownie się rozwijają i grają w dokładnie w taką samą grę, w jaką grali w bańce. Mógłbym tak mówić bez końca, ale jeśli nie słuchałeś do ​​tej pory, nic co miałbym jeszcze do powiedzenia nie zdoła cię przekonać.

    Oczywiście oznacza to, że jesteś idiotą, który odmawia uznania faktów, ale, na szczęście, bycie kretynem jest twoim brzemieniem, nie moim.

    I na koniec, co się do cholery dzieje?

    Dlaczego szerzą się te mity o Islandii? Dlaczego ludzie myślą, że Islandia jest progresywnym rajem, gdy w rzeczywistości jest to thatcherowska fantazja? Dlaczego Islandia przewijała się przez ruch Okupuj jako przykład na to, jak wszystko powinno być zrobione?

    Nie wiem. Opierając się na nazwiskach tych, którzy wydają się być źródłem największych mitów, moim zdaniem jest pewna grupa Islandczyków, którzy rażąco łżą obcokrajowcom.

    Być może robią to, żeby ukoić swoją urażoną dumę nacjonalistyczną – przekonali samych siebie, że to prawda i że Islandia naprawdę jest wspaniała i wyjątkowa. Być może jest tak, ponieważ widzą zysk w okłamywaniu naiwnych obcokrajowców. Był to sport narodowy w czasie bańki bankowej i standardowa islandzka taktyka stosowana przez całe wieki, ale nie mogę wykluczyć roli idiotycznego nacjonalizmu w tym nonsensie.

    Nie wiem. Jedyne co wiem, to że zostaliście okłamani i że Islandczycy są bardzo dobrzy w okłamywaniu siebie. Gdyby nie byli, nie znaleźlibyśmy się w tym ambarasie.

    PS/ To nie jest blogowy post o ekonomii. Wskazywanie ludziom dokumentów publicznych, co ustawodawstwo faktycznie uchwaliło, ​​a czego nie uchwaliło, jakie sprawy sądowe zostały wygrane i przegrane, kto był oskarżony, a kto nie był, jakie działania podjął rząd, a jakich nie podjął – to nie jest ekonomia i nie jest to pole do interpretacji. Można dyskutować na temat długofalowych skutków uchwalonych przepisów (a jest o czym debatować), ale nie można dyskutować z faktami dotyczącymi tego, co rzeczywiście zrobiono, a czego nie.

    Jedyną dyskusyjną rzeczą w tym poście jest to, czy uważasz, że liczby dotyczące wzrostu są pozytywne, czy nie. (Jeśli myślisz, że dane dotyczące wzrostu są obiecujące, to tylko mi mówi, że nie rozumiesz kryzysu systemu emerytalnego w Islandii, zbliżającego się upadku krajowego funduszu rynku mieszkaniowego, ani rosnącej bańki mieszkaniowej, ale rozumiem, że możesz o tym debatować. Ale nie o reszcie, nie, reszta nie podlega dyskusji. Są to rzeczy, które rząd islandzki zrobił, i te, których nie zrobił. Jego działania są udokumentowane).

    PS 2/ Poniżej to, co dodałem w komentarzach, a zasługuje na wzmiankę tutaj.

    Inną rzeczą, wartą wspomnienia jest to, że nawet jeśli Larus Welding przegra odwołanie i utrzyma się wyrok sześciu miesięcy więzienia + trzy miesiące nadzoru, to nie oznacza, że rzeczywiście spędzi w więzieniu sześć miesięcy.

    Dzięki temu, jak w Islandii działa uwięzienie, prawdopodobnie za dwa miesiące będzie on w jakimś domu z przypiętym do kostki trackerem GPS i całkowicie wolny za trzy, pozostałe sześć miesięcy spędzając pod nadzorem.

    I wolno mu zachować wszystkie pieniądze, jakie zrobił. A było tego dużo.

    Baldur Guðlaugsson, drugi główny skazany, odsiedział w więzieniu tylko 6 z 24 miesięcy.

    ZRÓDŁO: https://pracownia4.wordpress.com/2013/01/08/co-sie-faktycznie-dzieje-w-islandii/
    =================================
    Islandia: Kolejni banksterzy za kratkami
    on 24 października 2015 22:01 / Brak komentarzy

    Jak podają media, Islandczycy kontynuują wymierzanie sprawiedliwości chciwym bankierom, których machlojki doprowadziły kraj do kryzysu w 2008 roku. W dwóch oddzielnych postępowaniach Sąd Najwyższy i Sąd Rejonowy w Reyjkjaviku skazały pięciu finansistów z banków Landsbankinn i Kaupping. Zarzucano im m.in. manipulacje rynkami, malwersacje i naruszenie obowiązków powierniczych. Tym samym ogólna liczba przestępców w białych kołnierzykach, którzy trafili za kratki na wyspie gejzerów wzrosła do dwudziestu sześciu.
    Wymierzone kary są umiarkowane i wahają się od 2 do 5 lat pozbawienia wolności. Najwyższy wymiar kary za tego typu przestępstwa wynosi na Islandii 6 lat, jednakże władze rozważają jej podniesienie.
    W 2001 roku rząd w Reykjaviku, inspirując się polityką amerykańskich władz, dokonał deregulacji sektora finansowego, co poskutkowało kryzysem, który wybuchł siedem lat później. W jego efekcie kraj do dziś boryka się z zadłużeniem wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych wierzycieli. Podczas gdy większość rządów ratowało banki za pomocą bailoutów, czyli pompowania w system finansowy wydrukowanych pieniędzy, państwo islandzkie poszło zupełnie inną drogą, dokonując nacjonalizacji sektora bankowego i rozprawiając się z odpowiedzialnymi za wywołanie kryzysu finansistami.
    Gdy zapytano prezydenta Olafura Ragnara Grimmsona, w jaki sposób kraj zdołał wydobyć się z globalnej katastrofy finansowej, ten odpowiedział pamiętnymi słowy, że “byliśmy na tyle mądrzy, by nie podążać za finansową ortodoksją, która dominuje w polityce finansowej od 30 lat. Wprowadziliśmy kontrolę walutową, pozwoliliśmy bankom upaść, a zamiast wcielanej w Europie polityki zaciskania pasa zapewniliśmy wsparcie ubogim”.
    Tymczasem w Ameryce i Europie odpowiedzialni za kryzys bankierzy mogą spać spokojnie, a koszty ich błędów ponoszą podatnicy i ubodzy, którzy stracili środki do życia wskutek gospodarczej recesji.
    Komentarz Redakcji: Warto w tym momencie zacytować wypowiedź architekta neoliberalnych reform, Ronalda Reagana, który swego czasu powiedział: “Musimy odrzucić przekonanie, że za każdym razem, gdy przestępstwo jest popełniane, winę ponosi społeczeństwo. Należy powrócić do przekonania, że winę ponosi jednostka, która dopuściła się przestępstwa”. Polska mądrość ludowa tak oto odnosi się do wypowiedzi byłego prezydenta USA: “co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”.

    • mop
      mop :

      PS.. http://wolna-polska.pl/wiadomosci/za-2-mld-dolarow-sprzedali-polskie-banki-wraz-z-66-mld-dolarow-w-tych-bankach-nikt-nie-sciga-tych-bandytow-2013-09
      To dlatego dzisiaj jest tak “dobrze” w kraju nad Wisłą,że Polacy są robotami we własnym kraju. Wytworzony klimat polityczny sprawia, że twórcy tego “dobrobytu”, którzy w II Rzeczypospolitej czy w Polsce Ludowej siedzieliby na ławie oskarżonych za zdradę stanu, nadal cieszą się nie tylko swobodą, ale uchodzą za elity.”
      A ON PIEPRZY,ŻE NIE NALEŻY ROZPIEPRZYĆ BANKSTERSKIEGO SYSTEMU BANKOWEGO W POLSCE!!!
      Wszystkie polskojęzyczne telewizje i presstytutki oraz polskojęzyczny rząd bez wyjątku to narzędzia do ogłupiania, odmóżdżania, zidiociałego POLACTFA. Wspomaga je w tym bandyckim procederze ,,system oświaty” spreparowany w Polsce na wzór i podobieństwo Zachodnie czyli USRAELA,który dodatkowo i nieodwracalnie odmóżdża wszystkich, którzy go przejdą. 25 lat SOLIDARUCHY i STYROPIAN pracowały nad urzeczywistnieniem scenariusza dnia dzisiejszego niszcząc polski przemysł,polską prasę itd… No i POLACTFO też udało się im uzależnić całkowicie od rozkazów z Brukseli – czyli zza oceanu. W Katolandzie dzisiaj mamy do czynienia z całkowicie ogłupionym pokoleniem, które nawet przejmując władzę, nie będzie zdolne do pozbawienia władzy posłusznych Usraelowi Solidaruchów i Styropianowców i ich duchowych epigonów. Oto właśnie w roku 1989 chodziło i widać jak na dłoni,że się udało…

      • fiesta
        fiesta :

        mop….. Krotko po mesku, nie pierdol o “Solidaruchach”, ze niszczyli polski przemysl etc.
        Za likwidacje polskiej gospodarki i przemyslu sa odpowiedzialni ZYDZI z PZPR oraz z Solidarnosci i KOR.
        Byla nomenklatura komunistyczna i agenci bylych komunistycznych spec sluzb wykupili ponad 60% polskich zakladow za bezcen, bo mieli dojscie, a reszta zostala sprzedana obcym rowniez za bezcen przez zydow u wladzy w Polsce.

        Prof.W.Kiezun o Polsce

        https://www.youtube.com/watch?v=TLT0KfxtmLI#t=16