Z informacji Departamentu Obrony USA wynika, że Polska zapłaci za swoje F-35A o 12 proc. więcej za sztukę niż Amerykanie za samoloty dla swoich sił powietrznych – pisze Defence24.pl.

Pod koniec ubiegłego tygodnia magazyn Aviation Week opublikował odpowiedź Departamentu Obrony USA na zapytanie o różnicę pomiędzy ceną polskich F-35A a ceną maszyn tego samego typu, które obecnie są produkowane dla Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Z odpowiedzi wynika, że cena polskich samolotów ma być o 12 proc. wyższa od tej, jaką obecnie płacą Amerykanie za analogiczne maszyny dla US Air Force. To oznacza, że za jedną sztukę płacimy więcej o 9,4 mln dolarów (ok. 36,72 mln zł), i to mimo tego, że samoloty dla Polski będą pochodziły z transz produkcyjnych od 16 do 23., podczas gdy porównywano je z samolotami produkowanymi obecnie, z transzy 14.

Przeczytaj: Pierwszych 6 F-35 będziemy mieć w Polsce za 8 lat. Pierwszą ratę zapłacimy już w tym roku

Serwis Defence24.pl zaznacza, że w związku ze zwiększaniem wolumenu produkcji cena F-35 powinna się zmniejszać. Jednak z drugiej, obecnie roczna liczba myśliwców opuszczających zakłady Lockheed Martina przekroczyła już 130 egzemplarzy. W tym roku ma to być jeszcze więcej, bo około 140 samolotów.

 

„Tymczasem maksymalna zakładana roczna produkcja seryjna F-35A to 160 sztuk, to nie wiele więcej niż obecnie. Co za tym idzie cena F-35A za egzemplarz nie powinna już drastycznie spadać” – czytamy na Defence24.pl.

Z odpowiedzi Departamentu Obrony USA wynika, że różnica w cenie wynika z kilku czynników. Po pierwsze, Polska płaci za pośrednictwo rządu amerykańskiego, który sprzedał nam samoloty w ramach Foreign Military Sales (FMS). Z tego względu za każdą maszynę dopłacamy 5 mln USD za sztukę, co łącznie daje 160 mln dol. (625 mln złotych). Natomiast pozostałe 4,4 mln dolarów różnicy to przewidywana inflacji dolara amerykańskiego.

Polska zdecydowała się też na wyposażenie dodatkowe dla F-35A, jak spadochron hamujący. Koszt tego to jednak tylko 61 tys. dol. za pojedynczy egzemplarz. Stąd, jak zauważa defence24.pl, na tle wcześniejszych czynników są to koszty symboliczne. Co ważne, samoloty dla Polski będą już posiadały komputer pokładowy w docelowej konfiguracji i z oprogramowaniem Block 4. F-35A, które obecnie są przekazywane amerykańskiemu lotnictwu, będą musiały przejść modernizację, które może być kosztowna.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Przeczytaj: Były rektor „Szkoły Orląt”: F-35 dublują F-16, nam potrzebne są typowe myśliwce do obrony powietrznej

Czytaj także: Musk krytykuje F-35: nie miałby szans z dronem. Generałowie odpowiadają

Resort obrony potwierdził, że za samoloty wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym zapłacimy 4,6 mld dolarów, co oznacza ok. 17,8 mld zł na 32 maszyny w konfiguracji standardowej z oprogramowaniem w wersji Block 4, czyli 87,3 mln dol. netto za sztukę. MON twierdzi, że podobną cenę płacą wszystkie państwa kupujące F-35 z tegorocznej serii. Do podanej ceny należy doliczyć podatek VAT (wojsko nie jest z niego zwolnione), przy czym zasadniczo w tym przypadku oznacza to przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Według wyliczeń MON, na dzień podpisania umowy jest to 20,7 mld zł. Pieniądze te będą płacone z budżetu resortu obrony narodowej w ratach, począwszy od 2020 r. do 2030 roku.

Umowa obejmuje też pakiet modernizacyjny, co oznacza, że na samolotach wcześniejszych serii można będzie wdrożyć modyfikacje wprowadzone później przez producenta. Otrzymamy też jeden zapasowy silnik Pratt & Whitney F-135 oraz informatyczny system zarządzania eksploatacją F-35A.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Ponadto, jak informowaliśmy, w ramach pakietu logistycznego Polska ma otrzymać osiem symulatorów lotu, zapas części zamiennych, informatyczny system zarządzania eksploatacją supermyśliwców, a także sprzęt potrzebny do bieżącej obsługi naziemnej maszyn. Lockheed Martin ma się też zobowiązać do „pełnego wsparcia technicznego statków powietrznych oraz pozostałego sprzętu do 2030 roku”. Jak zaznaczała gazeta Dziennik Gazeta Prawna, „ta enigmatyczna formuła oznacza, że kontrakt nie przewiduje zaangażowania krajowego przemysłu nawet do nieskomplikowanych usług serwisowych, takich jak reperowanie powłok pokrywających samolot i zapewniających efekt stealth, czyli ograniczoną wykrywalność „niewidzialnych” maszyn przez wrogie radary”. Jednocześnie Amerykanie chcieliby, żeby obsługę maszyn, a zwłaszcza dostawy części zamiennych, oprzeć na stworzonym z udziałem innych europejskich użytkowników F-35 z NATO systemie globalnego wsparcia technicznego.

Defence24.pl / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mayo
    mayo :

    czyli pierwsze 6 sztuk otrzymamy w 2028 z “gwarancją” do 2030 … hmmm czyli te które otrzymamy w 2029 będą miały tylko rok? cyt.”„… pełnego wsparcia technicznego statków powietrznych oraz pozostałego sprzętu do 2030 roku…”