Według tureckiego prezydenta, w wyniku dwóch ostrzałów przeprowadzonych w ciągu 7 dni przez armię Syrii, Turcy stracili w syryjskiej prowincji Idlib już co najmniej 14 wojskowych.

W środę na forum tureckiego parlamentu prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że w wyniku dwóch ostrzałów artyleryjskich na terytorium syryjskiej prowincji Idlib zginęło co najmniej 14 tureckich żołnierzy.

– Na dziś, straciliśmy 14 żołnierzy z powodu ataków reżimu – powiedział Erdogan, odnosząc się w ten sposób do ofensywnych działań syryjskich wojsk rządowych. Rosyjska agencja Tass przypomina, że wcześniejsze doniesienia mówiły o 10 zabitych żołnierzach i 3 cywilów pracujących dla tureckiego wojska.

Chodzi o dwa zdarzenia, do których doszło w dniach 3 i 10 lutego br., gdy wprowadzone do Idlib siły tureckie znalazły się pod syryjskim ostrzałem. W reakcji na to, Turcy mieli przeprowadzić uderzenia na ponad 120 syryjskich celów wojskowych na terenie prowincji. Źródło powiązane z Damaszkiem nie potwierdzały jednak tych doniesień, przynajmniej w odniesieniu do informacji z poniedziałku 10 lutego. Pojawiły się natomiast doniesienia, że przez przejście graniczne Kafrlossin do prowincji Idlib wjechał duży konwój tureckich żołnierzy wyposażonych w ciężki sprzęt.

Wczoraj informowaliśmy, że w ubiegłym tygodniu, po ataku sił syryjskich na tureckie punkty kontrolne w Idlibie, w którym zginęło ośmiu tureckich żołnierzy, Turcy w odpowiedzi ostrzelali cele syryjskie. Było to jedno z najpoważniejszych starć między tymi stronami od początku wojny w Syrii. Jak informowaliśmy, prezydent Turcji ostrzegł również Władimira Putina, że jeśli w rejonie Idlib nastąpi kolejny atak syryjskich sił rządowych, prowadzących tam ofensywę przeciwko islamistom przy wsparciu Rosji, to Turcja odpowie na to „najmocniej jak będzie możliwe”. Wezwał też Damaszek do wycofania swoich oddziałów poza linię wyznaczoną przez Turków oraz zapowiedział, że daje syryjskiej armii czas do końca lutego na odstąpienie od oblężenia tureckich posterunków na syryjskiej ziemi i wycofanie wojsk z ich okolicy. W piątek granicę przekroczyło 350 tureckich pojazdów wojskowych.

Przeczytaj: Ankara: Rosyjskiej delegacji nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie Idlibu

We wtorek islamistyczni rebelianci z prowincji Idlib zestrzelili syryjski śmigłowiec wojskowy. Zginęła cała załoga maszyny. W sieci pojawiła się nagranie przedstawiające spadający, płonący śmigłowiec. W tym czasie, jak podaje izraelska gazeta „Haaretz”, powołując się na „opozycyjnych aktywistów”, w rejonie wioski Najrab, gdzie doszło do zestrzelenia, trwały intensywne walki. Islamiści wspomagani przez turecką artylerię próbowali odebrać utraconą kilka tygodni wcześniej miejscowość.

Do zestrzelenia doszło w kontekście trwającej od tygodni operacji syryjskiej armii, wspieranej przez Rosjan, w prowincji Idlib, będącej ostatnim znaczącym obszarem kontrolowanym przez islamistycznych bojowników – wspieranych z kolei przez Turcję. Kilka godzin później miał miejsce nalot na Idlib, powodując ofiary wśród ludności cywilnej. Według tzw. Białych Hełmów zginęło 7 osób, a ponad 20 zostało rannych, podczas gdy Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało o 12 zabitych, z czego połowę miały stanowić dzieci i o około 30 rannych cywilach. Nalot miał rzekomo zostać przeprowadzony w odwecie za zestrzelenie śmigłowca. Według agencji Reuters, we wtorek syryjskie i rosyjskie samoloty zbombardowały kilka miast w prowincji Idlib, a także przeprowadziły naloty w zachodniej części prowincji Aleppo, gdzie znajdują się stanowiska bojówkarzy. Zdaniem ekip ratowniczych, w wyniku nocnych nalotów zginęło co najmniej 13 cywilów.

Według części mediów, syryjska ofensywa w Idlib i części sąsiedniej prowincji Aleppo wywołała kryzys humanitarny, a nawet 700 tys. ludzi uciekło ze swoich domów, kierując się na północ w stronę granicy z Turcją.

Turecki minister obrony Hulusi Akar powiedział agencji Associated Press, że Ankara posiada na kontrolowanym przez syryjskie władze terytorium 4 punkty obserwacyjne i dwa stanowiska wojskowe, ostrzegając, że tureccy żołnierze mają rozkaz odpowiadać siłą na wszelkie ataki. Zaznaczył też, że Turcy nie porzucą żadnej ze swoich 12 placówek obserwacyjnych na terenie prowincji Idlib.

Turecki resort obrony twierdził też, że na tym terytorium zostało „zneutralizowanych” ponad 50 syryjskich żołnierzy sił rządowych, ale bez podania szczegółów. Później podano, że w wyniku kontruderzenia islamistycznych bojowników zginęło 51 syryjskich żołnierzy, a ponadto, że zniszczono dwa syryjskie czołgi i skład amunicji.

Doniesienia na ten temat pojawiły się kilka godzin po tym, jak podano informację, że syryjskie oddziały rządowe po raz pierwszy od 2012 r. kontrolują autostradę M5 na całej jej długości. To duża trasa mająca strategiczne znaczenie. Łączy stolicę kraju Damaszek, położony na południu Syrii, ze znajdującym się na północy Aleppo, przed wojną największym miastem w państwie i jego głównym ośrodkiem finansowym. Autostrada przebiega przez zachodnią część Syrii czyli tę w której zamieszkuje zdecydowana większość Syryjczyków.

Przejęcie autostrady jest efektem szybkiej i skutecznej ofensywy jaką siły rządowe przeprowadziły w ciągu ostatnich trzech tygodni na terenie prowincji Idlib – ostatniego regionu opanowanego w części przez zwarte ugrupowania islamistów. Jak pisaliśmy, armia syryjska musi toczyć walki o ustabilizowanie swojej kontroli nad strategicznym miastem Sarakib, położonym na skrzyżowaniu wspomnianej autostrady M5 i autostrady M4 prowadzącej w kierunku morskiego wybrzeża Syrii. Jeszcze w poniedziałek żołnierze musieli walczyć z dywersantami z dżihadystycznego ugrupowania Tahrir asz-Szam w Sarakib, którzy rozpoczęli działania w mieście. Jednak siły rządowe przygotowują już natarcie na stolicę prowincji Idlib. Na wschód od miasta operuje syryjskie lotnictwo.

Z kolei syryjska armia twierdzi, że groźby ze strony Turcji nie odwiodą ich od kontynuowania operacji w Idlib na zachodzie prowincji Aleppo, mającej na celu „oczyszczenie ich z terroryzmu”. Zaznaczono też, że wojsko jest gotowe, by odpowiedzieć na „agresję tureckich okupantów”. Wcześniej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ostrzegł rząd w Damaszku, że zapłaci „bardzo, bardzo dużą cenę” za ataki na tureckie oddziały.

TASS / Reuters / haaretz.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply