Działacz narodowy Konrad Smuniewski, student UW i kandydat Konfederacji do Sejmu, stanie przed Komisją Dyscyplinarną uczelni z powodu swoich krytycznych wypowiedzi na temat ideologii LGBT i środowisk skrajnej lewicy. Grozi mu usunięcie z uniwersytetu.

W środę działacz narodowy Konrad Smuniewski, który kandydował do Sejmu z list Konfederacji, poinformował, że tego samego dnia otrzymał wniosek rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Warszawskiego, w którym domaga się on usunięcia go z uczelni. Chodzi o sprawę jego udziału w kwietniowej demonstracji „Uniwersytety wolne od marksizmu”, zorganizowanej przez Towarzystwo Studentów Polskich oraz środowiska narodowe i konserwatywne w Warszawie.

„Prawie wszystko na podstawie moich politycznych wypowiedzi i bardzo naciąganych wniosków. M.in . do wezwania prawicy do marszu przez instytucje. Inny z powodów to np. stwierdzenie faktu, że prawica często nie jest dopuszczana do debaty lub są organizowane debaty pod tezę. W gablotach koło wejścia wiszą plakaty skrajnej lewicy, co po prostu napisałem” – poinformował na portalu społecznościowym Smuniewski. Jest on studentem UW, współpracującym z Mediami Narodowymi.

„Dodatkowe zarzuty to, co prawda wulgarna (przyznaję) ale krytyka środowisk skrajnej lewicy i LGBT, które ograniczają debatę i naukę na Zachodzie. Tak, skrytykowałem też – bez nazwisk – niektórych polskich profesorów, którzy nie robią nauki i na doktoraty biorą po linii poglądów” – przyznał działacz narodowy. Dodał, że cała sprawa jest testem dla jego uczelni: „Bo jak mówił jeden z profesorów: z prawicowej uczelni wylecisz za słabe oceny, z lewicowej za poglądy…”.

Do stawianych mu zarzutów Smuniewski odniósł się też we wpisie na Facebooku. Tłumaczył w nim m.in., że jego wystąpienie miało „charakter wiecowy” i wyrażał swoje oglądy na temat lewicy i ich taktyki na uniwersytetach na świecie.

„Jedynie dwa słowa, których użyłem mogą dla niektórych być nieeleganckie – tak, przyznaję, że były mocne, ale opisywały faktyczny stan Nowej Lewicy. Określenia, które zawarłem w przemówieniu to moja prywatna opinia, która odzwierciedla dobitnie stan nauki i edukacji np. w Wielkiej Brytanii” – napisał. Dodał też, że „doczepiono się tego”, że wraz z tłumem skandował hasło „Śmierć Wrogom Ojczyzny”.

Podczas przemówienia z kwietnia br. Smuniewski odnosząc się do strategii działania środowisk skrajnej lewicy powiedział m.in.: – Albo oni nas usuną, albo my ich usuniemy. I o to będziemy walczyć. Powinniśmy robić to samo co oni – promować siebie na uniwersytetach. Ściągać na doktoraty, bo zaczną robić to co w Anglii, gdzie pedalstwo jest uczone. Musimy wywalić ich z uniwersytetów, musimy przegonić ich kadrę wykładowców, która z nauką nie ma nic wspólnego.

Działacz narodowy nie zgadza się z twierdzeniem, że obrażał wykładowców, bo „stwierdzenie faktu to nie jest obraza”. Dodał, że może dokładnie wskazać profesorów UW, którzy próbowali cenzurować wystąpienia naukowe studentów, gdyż mieli oni prawicowe poglądy, podczas gdy inni „biorą pieniądze z grantów, a przebąkują o dyktaturze w Polsce”. Podkreślił też, że debaty na jego uczelni są często organizowane „pod tezę lub nie zaprasza się na nie prawicy”. Smuniewski podał przykład z 2016 roku, gdy na debatę o nacjonalizmie jako zagrożeniu w XXI wieku „zaproszono jedynie antynarodowo nastawionych prelegentów, których poziom merytoryczny był na poziomie przeciętnego kandydata do organizacji narodowej”.

Potwierdził, że wzywał do „prawicowego marszu przez instytucje”, zaznaczając że to jego prywatny pogląd, gdyż jego zdaniem „należy pozbywać się propagandzistów z uniwersytetów”. Przyznał, że uważa, iż „prawicowcy powinni zostawać na uczelniach i robić doktoraty, ponieważ lewica zawłaszcza i cenzuruje przestrzeń, w obrębie nauki, na całym świecie”. Za takie stwierdzenie uczyniono mu zarzut, podobnie jak za wypowiedź dla mediów, że niektórzy profesorowie na całym świecie przyjmują na doktoraty według klucza światopoglądowego. Podkreślił przy tym, że we wniosku o wydalenie z uczelni wszystko to podano bez kontekstu, co zaciemnia obraz.

„Dodam jeszcze jeden smaczek. W mojej sprawie zeznawała studentka, która wezwanie do debaty potraktowała jako atak na jej osobę. Zaproponowałem debatę, ponieważ sama wykorzystywała konta wydziału UW do ataków na mnie i poglądy, które reprezentuje, co stanowi złamanie regulaminu” – napisał działacz narodowy.

Posiedzenie komisji dyscyplinarnej UW ws. Konrada Smuniewskiego, przed którą student ma stanąć, odbędzie się 18 listopada br.

To nie pierwszy raz, gdy doniesiono władzom uczelni na studenta-narodowca. W grudniu 2016 roku studenci judaistyki domagali się wyciągnięcia wobec niego konsekwencji za rzekomo antysemickie i ksenofobiczne komentarze. W sprawę zaangażowali się m.in. członkowie Partii Razem oraz „Gazeta Wyborcza”, którzy atakowali go za głoszenie niewygodnych dla nich poglądów.

Przypomnijmy, że podczas kwietniowej demonstracji protestowano przeciwko narzucaniu przez władze UW liberalno-lewicowej ideologii. Zdaniem demonstrantów na uczelni tej panuje cenzura i brak wolności słowa, a także dyskryminacja studentów o przekonaniach narodowych, konserwatywnych lub katolickich. Wcześniej rektor uczelni próbował nie dopuścić do manifestacji.

Jak informowaliśmy, pod donosem na Smuniewskiego do komisji do Komisji Dyscyplinarnej ds. Studentów i Doktorantów UW podpisał się poseł do Parlamentu Studentów UW, Jakub Oskar Pietrzak. Twierdził, że działacz narodowy dopuścił się „czynu mającego wyraźne znamiona przewinienia dyscyplinarnego”, że manifestacja została zakazana przez rektora UW (stąd odbyła się przez bramą główną uczelni), a sam Smuniewski „uczestniczył w manifestacji o charakterze neofaszystkowsim, rasistowskim, antysemickim, homofobicznym i antynaukowym”, czym „w sposób skrajny uchybił godności studenta” UW. Pietrzak uważa, że działacz narodowy „atakował osoby niepodzielające jego antynaukowego, wykluczającego światopoglądu”. Cytował przy tym jego mocno krytyczne wypowiedzi na temat ideologii gender, uznawania jej za naukę i wykładania na uczelniach, szczególnie na Zachodzie. Pietrzaka oburzyły też przychylne wypowiedzi o Januszu Walusiu, a także skandowanie hasła „Nie przepraszam za Jedwabne”. Wezwał komisję do podjęcia działań w celu usunięcia Smuniewskiego z uczelni, a także o zawieszenie go w prawach studenta w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 256 kk (propagowanie faszyzmu).

Sam Pietrzak to student Wydziału Filozofii i Socjologii UW i członek wspomnianej Komisji Dyscyplinarnej, a także lewicowo-liberalny działacz, w przeszłości sympatyk prawicy (jak sam twierdzi, należał do Kongresu Nowej Prawicy), który obecnie uważa swoje poglądy polityczne za „bardzo liberalne” i pisze o sobie, że „kocha się w Unii” Europejskiej. Jest też znany z przynoszenia trzonka od siekiery na manifestacje oraz aktywnego wspierania środowisk wzywających do obalenia siłą panującego ustroju i do rozprawienia się z prawicą. Był też uczestnikiem kontrmanifestacji środowisk lewackich i skrajnie prounijnych, przeciwko uczestnikom manifestacji „Uniwersytety wolne od marksizmu”. Widać go na jednym ze zdjęć z trzonkiem od siekiery i czerwoną flagą z symbolem Trzech Strzał, często stosowanym przez Antifę. Tego rodzaju flagi zatknięto przy bramie uczelni. Widoczne były też flagi Brygad Międzynarodowych, utworzonych przez komunistyczny Komintern formacji zbrojnych ochotników w czasie wojny domowej w Hiszpanii.

W czwartek wieczorem Smuniewski poinformował, że zgłosiła się do niego “międzynarodowa organizacja, która walczy o demokrację i “prawa człowieka””.

“Pytali o “niedemokratyczne” praktyki UW, z którego próbują mnie wyrzucić za poglądy polityczne. Poprosiłem o wstrzymanie się, dopóki nie będzie będzie wyroku” – napisał.

facebook.com / twitter.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply