W mediach, w tym na łamach „Gazety Wyborczej”, opublikowano utrzymany w dramatycznym tonie list opisujący sytuację okrętu podwodnego ORP Orzeł, rzekomo autorstwa jego załogi. Dowództwo Generalne RSZ wydało oficjalny komunikat. Wyraża wątpliwości co do autentyczności listu, ale zarazem odnosi się do części stawianych w nim zarzutów.
W środę na łamach trójmiejskiego wydania internetowego „Gazety Wyborczej” opublikowano list autorstwa, rzekomo, załogi polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł. To obecnie ostatnia tego typu jednostka w służbie Marynarki Wojennej RP, która jednak od lat jest niesprawna i znajduje się w ciągłym, przedłużającym się remoncie.
Pismo, utrzymane w dramatycznym tonie, dotyczy jakoby obaw załogi okrętu w związku z jego stanem technicznym. List, według dostępnych informacji, nie jest jednak formalnie podpisany. Jego autorzy, rzekomo „marynarze i zarazem załoga” ORP Orzeł podkreślają, że swój apel formułują bez wiedzy dowódców. Tłumaczą to tym, że to ich działania doprowadziły do obecnej sytuacji.
Autorzy listu zwracają uwagę na opłakany stan techniczny ORP Orzeł, który ich zdaniem jest jeszcze w użyciu tylko ze względów wizerunkowych. Twierdzą też, że nie chcą skończyć pogrzebani w niej na dnie morza, jak załogi takich jednostek, jak rosyjski „Kursk”, argentyński ARA San Juan czy indonezyjski KRI Nanggala-402.
„Okręt podwodny ORP Orzeł znajduje się w opłakanym stanie technicznym i każdy rejs, licząc tak naprawdę od dzisiaj, może zakończyć się jego zatonięciem, a co za tym idzie – naszą śmiercią. Dość powiedzieć, że w czasie ostatnich majowych manewrów wystąpiły problemy ze zbiornikami balastowymi, a co za tym idzie – również z wynurzeniem. Tym razem wszystko zakończyło się dobrze i dzięki poświęceniu załogi udało nam się powrócić na powierzchnię. Niemniej jednak następnym razem możemy już nie mieć tyle szczęścia” – napisano w liście. Zwrócono też uwagę na inne niesprawności, w tym problemy z zespołem napędowym, sonarem, a także z zespołem nawigacyjnym, systemami uzbrojenia oraz systemami komunikacyjnymi.
„To, że ORP Orzeł w ogóle jeszcze pływa, możemy nazwać cudem. Ten okręt powinien zostać wycofany z użycia około 5-6 lat temu, gdzie po długim remoncie nie został przywrócony do pełnej sprawności i pomimo naszych protestów został dopuszczony do służby” – czytamy. O taki stan rzeczy obwiniają przede wszystkim premiera Mateusza Morawieckiego i szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Skrytykowano też odłożenie w czasie programu pozyskania nowych okrętów podwodnych w ramach programu Orka.
„Niech Państwa nie zmyli hucznie odtrąbiony sukces w postaci zakupu tureckich dronów [według zapowiedzi szefa MON, mają one trafić Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej – red.]. To tylko kropla w morzu potrzeb całych Sił Zbrojnych RP. Mamy też żal do dowódcy 3. Flotylli Okrętów, Pana Kontradmirała Mirosława Jurkowlańca, który nasze uwagi dotyczące stanu technicznego okrętu podwodnego ORP Orzeł zdaje się ignorować i zbywać krótkim “tak musi być”, zawsze można poprosić o przeniesienie lub… o zwolnienie ze służby. Nie wierzymy w to, że osoba o tak długim stażu w Marynarce Wojennej i tak ugruntowanej pozycji nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Pytaniem bez odpowiedzi jest to, co sprawia, że Pan Kontradmirał udaje, że nie widzi poważnego problemu w podległej Panu Kontradmirałowi jednostce. Tak naprawdę ostatnim dowódcą, któremu wyraźnie zależało na modernizacji dywizjonu okrętów podwodnych, był Pan Kontradmirał Mirosław Mordel, ale niestety został on zdjęty ze stanowiska i zastąpiony” – napisano.
Przeczytaj: Konfederacja pyta MON o przyszłość Dywizjonu Okrętów Podwodnych
„Jaki jest nasz cel? Chcemy po prostu obserwować, jak dorastają nasze dzieci, a nie jak spada poziom tlenu, kiedy będziemy uwięzieni gdzieś na dnie Bałtyku czy Morza Północnego. Chcemy służyć naszej Ojczyźnie, ale bez bezsensownego narażania naszego życia. Do tego potrzebne są nam nowe okręty podwodne, które zapewnią bezpieczeństwo Polsce i załogom. Czy nasze podejście jest zbyt ponure i fatalistyczne? Niestety nie. Niestety, jest to rzeczywistość” – kończą autorzy listu.
List wywołał duże poruszenie w środowisku specjalistów i komentatorów ds. wojskowości. Jednocześnie, niektórzy wyrażali wątpliwości co do autentyczności pisma. W jednej z dyskusji internetowych Mateusz Kurzejewski, zastępca dyrektora Centrum Operacyjnego MON wyraził opinię, że „list jest mocno polityczny” i „rodzi się pytanie czy tu rzeczywiście chodzi o ORP Orzeł i MW”. Kurzejewski powołał się też na swoją rozmowę z kadm. Jurkowlańcem, który twierdzi, że przypisywane mu w liście słowa są nieprawdziwe, a morale załogi są na wysokim poziomie.
List jest mocno polityczny. Rodzi się pytanie czy tu rzeczywiście chodzi o ORP Orzeł i MW… Rozmawiałem z kadm. M. Jurkowlańcem, przypisywane mu słowa są nieprawdziwe.
— MKurzejewski (@MKurzejewski) May 26, 2021
W czwartek opublikowano oficjalne stanowisko ppłk. Marka Pawlaka, Rzecznika Prasowego Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych do artykułu pt. Dramatyczny list załogi okrętu podwodnego MW. “Był problem z wynurzeniem. Nasze życie jest zagrożone”. Już na wstępie zaznaczono, że „forma napisania listu wskazuje, że stworzył go ktoś niepowiązany z Marynarką Wojenną”.
„Sformułowania typu „manewry” i „brak tlenu” wskazują jednoznacznie na to iż autorem jest ktoś nie mający doświadczenia morskiego. Każdy z podwodników jest świadomy i wyszkolony z zakresu ewentualnego ratowania się z okrętu i wie dobrze, że pierwszym czynnikiem zagrażającym życiu jest zatrucie dwutlenkiem węgla, a nie „brak tlenu”” – oświadczył rzecznik DR RSZ.
Ppłk Pawlak przyznał, że ORP Orzeł 3 lata temu nie miał możliwości zanurzania i wykonywania zadań, ale obecnie „okręt zanurza się i załoga systematycznie odbudowuje zdolności do wykonywania zadań zgodnie z przeznaczeniem”. Przypomniał też o przeprowadzonych w ostatnich latach naprawach i o prowadzonej obecnie naprawie systemu wyrzutni torped. Poinformowano, że Komenda Portu Wojennego Gdynia prowadzi przetarg na naprawę bieżącą, połączony z wydokowaniem okrętu. Prace te miałyby zostać zrealizowane w drugiej połowie tego roku.
Przeczytaj: Ostatni polski okręt podwodny jest bezbronny – wyrzutnie torpedowe do naprawy
„Wszystkie te czynności zmierzają do odtworzenia pełnej zdolności okrętu. Członkowie załogi, oraz przełożeni są świadomi ryzyka jakie niesie chodzenie w morze na okręcie podwodnym. Dlatego w trakcie wyjść w których sprawdzane były naprawiane elementy, okręt zawsze zanurzał się w zabezpieczeniu okrętów ratowniczych będących w pełnej gotowości do podjęcia działań w jak najkrótszym czasie na wypadek jakiegokolwiek zdarzenia zagrażającego bezpieczeństwu” – podkreślono w oświadczeniu. Dodano też, ze wszystkie polskie okręty kierowane do wykonywania zadań na morzu „bezwzględnie muszą posiadać sprawne mechanizmy główne oraz systemy zapewniające bezpieczeństwo załogi”.
Ppłk zaznaczył, że autor artykułu opublikowanego przez „Wyborczą” nie wystąpił do niego z prośbą o komentarz w kontekście zarzutów jakie ukazały się w przedmiotowym liście marynarzy. Według niego, „do Dowództwa Generalnego RSZ nie wpłynęły żadne sygnały potwierdzające prawdziwość zarzutów opublikowanych w liście”.
Przy tej okazji poinformowano o oficjalnych, planowanych terminach pozyskania przez Polskę okrętów-fregat obrony wybrzeża w ramach programu Miecznik i okrętów podwodnych w ramach programu Orka. Miałyby one trafić na stan MW RP odpowiednio w 2033 i 2034 roku:
„(…) w ramach „Planu Modernizacji Technicznej w latach 2021-2035” najwyższymi priorytetami dla MW są następujące zadania:
· Okręt Obrony Wybrzeża pk. „MIECZNIK” – pozyskanie 3 okrętów do 2033 roku;
· Okręt Podwodny Nowego Typu kr. „ORKA” – pozyskanie dwóch okrętów do 2034 roku”.
Zaznaczmy, że „Orzeł” od czerwca 2014 roku, czyli od blisko 7 lat, znajduje się w ciągłym remoncie. Zaczęło się od naprawy dokowej połączonej z wymianą baterii akumulatorów. Jednak później okręt został dodatkowo uszkodzony podczas wyprowadzania z doku pływającego oraz w wyniku pożaru. Do dziś nie odzyskał pełnej sprawności.
Jak pisaliśmy w styczniu br., dwa ostatnie używane przez Marynarkę Wojenną RP okręty podwodne typu Kobben, ORP Bielik i ORP Sęp, są przygotowywane do opuszczenia bandery i złomowania. Niedawno na tych jednostkach opuszczono biało-czerwoną banderę. Tym samym, Polska pozostaje bez ani jednego sprawnego okrętu podwodnego, a ORP Orzeł to ostatni polski okręt podwodny.
Po wycofaniu obu „Kobbenów” z linii, jedynym okrętem podwodnym na stanie Marynarki Wojennej RP pozostaje ORP Orzeł, który od ponad 6 lat, od czerwca 2014 roku, jest jednak w ciągłym remoncie. Zaczęło się od naprawy dokowej połączonej z wymianą baterii akumulatorów. Jednak później okręt został dodatkowo uszkodzony podczas wyprowadzania z doku pływającego oraz w wyniku pożaru. Do dziś nie odzyskał pełnej sprawności. We wrześniu ub. roku PGZ przedstawiła MON ofertę dotyczącą modernizacji ORP Orzeł w należącej do Grupy Stoczni Wojennej, co miałoby pomóc tej znajdującej się w trudnej sytuacji stoczni. Poza integracją nowoczesnego systemu zarządzania walką, w grę wchodzi też opcja zastosowania torped nowego typu. Prace miałyby odbywać się we współpracy z francuską Naval Group. Według ostatnich informacji, koncepcja udziału Francuzów w modernizacji najpewniej upadła. Jak pisze „Polityka”, obecnie ORP Orzeł naprawiany jest przez prywatną firmę należącą do byłego członka załogi, przy współpracy z Ukrainą.
Jak informowaliśmy, przedstawiciele szwedzkiego koncernu Saab oficjalnie twierdzą, że Polska wybrała Szwecję jako dostawcę okrętów podwodnych i że dotyczy to używanych jednostek klasy Södermanland. Nie chcieli jednak odpowiadać na żadne pytania o szczegóły dotyczące tej oferty.
trojmiasto.wyborcza.pl / wojsko-polskie.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!