Lotnictwo koalicji pod wodzą USA zbombardowało na terenie prowincji Dajr az-Zaur syryjskie oddziały, które wcześniej miały zaatakować siły wspierane przez Amerykanów.
W nocy ze środy na czwartek lotnictwo koalicji pod wodzą USA zaatakowało i zbombardowało syryjskie oddziały na terenie prowincji Dajr az-Zaur, na wschód od Eufratu. Nastąpiło to prawdopodobnie po tym, jak Syryjczycy chcieli odzyskać kontrolę nad tymi terenami, obecnie kontrolowanymi przez siły kurdyjsko-arabskie.
Według pierwotnych doniesień agencji Reuters, powołującej się na źródła w amerykańskiej armii, w wyniku „uderzeń odwetowych” zginęła ponad setka „pro-reżimowych” żołnierzy spośród oddziału liczącego 500 osób, wspieranych przez artylerię i czołgi.
Syryjskie media rządowe potwierdzały tę informację, przytaczając przy tym doniesienia o dziesiątkach zabitych i rannych. Podano, że nocne naloty miały miejsce w rejonie miasta Khusham w prowincji Dajr az-Zaur. Według syryjskiej agencji SANA, oddziały prorządowe walczyły tam zarówno z ISIS, jak i ze wspieranymi przez USA Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF), które składają się w znacznej mierze z kurdyjskich Ludowych Oddziałów Obrony (YPG).
Portal Al-Masdar News powołuje się natomiast na źródła w armii syryjskiej. Potwierdzają one, że około 25 bojowników z prorządowych oddziałów paramilitarnych Narodowych Sił Obrony zginęło w wyniku nalotów.
Koalicja na czele z USA twierdzi, że naloty miały charakter wyłącznie defensywny i w swoich działaniach jedynie wypełniała swoje zobowiązania odnośnie ochrony powiązanych ze sobą sił SDF oraz „zagranicznych doradców”, zaangażowanych w walki z ISIS.
Działania koalicji zostały skrytykowane przez rosyjskich wojskowych, których zdaniem w ten sposób Amerykanie chcą w ten sposób zabezpieczyć sobie dostęp do bogatego w ropę obszaru prowincji Dajr az-Zaur. Rosyjski resort obrony podał, że w wyniku ataku rannych zostało 25 „prorządowych syryjskich ochotników”. Zarzucono też USA, że nie skoordynowały swoich działań z Rosją. Według ministerstwa, incydent „kolejny raz pokazał, ze USA utrzymują swoją nielegalną obecność w Syrii nie po to, by walczyć z Państwem Islamskim, ale po to, by zająć i utrzymać syryjskie aktywa gospodarcze”.
PRZECZYTAJ: Waszyngton i Kurdowie chcą przekroić Syrię [+MAPA]
Przypomnijmy, że we wrześniu ub. roku informowaliśmy, że w tym regionie cel USA wydaje się jasny: przeciąć Syrię z północy na południe, tak aby uniemożliwić Syryjczykom odzyskanie kontroli nad znaczną częścią granicy z Irakiem. Celem długofalowym jest utrudnienie im korzystania ze wsparcia operujących w Iraku Irańczyków. W perspektywie strategicznej, Amerykanie chcą stworzyć trwały kordon, który uniemożliwiłby stabilizację Syrii i przedłużenie przez jej terytorium szlaków komunikacyjnych, a w przyszłości ewentualnych rurociągów, transportujących irańską ropę i gaz na wybrzeże Morza Śródziemnego, co wiąże się z faktem, że administracja Donalda Trumpa, ponownie określiła właśnie Iran jako głównego wroga na Bliskim Wschodzie. Chodzi o zablokowanie powstania stabilnej osi Teheran-Damaszek-Bejrut.
Almasdarnews.com / apnews.com / Kresy.pl
Ratunku! Jackiś bandycki kraj napada suwerenne państwo! Gdzie protesty organizacji międzynarodowych? Gdzie artykuły mainstreamowych mediaówpotępiające atak? Gdzie zgromadzenia nadzwyczajne ONZ? A no tak, to tylko USA wprowadza demokrację…
Obecnie już tylko siły arabskie, Kurdowie przerzucają siły do Afrin i pozostawiają arabów i amerykanów sam na sam z Kalifatem.