„Alternatywna prawica” popierająca kandydaturę Donalda Trumpa zdobywa coraz większe poparcie społeczne, a lewicowy establishment bije na alarm. Kampania prezydencka nabiera tempa.

„Polityczny fenomen, krótkotrwała moda czy narastające zagrożenie dla demokracji u samych jej podstaw?” – pyta Przemysław Henzel (Onet.pl). Dziennikarz zauważa, że „amerykańskie media w ostatnich tygodniach poświęcają sporo uwagi “alternatywnej prawicy” (ang. “alt-right”), która cieszy się coraz większą popularnością w politycznym mainstreamie w Stanach Zjednoczonych. Termin, który jeszcze kilka lat temu oznaczał luźny zbiór ideologii, dotyczy teraz formującego się ruchu politycznego skrajnej prawicy. Asumptem do jego rozwoju stał się nieoczekiwany sukces Donalda Trumpa, który uzyskał oficjalną nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich.”

Określenie “alt-right” amerykańscy dziennikarze wiążą z osobą nacjonalisty Richarda Spencera, który po raz pierwszy posłużył się tym terminem w 2010 roku w jednej ze swoich internetowych publikacji.

Zdaniem Henzela niejednorodna ideologia tworzącego się ruchu zawiera w sobie elementy nacjonalizmu, prawicowego populizmu, natywizmu i rasizmu. Zwolennicy “alternatywnej prawicy” twierdzą, że biali Amerykanie muszą przeciwstawić się polityce multikulturalizmu i zahamować imigrację. Media ostrzegają, że w istocie jest to ruch antydemokratyczny, stanowiący zagrożenie dla amerykańskiej demokracji i praw obywatelskich.”

ZOBACZ TAKŻE: Republikanie jednoczą się wokół Trumpa czyli ból głowy polskich neokonserwatystów

“Alternatywna prawica”, którą Hilary Clinton nazwała „paranoicznym marginesem”, przebijała się do mainstreamu stopniowo; duże znaczenie miało uruchomienie skrajnie prawicowego serwisu informacyjnego “Breitbart” oraz rozwój forów internetowych i mediów społecznościowych, które zwolennicy “alt-right” wykorzystali do promocji swojej ideologii. Ostatnim akordem stał się start Donalda Trumpa w prawyborach, któremu “alt-rightersi” udzieli poparcia, i na rzecz którego prowadzili kampanię w internecie; to właśnie cyberprzestrzeń jest ostoją zwolenników nowego ruchu, a ich rosnąca obecność w sieci daje im możliwość rekrutowania nowych sympatyków.

O rosnącej pozycji “alt-right” przekonuje wyborcza decyzja Trumpa, który dwa tygodnie temu na szefa swojej kampanii mianował Stephena Bannona, dyrektora Breitbart News. W ocenie mediów, jest to najlepszy dowód na to, że związki “alt-rightersów” z kandydatem Republikanów na prezydenta zacieśnią się jeszcze bardziej.

kresy.pl/ onet.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mix
    mix :

    Pogonienie czerwonych z USA to byłby historyczny przełom. Ale jakoś w to nie wierzę, rządzące tzw. “elity” po dobroci władzy nie oddadzą choćby nawet trzeba było zrezygnować z fasady demokracji.

  2. domarad
    domarad :

    Media w swojej “ocenie” powinny wziąć pod uwagę, że ani Breitbart, ani Bannon nie są związane ani z “alt-right”, ani nawet ze skrajną prawicą. Niby się człowiek powinien już przyzwyczaić, ale ta semantyczna sraczka wciąż rozwala. Breitbart opisywał parokroć zjawisko z przychylnego punktu widzenia, puszczając oczko w stronę bardziej nieprawomyślnych czytelników, ale wcale nie przyjął ich paradygmatu. Breitbartowi na dobrą sprawę daleko nawet od starego dobrego “counterjihadu”.