Jarosław Kaczyński ma swoje lata i nie będzie przewodził PiSowi w nieskończoność, wraz z jego odejściem PiS skończy się. Trzeba go przeczekać, ale przez ten czas trzeba przetrwać. Dlatego sojusz prawicowych partii antysystemowych jest konieczny. Na jesieni walka będzie o Sejm; Konfederacja powinna być utrzymana w interesie wszystkich – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl politolog, prof. Adam Wielomski.

Z prof. Adamem Wielomskim – politologiem, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, redaktorem naczelnym półrocznika „Pro Fide Rege et Lege“, rozmawia Marek Trojan (Kresy.pl).

Marek Trojan: Panie Profesorze, przed wyborami do PE zwracał Pan uwagę, że duże znaczenie będzie miało przekroczenie przez Konfederację progu 5 proc. Szacował Pan, że ta koalicja powinna zdobyć 3-5 mandatów. Mimo początkowych nadziei w wieczór wyborczy, to się jednak nie udało. Jak Pan skomentuje wynik tego ugrupowania i jak może on wpłynąć na jego polityków?

Szacowałem elektorat własny Konfederacji na jakieś 6%. Liczyłem przy tym, że w eurowyborach – jak to w eurowyborach – będzie niska frekwencja. Przypominam, że w poprzednich wyniosła około 25%. Wydawało się, że elektorat eurosceptyczny jest zdyscyplinowany, pójdzie, zagłosuje, a to da liście jakieś 7-10% głosów. Z jakiegoś powodu tak się jednak nie stało, co winny wyjaśnić szczegółowe badania socjologiczne, które Konfederacja musi zamówić, aby poznać przyczyny porażki. Z jakiegoś powodu młodzi ludzie, stanowiący trzon wyborców tej listy, zawiedli i nie poszli na głosowanie. Wybory rozstrzygnęli ludzie w wieku średnim i zaawansowanym. Podobno średnia wieku głosujących to 53 lata. Oni żyją mitami Solidarności. Konfederacja musi zainwestować w badania socjologiczne, aby się dowiedzieć, czy młodzi nie akceptują sojuszu nacjonaliści-wolnościowcy, czy też były inne przyczyny, choćby banalne, takie jak ładna pogoda i preferencja dla wyjazdu nad jezioro z butelką piwa. Jeśli przyczyną jest brak akceptacji tego sojuszu przez wyborców, to mamy problem. Jeśli chodzi o czynniki takie jak pogoda, to w październiku nie będzie ciepło i słonecznie.

Jak ocenia Pan wyniki wyborów w Polsce na tle innych krajów członkowskich UE, szczególnie Francji czy Włoch, a także Wielkiej Brytanii, gdzie ugrupowania unio/eurosceptyczne osiągnęły sukces? Czy faktycznie „Europa się budzi, a Polska wciąż głęboko śpi”?

Tak. Gdy w Italii triumfuje Matteo Salvini, a we Francji Marine Le Pen, to Polska nie wyśle do PE ani jednego eurosceptycznego deputowanego. 100% wybranych to zwolennicy panującego establishmentu, poszerzania i pogłębienia integracji europejskiej. Z punktu widzenia idei Europy Ojczyzn, Polska to „chory człowiek Europy”.

Podczas naszej ostatniej rozmowy zwrócił Pan uwagę, że w telewizji publicznej Konfederacja nie istnieje, przewidując, że jeśli już się pojawi, to zapewne w kontekście „ruskiej agentury”. I tak się stało. Do tego Tomasz Sakiewicz chwali się, że media z nim związane zatrzymały marsz Konfederacji. Czy Pana zdaniem takie działania, najpierw przemilczanie, apotem dyskredytowanie odniosły skutek? Jeśli tak, to w jakim obszarze?

Na fali bezczynności polskiego rządu i PiS wobec ustawy 447 i bezprawnych roszczeń żydowskich do mienia bezspadkowego, Konfederacja rosła w górę. Widać było, że przyciąga resztki ideowego elektoratu PiS, któremu chodzi o Polskę. W tej sytuacji media Sakiewicza, jak i TVPiS, użyły argumentu, który na tych radykałów działa: „rosyjska agentura”, czyli argument „ad Putinum”. Wmówiono tym naiwnym, acz poczciwym ludziom, że sprawa roszczeń do mienia spadkowego to robota Putina. Stworzono idiotyczną narrację, że Putin stoi za uchwaleniem ustawy 447, Putin stoi za roszczeniami Międzynarodowego Kongresu Żydów, za polonofobią w Izraelu, etc. Elektorat pisowski jest tak nafaszerowany rusofobią, że zareagował niczym pies Pawłowa: rzucono słowo Putin, a więc wyborcy przystanęli, i powrócili pod skrzydełka Jarosława Kaczyńskiego. To był moment decydujący. I to się będzie powtarzało, bo to ta część wyborców, którym na słowo „Ruskie” zamykają się klapki na oczach. Bardziej nienawidzą Rosję niż kochają Polskę.

Mówił Pan, że koalicja Wolność-Ruch Narodowy, a szerzej Konfederacja, to ostatnia szansa na stworzenie alternatywy dla PiS-u. Wciąż tak jest?

Jarosław Kaczyński ma swoje lata i nie będzie przewodził PiSowi w nieskończoność. A wraz z jego odejściem PiS skończy się. Ta partia istnieje i opiera się wyłącznie na jego charyzmie. Gdy go nie stanie, to po 3 miesiącach będziemy mieli 3 PiSy, a po 6 miesiącach 6 PiSów. Trzeba go przeczekać. Ale przez ten czas trzeba przetrwać. Dlatego na łamach portalu konserwatyzm.pl pisałem, i pogląd ten podtrzymuję, że sojusz prawicowych partii antysystemowych jest konieczny, nawet gdyby badania wykazały, że ich elektoraty nie koniecznie się sumują. Na jesieni walka będzie o Sejm. Nie wiem czy uda się przejść 5% i dostać się do Sejmu, ale 3% jest w zasięgu i nie powinno być problemu z ich uzyskaniem. To zaś oznacza coroczną dotację budżetową i prawo wstępu to TVPiS. Wątpię czy RN lub Wolność samodzielnie przekroczą próg 3%. Na 5% żadne z tych ugrupowań nie ma żadnych szans. Dlatego Konfederacja powinna być utrzymana w interesie wszystkich. Ten, kto się wyłamie – i oświadczam to publicznie – nigdy już nie dostanie mojego głosu; nie może też liczyć na sympatię portalu konserwatyzm.pl.

Przed wyborami do Sejmu Konfederacja musiałaby wypracować jakąś wspólną podstawę programową w bardzo heterogenicznym środowisku. Uważa Pan, że to obecnie możliwe? Pojawiają się np. głosy, że Konfederacja nie zagospodaruje większego elektoratu oddając pole narracji ekonomicznej liberałom-korwinistom.

To jest największy problem. Wybory do PE były wyborami „anty”: przeciwko UE. Korwiniści byli przeciwko brukselskiemu socjalizmowi, narodowcy przeciwko brukselskiemu kosmopolityzmowi. Wspólny program pozytywny nie był konieczny. W wyborach do Sejmu tak się nie da i trzeba wypracować wspólne minima programowe. Wodzowie muszą przełamać swój indywidualizm i znaleźć kompromis mieszczący się tak w podkreślaniu narodowej suwerenności i tożsamości, jak i w akcentowaniu swobody gospodarczej, bez używania pojęć, które drażnią wyborców innych podmiotów składowych, np. liberalizm – nie do zniesienia dla narodowców, który można zastąpić pojęciem wolnej przedsiębiorczości. Konfederacja musi przede wszystkim znaleźć swoją docelową grupę społeczną. Są to dziś młodzi ludzie, mimo że nie spisali się przy głosowaniu, i trzeba stworzyć program pod ich problemy i bolączki.

Przeczytaj także: Wielomski: Konfederacja powinna się dookreślić jako „narodowi liberałowie”

Łącznie PiS i KE zagospodarowały 80 proc. wyborców. Czy zgadza się Pan, że realnie zaczyna grozić nam duopol polityczny?

Niestety, tak. Do tej pory ugrupowania PO-PiSu zdobywały ok. 65-70% głosów. Obecnie powstała sytuacja, w której partie nie mające źródeł solidarnościowych kompletnie zostały wyeliminowane ze sceny politycznej. To katastrofa, gdyż ludzie Solidarności rządzą nami od 30 lat i prowadzą Polskę od afery do afery, od porażki do porażki. Ten, kto umie zorganizować strajk, ten nie umie rządzić państwem, gdyż posiada gen anarchizmu, destrukcji i rozkładu.

Dziękuję za rozmowę.

Przeczytaj także: Wielka partia ludowa Kaczyńskiego

Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. KazimierzS
    KazimierzS :

    @Tagore – Już komentarze PiS w niedzielę przy wyniku barskich 6%, mówiły o “klęsce konfederacji”. Po wynikach PKW, tyrady Sakiewicza świadczą tylko o tym, że nawet w PiS nikt nie był”przygotowany”na takie zwycięstwo. To nie umacnia pozycji Kaczafiego??